20. Winkler

38 1 0
                                    

Warszawa, Czerwiec, 1944 roku

1.

Grając na dwa frondy, sama sobie pomagałam w podjęciu nowych kontaktów. Wykorzystując informację od jednych, pomogłam tym drugim i na odwrót. Zaczynam już łapać moją nową funkcję, choć porównując to co robiłam w Wilnie - to było tylko podstawówka. Teraz, kiedy zrozumiałam samą siebie. Odcinając się całkiem od Warszawy i osób jakie poznałam w ciągu jednego roku, zobaczyłam ile ode mnie oczekiwano. A ja po prostu potrzebowałam odpocząć od tego wszystkiego. Po prostu się zresetować. 

- Poproszę to samo. - zawołałam na barmana, co ten przytaknął, zerkając na niemieckiego oficera tuż obok mnie. 

- Tak piękna kobieta, nie powinna samotnie pić. - odezwał się w końcu Hauptmann, który był moim celem od początku. 

- Przecież mam obok Pana, więc samotność mi nie grozi. - powoli spojrzałam na niego, kokieteryjnie mrucząc oczy.

- W końcu odejdę i będzie Pani grozić. - uśmiechnął się lekko, przysuwając się do mnie. - I co Pani zrobi?

- Odszukam Pana i się skryje za plecami. - nie oddalając się nawet o centymetr, spojrzałam pewnie w jego oczy, usta i powróciłam znów do błękitnych oczu. Tą sztuczkę nauczyłam się, by wyłapywać takich samców alfa, by mogli czuć, że mają kontrole nade mną. 

- Nie wypada mi walczyć z całą armią adoratorów, kiedy sam mam pod komendą taką ilość. - pochwalił się swoją bronią która ma mnie zachwycić. Pewnie bym przewróciła oczami, ale trzeba grać swoją rolę. 

- Gdyby byli tu tacy, to by mi pozwolili na siedzenie przy obcym mężczyźnie? - zadałam, obierając się o blat baru, zarzucając swoje popielate blond włosy.

Tak zaczełam rozmowę z oberleutnantem, Josephem Maierem w pewnej knajpie w Warszawie przy dobrym winie, by zdobyć podstawowe informację dla wywiadu. Bawienie się i przebieranie się na koszt oddziału mogło być właśnie to o czym patologicznie marze.

***

Znudzona całkiem, słuchałam jednak uważnie niemieckiego porucznika Wehrmachtu, który już był mocno stawiony. Zastanawiając się ile można mieć w sobie samouwielbienia, wypiłam ostatniego łyka alkoholu w kieliszku. Oglądając się za czymś ciekawszym, wyłapałam znajomego mi wehrmachtera, który siedział w kącie w szklaneczką bursztynowego płynu. Po chwili załapał, że obserwuję go i widząc mnie, zniósł toast w moim kierunku. Uśmiechnęłam się zalotnie do niego, pokazując mu pusty kieliszek od wina i wróciłam do mojego celu, włączając się do monologu. 

Wyciągnęłam z torebki papierosy, kiwając głową na znak, że go słucham. Skupiając się na przeszukiwaniu torebki, niebezpiecznie blisko stanął pijany żołnierz. Jego alkoholowy oddech speszył mnie, a jego dłoń położona na moich pośladkach skrępował. Gorący oddech wdarł się jak trąd na moją skórę, którego chciałam się pozbyć.  

- Może już dość tego gadania? Zanudzasz tą damę. - wtrącił się w końcu żołnierz, przerywając tą nudną rozmowę o jego życiu uczuciowym.

- A kim ty jesteś, żeby mówić mi co mogę, a co nie? - niewyraźnie, odwrócił się za siebie i momentalnie stanął dęba. - Przepraszam, Hauptmann Winkler. Nie wiedziałem, że to Pan. - wymamrotał pijackim głosem, prawie wywracając się o krzesło barowe stając przed swoim kapitanem. 

- Spocznij żołnierzu. - niezwrócony przeprosinami, nie odrywał ode mnie przymrużonych oczu. - Hańbisz mundur Wehrmachtu swoim pijackim zachowaniu. - zwrócił się do niższego stopniem żołnierza dość ostrym tonie, co nie przeszło uwarzę paru klientów lokalu w pobliżu. - Jutro rano dostaniesz reprymendę za swoje zuchwałe zachowanie. A teraz wracaj do jednostki i do zmiany nawet nie wychylaj się. Czy to zrozumiałe? - agresywnie, ale trzymając się w ryzach rozkazał swojemu podwładnemu.

Świt Dla NasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz