- Więc naprawdę nie chciałaś się spotkać ze mną z powodu Voxa? - zapytałam zdziwiona wchodząc do pracowni dziewczyny.
Kilka godzin wcześniej poprosiła mnie o spotkanie wykluczając jakiekolwiek powiązanie z Voxem. Pomimo nowego telefonu jaki posiadałam Vel i tak mnie znalazła.
- Słuchaj mała, nie obchodzą mnie jego rozterki czy inne problemy. Nie zamierzam tracić z tobą kontaktu tylko dlatego, że mu coś odjebało. Nie moja sprawa - wzruszyła ramionami odkładając na chwilę telefon.
- A jak on..
- Miło być zero Voxa - przerwała mi na co westchnęłam cicho, przecież sama dałam warunki spotkanie - Nie martw się o niego, to duży chłopiec poradzi sobie, nawet pomimo tego, że jest czasem bezmyślną suką.
- Ale, że mówi to największa suka w piekle? - uniosłam brew śmiejąc się cicho.
- Nie pozwalaj sobie - sprzedała mi lekkiego kuksańca w bok - Jedyne co mnie dziwi w tym wszystkim to dlaczego akurat Radiowy Demon.
- Ja.. cóż.. - podrapałam się po głowie, sama nie znałam odpowiedzi.
- To twoja decyzja [Y/N], nie moja ani nie tego niebieskiego narwańca. Wierze, że potrafisz sobie poradzić w każdej sytuacji. Kto jak nie ty potrafi tak dobrze zmiażdżyć Valentino, hm? Jak ci śmieszek zajdzie pod skórę to krzyżyk na drogę dla niego.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Tak bardzo się cieszyłam, że mam wsparcie u dziewczyny. Czego mogłam chcieć więcej? No może tylko pogodzenia z chłopakiem ale w aktualnym momencie nie wchodziło to w grę. Nie chciałam go widzieć.
- Dobra dość o tym, wezwałam cię tu w sprawie służbowej.
- A już myślałam, że się martwisz o mnie - wyraz twarzy dziewczyny mówił wszystko, znowu głośno się zaśmiałam - jaka kolekcja tym razem?
Dziewczyna przez chwilę wyszukiwała czegoś w telefonie aż w końcu pokazała mi swoją wizje na nowe stroje.
- Bierzemy się do dzieła!
____
Nie wiedział ile czasu był poza domem. Nie obchodziło go to. Przechadzał się ciemnymi i brudnymi uliczkami jednej z kilku stref granicznych. Musiał wyrwać się z wieży a w tym miejscu przynajmniej nikt nie będzie zawracać mu głowy.
Czuł złość a wszechogarniająca niemoc tylko dobijała jego stan. W końcu na to zasłużył, prawda? Nie wiedział czy bardziej chce zajebać siebie czy tego uśmiechniętego chuja. To nie tak, że zrzucał całą wine na niego. Sam przekroczył granice ale wiedział, że Alastor na pewno ma z tym coś wspólnego a widok jego kruszyny z tym chujem tylko potwierdzał te przypuszczenia.
Tak bardzo chciał cofnąć czas. Niestety nie posiadał tej umiejętności, chociaż gdyby posiadał czy naprawdę dałby radę temu zapobiec?
Zawsze starał się być dla niej najlepszy. Traktował ją inaczej niz wszystkich. Kochał ją z całego serca. Starał się ją chronić, być jej wsparciem. Teraz nie dość, że czuł się zdradzony to jeszcze sam wbił sobie kołek w serce.
Pod wpływem emocji kopnął leżącą na ziemi puszkę, która wylądowała przed osobą, której nie spodziewał się zobaczyć.
- Witaj mój stary przyjacielu - powitał go z tym samym szerokim uśmiechem co kilka lat wcześniej, zamarł stając w miejscu - Skąd ta gburowata mina mój drogi? Czyżbym zabrał ci kogoś naprawdę cennego? Hm?
Rozchodzący się echem gorzki śmiech demona tylko przelał czarę goryczy.
- Ty gnoju..
CZYTASZ
Alastor x reader
FanfictionPomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu! ___ - Co do cholery robi tu ten uśmiechnięty psychol?! - powiedziałam patrząc z wrogością na czer...