5

896 63 22
                                    

Nie wiem ile czasu dokładnie minęło. Strasznie bolała mnie głowa jak i w zasadzie całe ciało. Otworzyłam oczy. Byłam w jakiejś sypialni. Nie poznawałam tego miejsca. Jedynym światłem była mała czerwona lampka obok łóżka.

Wstałam z łóżka z zamiarem dojścia do drzwi. Po pierwszym kroku z hukiem upadłam na podłogę.

- Kurwa mać - krzyknęłam z bólu.

Zdałam sobie sprawę, że naprawdę musiałam być mocno obita, dodatkowo ciągle kręciło mi się w głowie.

- Witaj sarenko - usłyszałam ten jeden najbardziej wkurwiający głos - nie powinnaś się ruszać z łóżka w takim stanie.

- Nie dotykaj mnie - warknęłam gdy zobaczyłam, że schyla się by mnie podnieść - sama sobie poradzę.

Demon nic sobie nie zrobił z mojego gadania i po chwili ostrożnie wziął mnie na ręce.

- Tak, właśnie wiem jak wygląda twoje radzenie sobie. Mogłoby być z tobą jeszcze gorzej gdybym w porę cię wtedy nie ochronił.

On mnie.. uratował? Byłam w kompletnym szoku. Miłym szoku, jednak myśl, że teraz mam dług u tego zjeba szybko wypaliła ze mnie to szczęście. Chłopak delikatnie położył mnie na łóżku i przykrył kocem.

Teraz dopiero zrozumiałam, że jestem w jego pokoju. Kształtem przypominał trochę mój pokój jednak umeblowanie było zupełnie inne. Na ścianach dostrzegłam wiszące poroża i broń.
Nie dość, że uratował mi życie to jeszcze się mną opiekuje, zajebiście po prostu świetnie.

- Ile czasu byłam nieprzytomna?

Zapytałam słabo widząc jak odchodzi w głąb pokoju. Na dźwięk mojego głosu odwrócił się i oparł biodrami o stół na środku pokoju.

- Tylko cały dzień. Wykorzystałem ten czas na naprawdę twojego łuku, który trochę ucierpiał - wyciągnął z za pleców moją broń.

Świat sobie chyba ze mnie żartuje. Już trzy długi mam u niego. Może być gorzej?

- Należy mi się chociaż jakieś miłe słówko co? Sarenko?

O chuj mu chodzi z tą serenką. Zaraz mu zasadze kopa jak sarenka.

- Pierdol się - fakt, że uratował mi życie wcale nie oznaczał, że nagle nie będę go nie znosić.

Chłopak westchnął i odepchnął się od blatu podchodząc w moją stronę. Z jego głowy zaczęło wyrastać długie poroże a jego oczy świeciły się jasną czerwienią. Nachylił się nade mną biorąc mój podbródek w dwa palce i odwrócił w swoją stronę.

- Co się mówi? - zapytał zaciskając uścisk.

Znowu ciarki przeszły mi po plecach. Nie miałam nawet jak się obronić w tym momencie. To on rozdawał karty a ja musiałam przyjąć jego zasady. Mruknęłam ciche dziękuję chcąc odwrócić od niego głowę.

Nie pozwolił mi na to tylko jeszcze mocnej mnie chwycił.

- Nie słyszałem.

- Dziękuję.

Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, które intensywnie wpatrywały się we mnie.

- Za?

- Kipsz sobie ze mnie? - mruknęłam nieprzyjemnie.

- Nie będę kolejny raz się powtarzać sarenko. Nie prowokuj mnie.

Jego uścisk zaczął delikatnie palić moją skórę. Mój oddech przyspieszył a ja nie byłam w stanie wziąć pełnego oddechu. Było mi słabo coraz bardziej.

- Dziękuję, że mnie uratowałeś - powiedziałam w końcu.

- I?

- I, że zaopiekowałeś się mną - przełknęłam ślinę - i naprawiłeś mój łuk.

Po tych słowach uścisk zniknął a ja znowu mogłam oddychać. Poroże chłopaka zniknęło a jego twarz wróciła do normalności.

- Grzeczna dziewczynka - zaśmiał się i postawił mi szklankę wody na szafce - słowa tak bardzo nie bolą prawda sarenko?

Po tych słowach po prostu wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Ułożyłam głowę na poduszce zamykając oczy. Jak ja go kurwa nienawidzę.

Alastor x reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz