Nie wiem ile czasu dokładnie minęło. Strasznie bolała mnie głowa jak i w zasadzie całe ciało. Otworzyłam oczy. Byłam w jakiejś sypialni. Nie poznawałam tego miejsca. Jedynym światłem była mała czerwona lampka obok łóżka.
Wstałam z łóżka z zamiarem dojścia do drzwi. Po pierwszym kroku z hukiem upadłam na podłogę.
- Kurwa mać - krzyknęłam z bólu.
Zdałam sobie sprawę, że naprawdę musiałam być mocno obita, dodatkowo ciągle kręciło mi się w głowie.
- Witaj sarenko - usłyszałam ten jeden najbardziej wkurwiający głos - nie powinnaś się ruszać z łóżka w takim stanie.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam gdy zobaczyłam, że schyla się by mnie podnieść - sama sobie poradzę.
Demon nic sobie nie zrobił z mojego gadania i po chwili ostrożnie wziął mnie na ręce.
- Tak, właśnie wiem jak wygląda twoje radzenie sobie. Mogłoby być z tobą jeszcze gorzej gdybym w porę cię wtedy nie ochronił.
On mnie.. uratował? Byłam w kompletnym szoku. Miłym szoku, jednak myśl, że teraz mam dług u tego zjeba szybko wypaliła ze mnie to szczęście. Chłopak delikatnie położył mnie na łóżku i przykrył kocem.
Teraz dopiero zrozumiałam, że jestem w jego pokoju. Kształtem przypominał trochę mój pokój jednak umeblowanie było zupełnie inne. Na ścianach dostrzegłam wiszące poroża i broń.
Nie dość, że uratował mi życie to jeszcze się mną opiekuje, zajebiście po prostu świetnie.- Ile czasu byłam nieprzytomna?
Zapytałam słabo widząc jak odchodzi w głąb pokoju. Na dźwięk mojego głosu odwrócił się i oparł biodrami o stół na środku pokoju.
- Tylko cały dzień. Wykorzystałem ten czas na naprawdę twojego łuku, który trochę ucierpiał - wyciągnął z za pleców moją broń.
Świat sobie chyba ze mnie żartuje. Już trzy długi mam u niego. Może być gorzej?
- Należy mi się chociaż jakieś miłe słówko co? Sarenko?
O chuj mu chodzi z tą serenką. Zaraz mu zasadze kopa jak sarenka.
- Pierdol się - fakt, że uratował mi życie wcale nie oznaczał, że nagle nie będę go nie znosić.
Chłopak westchnął i odepchnął się od blatu podchodząc w moją stronę. Z jego głowy zaczęło wyrastać długie poroże a jego oczy świeciły się jasną czerwienią. Nachylił się nade mną biorąc mój podbródek w dwa palce i odwrócił w swoją stronę.
- Co się mówi? - zapytał zaciskając uścisk.
Znowu ciarki przeszły mi po plecach. Nie miałam nawet jak się obronić w tym momencie. To on rozdawał karty a ja musiałam przyjąć jego zasady. Mruknęłam ciche dziękuję chcąc odwrócić od niego głowę.
Nie pozwolił mi na to tylko jeszcze mocnej mnie chwycił.
- Nie słyszałem.
- Dziękuję.
Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, które intensywnie wpatrywały się we mnie.
- Za?
- Kipsz sobie ze mnie? - mruknęłam nieprzyjemnie.
- Nie będę kolejny raz się powtarzać sarenko. Nie prowokuj mnie.
Jego uścisk zaczął delikatnie palić moją skórę. Mój oddech przyspieszył a ja nie byłam w stanie wziąć pełnego oddechu. Było mi słabo coraz bardziej.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś - powiedziałam w końcu.
- I?
- I, że zaopiekowałeś się mną - przełknęłam ślinę - i naprawiłeś mój łuk.
Po tych słowach uścisk zniknął a ja znowu mogłam oddychać. Poroże chłopaka zniknęło a jego twarz wróciła do normalności.
- Grzeczna dziewczynka - zaśmiał się i postawił mi szklankę wody na szafce - słowa tak bardzo nie bolą prawda sarenko?
Po tych słowach po prostu wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Ułożyłam głowę na poduszce zamykając oczy. Jak ja go kurwa nienawidzę.
CZYTASZ
Alastor x reader
FanfictionPomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu! ___ - Co do cholery robi tu ten uśmiechnięty psychol?! - powiedziałam patrząc z wrogością na czer...