WARSZAWA, Październik, 1943 rok
Podniosłam dyskretnie wzrok na osobę stojącą w drzwiach i powolnie poszła w moim kierunku. Nie mówiłam nic, czekając na rozwój wydarzeń. Starszy mężczyzna w końcu przystaną przy moim stoliku, odsuwając dla siebie krzesło.
- Cieszę się z Pani udanej wygranej. - przerwał tą długą ciszę, siadając na przeciw mojego stołka.
- Słucham? - podniosłam już pewnie wzrok na niego, odkładając na stół książkę obok filiżanki herbaty.
- Niech Pani nie będzie tak skromna. - usiadł obok, podnosząc rękę w powietrzu kierując chwilowe spojrzenie na bar.
- Tylko miałam okazję założyć piękną sukienkę. - odpowiedziałam mu, prostując się na dźwięk odbezpieczającej się broni w sali. Wychyliłam się, aby zauważyć mężczyznę stojącego przy barze z pistoletem jawnie w ręku. Zwróciłam też uwagę na klientów, którzy mieli przestraszone twarze na widok tej dwójki, choć może i trójki wliczając jednego na zewnątrz. - Czemu zawdzięczam pańskie towarzystwo, Panie ...?
- Mamy dla Pani propozycję. Niekoniecznie dla Pani pokroju. Jednak twój znajomy poprosił mnie, abym zafundował Ci szkolenie. Tylko muszę powiedzieć ci jedno. - zrobił pauzę przekrzywiając swoją głowę, obserwując moją osobę z zaciekawieniem. - To nie będzie takie szkolenie jak robią AK-owcy. - uśmiechnął się złośliwie, wyciągając coś z kieszeni z płaszcza. Na chwilę stanęło mi serce nie wiedząc co wyciąga. W końcu to bandyta. Wypuściłam powietrze, kiedy dał na stół papierosy z złotą zapalniczką. Wyciągnął jedną po czym odpalił i powiedział - Więc jaka jest twoja decyzja, Hanno?
- Czemu Pan chce mi pomóc? - zapytałam wprost, nie oczekując od niego jakiś miłych słów.
- Nie ja. Ja tylko przyjąłem prośbę od Pani znajomego.
- Nie rozumiem. Jakiego znajomego? - zaciekawiona, przybliżyłam się do stolika.
- Przyślę po Panią za jakiś czas. To będzie ciekawy przypadek. - odparł udając tak teatralnie zaciekawionego, wstając i odchodząc zabierając ze sobą rzeczy.
- Kiedy? - dziarsko podniosłam głowę w jego stronę patrząc na tył jego sylwetki.
- Miłego dnia, Panno Bielik. - odwrócił się do mnie z papierosem w ustach.
Obserwowałam jeszcze jak opuszcza lokal razem ze swoim człowiekiem i kierują się na zachód, do centrum. Oderwałam wzrok od szklanych drzwi, na klientów tej kawiarni, którzy wrócili do swoich spraw, jak i również ja. Może wydawać się, że na mieszkańców Warszawy to wielki szok, gdy spotka na swojej drodze gangstera. Jednak prawda jest taka, że gdyby nie oni - to miasto upadło od pierwszych dni okupacji. To oni napędzają gospodarkę, lecz też okradają. To dziwny związek, którego nie chcę nawet zrozumieć. To oni tworzą fałszywą nadzieję, że to miasto jest w władaniu Polaków, choć nielegalnymi koneksjami.
Zamknęłam książkę, nie chcąc łudzić się, że mogę zmienić bieg historii, tak jak bohaterzy w książkach. Bądźmy szczerzy - nie jestem żadnym szpiegiem ani nawet żołnierzem z krwi i kości. Może mój ojciec coś znaczy, ja już nie. Dopiłam herbatę i wstałam. Ubierając bezowy płaszcz, spakowałam swoje rzeczy i zapłaciłam przed wyjściem.
Poczułam zimny, porywisty wiatr gdy wyszłam na zewnątrz kawiarni. Wyciągając skórzane rękawiczki z torebki, przeszłam przez ulice na drugą stronę. Kierując się ulicami Warszawy, poczułam jakiś taki spokój. Nie odczuwam już, że mam nóź na gardle i bałam się poruszyć. Teraz ta pętla zerwała się, a ja mogę powiedzieć, że mogę oddychać pełną piersią.
CZYTASZ
Świt Dla Nas
Fiksi SejarahCórka wysoko postawionego człowieka Armii Krajowej jest przez wir zdarzeń przypięta do muru, musząc być pokorna. Rozdarta między trzema flagami, nie dających jej szans na zrozumienie nowej rzeczywistości. Zagubiona, dostaje możliwość od złego omenu...