Warszawa, Czerwiec1943 rok
Obudziłam się całkiem połamana, jakbym spała na kamieniu niż w łóżku. Przetarłam swoje oczy, a na jednym z koniuszków palcu znalazłam małe czarne mikroskopijne kuleczki. Wyczuwając je wokół powiek, wiedziałam, że to wczorajszy tusz do rzęs, którego nie zmyłam jak to miałam zwyczaju. Nie mając pojęcia która godzina, wyskoczyłam z łóżka spoglądając na jasny poranek za brudnym oknem. Kilkoma ruchami złożyłam zielony koc, którym była przykryta. Mając nadzieję, że to co się stało wieczorem, niemiało miejsca i to tylko głupi koszmar, który wytworzył się w mojej chorej głowię przez przemęczenie. Dotknęłam zimnej podłogi, a moje ciało przeleciało nieprzyjemny treść. Spojrzałam na drewnianą podłogę, gdzie obok łóżka leżały położone buty. Zmieszana nadzieją połączoną ze smutkiem kieruje się do salonu, gdzie powinien leżeć jak zawsze idealnie pościelona kanapa, na której ojciec niegdyś spał z matką, a od czterech lat spał sam. Nasłuchują ciszę jaka panowała w mieszkaniu, delikatnie otworzyłam drzwi od mojego pokoju, aby przejść dalej do mieszkania. Weszłam do salonu z myślą, że naprawę przemęczyłam się i mój umysł zrobił mi nieśmieszny żart.
Mój wzrok pokazywał zupełnie inną rzeczywistość. Na miejscu ojca nie spał on, a nieznany mi mężczyzna. Rozpoznając płytki sen intruza, nie odważyłam się na dalsze kroki w jego stronę. Chciałam się wycofać, ale przez skrzypiącą podłogę nie udało mi się być niesłyszalną. Dźwięk odbezpieczającej się broni zbił mnie z tropu, a moje serce stanęło i automatycznie drążymi dłonimi podniosłam na tyle, na ile pozwalało mi moje spalatalizowane ciało. Z przerażeniem spojrzałam na niego, modląc się o szybką śmierć. Ten jednak tylko podniósł się z kanapy celując we mnie pistolet. Szybko schował broń za pasek spodni, dając mi czas na wypuszczenie wstrzymanego powietrza w płucach.
- Opuść ręce. Ja nie gestapo. - odezwał się niskim, chrupkim głosem. -Usiądź. - rozkazał, pokazując prawą ręką krzesło przy stole. Nie mając w niczym oparcia, posłusznie równo z nim usiadłam z lękiem o swoje życie. - Pewnie zastanawiasz się czemu tu jestem.- ziewnął, wyprzedzając moje nieme pytanie. - Twój ojciec poprosił mnie, abym w razie jakby go złapali, mam się tobą zaopiekować. - kontynuował, odpalając papierosa, który wyciągnął z kurtki. - Więc jestem. Spakuj się, przenosimy się do mojego mieszkania. Bo tu... - przerwał, rysując niewidzialne kółko na suficie swoim palcem. - ... nie zostaniesz. Każdej chwili mogą wpaść Szkopi.
-Ale skąd... - wyjąkałam tylko dwa słowa, nie wiedząc jak poukładać resztę zdań, aby miały choć trochę sensu.
-Twój ojciec zadzwonił do mnie, abym Cię przechwycić zanim te skurwysyny przybędą. - opowiedział, jakby wiedział o co zapytam.
-Wiedział, że będą? - zapytałam głupio, nie wierząc w to wszystko. Tata wiedział o planie i nic nie zrobił z tym, wiedząc, że jakby go złapali, to już nigdy by go nie wypuścili za swoją działalność.
-Wiedział o tym. Nie wiem czemu nie uciekł. Nie wiem co nim kierowało. Nie znałem go dobrze. On był tylko moim generałem. Wykonałem tylko jego rozkazy. - potwierdził to co oprawiałam się od początku.
-Był?- zapytałam go nie wierząc to co słyszę. Już postawili na nim krzyżyk?
-Źle to zabrzmiało. - wytłumaczył się mężczyzna, czując się zapewne niezręcznie. W dzisiejszych czasach "był", a "jest" to ogromna różnica. - Dobra, zapewne chcesz się szykować do pracy. Ja muszę wyjść stąd, aby nie złapali i mnie. Jeśli jest taka możliwość, to wyjdź za pół godziny stąd, bo za godzinę będzie patrol pełen granatowych. Zapewne marzą, aby złapać córkę generała Ledóchowskiego i wysłać do obozu na Oświęcim. - wstał, mówiąc to wszystko, jakby to nic nie znaczyło. - Bym zapomniał, przyjdę po ciebie po twojej pracy. -wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie sam na sam z moimi niepewnościami czy moje życie właśnie się skończyło wraz nadejściem nowego rozdziału.
CZYTASZ
Świt Dla Nas
Ficción históricaCórka wysoko postawionego człowieka Armii Krajowej jest przez wir zdarzeń przypięta do muru, musząc być pokorna. Rozdarta między trzema flagami, nie dających jej szans na zrozumienie nowej rzeczywistości. Zagubiona, dostaje możliwość od złego omenu...