30. Śródmieście

7 0 0
                                    

Warszawa, Sierpień, 1944 roku

1.

Byliśmy ostatnimi, którzy pomagali ocalałym cywilom z rzezi na Woli oraz też mieszkańcom Starego Miasta przejść przez kanały zbudowane pod miastem. Rozkaz był prosty i zrozumiały. Wprowadzić każdego cywila do tunelów kanalizacyjnych, gdzie będą czekać na nich przewodnicy, którzy poprowadzą ich przez różnymi zakrętami na odpowiedne miejsce. Raz jedna grupa wysłana była do dzielnicy Śródmieścia, drugą natomiast na Żeligowskiego. Zależności od stanu zdrowia, wybierali kto potrzebuje opieki, a kto nie jest nawet ranny. Owszem, na Żoliborzu był punkty medyczne. Tylko, że na Śródmieście było więcej lekarzy. 

Cała akcja trwała przez kilka godzin, będąc pod ostrzałami niemieckich żołnierzy. Nie udało się nam wszystkich ewakuować z powodów głównie czasowych. Niektórzy nie chcieli opuścić swojego domu, inni bardziej się martwili czy hitlerowcy ich zabiją za rozmowę z powstańcami. Inni podali inny wymyślny powód. Nie chcąc narażać siebie i innych - skończyliśmy ewakuację dopiero o świcie, gdzie już nie byliśmy zbyt bezpieczni. Zamykając za sobą właz, ruszyliśmy jako ostatni wprost na Śródmieście, gdzie czekał na nas grupa, która ewakuowała jako pierwsza.  

***

Wychodząc z publicznej łaźni, w końcu pozbyłam się brzydkiego zapachu jaki zalatywał od każdego kto miał przyjemność iść kanałami. Myślałam, że po Woli już przyzwyczaję się do tego. Jednak im bliżej byliśmy dzielnicy, tym bardziej woda z kanałów się podnosiła. Dodatkową atrakcją były bombardowane raz na jakiś czas tunele, które przez wybuchy - wylewały wodę, co poziom wody rósł i rósł. 

- Dziewczyny nie wiem jak wy, ale ja już będę doceniać prace ludzi w kanałach. - dziewczyna z plutonu usiadła na ławce, ubierając buty przed łaźnią. 

- Tyle musiało się zdarzyć, żebyś przezwyciężyła strach przed szczurami? - zaśmiała się druga, zapinając sukienkę od przodu. 

- A ty, Dzida? Jak się trzymasz? - z troską usiadła obok mnie Bibi, poprawiając swoje okulary.

- Jak dla mnie, to dajcie mi łóżko i obudźcie mnie jutro. - zawiązałam but, nie zerkając na nie. 

- Dziewczyny, możecie nasz zostawić? - przerwał nam Piga, podchodząc do nas.

- Jasne. - uśmiechnęła się jedna dwuznacznie, zabierając stąd pozostałe. - Będziemy w banku. - oznajmiła i szepnęła do drugiej na ucho. 

- Co jest? - nawet nie spojrzałam na niego, dalej wiążąc buta.

- Tak na poważnie. Co jest między Tobą, a Gryfem? 

- Co? - głupio zapytałam, nie chcąc wyjść na zaniepokojoną jego pytaniem. - A co ma być? - prychnęłam, choć w głębi duszy wiedziałam o co mu chodzi. 

- Możesz bajerować, ale nie mnie. - rozsiadł się pewnie, wyjmując z kieszeni papierosy razem z zapałkami. - Cholera. - poirytowany, spojrzał srogo na zapałki. - Musiały zamoknąć w kanale. 

- W plecaku mam zapalniczkę jak chcesz. - pokiwałam głową plecak, który leżał obok. 

- Wyjdą z Ciebie ludzie. - zmierzył mi włosy, a mój warkocz rozpadł się po jego ruchach. 

- No i coś ty narobił? Dzieciak z Ciebie. - pokiwałam głową na znak mojego niezadowolenia. 

- Wybacz królowo dramatu. - pochylił się nade mną, zabierając plecak. - No i gdzie to jest. - usiadł z powrotem, przeszukując mój plecak. - O, mam. - gwizdnął, widząc moją zapalniczkę przywiezioną z Krakowa. - Takie zapalniczki widziałem u wysoko postawionych SSManów. Niezły łup wojenny. 

Świt Dla NasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz