Następnego dnia, zaraz po obiedzie przebrałam się w wygodniejsze ubrania i zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie chłopak.
- Stresujesz się? - zapytał gdy wsiedliśmy razem do limuzyny Charlie.
- Jestem chujowa Dust.. - zaczęłam zakrywając twarz dłońmi.
- Hej! [Y/N]! Nie mów tak! - chłopak chwycił mnie za dłonie odkrywając moją twarz - chociaż na jego miejscu też bym się wkurwił - spojrzałam na niego krzywo, naprawdę świetnie pocieszenie Dust - Ale oboje wiemy, że dużo dla niego znaczysz więc raczej ucieszy się, że w końcu cię widzi, przeprosisz go, przeruchacie się na pocieszenie..
- Japierdole Angel jesteś obleśny.
- Ja tylko..
- Nic. Już. Nie. Mów.
Proszenie Angela o radę to najgorsze co mogłam zrobić. Powoli dojeżdżaliśmy do wieży. Stres wyżerał mnie coraz bardziej.
Gdy limuzyna zatrzymała się przed budynkiem z oporem ruszyłam się z siedzenia. Coraz bliżej konfrontacji.
Weszliśmy do budynku. Chłopak pożegnał się ze mną i ruszył do innej części.Wsiadłam do windy i drżącą ręką kliknąłem przycisk ostatniego piętra. Całe moje ciało się trzęsło a ja zaczęłam gryźć wargi ze stresu.
Cała jazda w górę minęła mi jak sekunda. Winda zatrzymała się wydając charakterystyczny dźwięk a drzwi po chwili rozsunęły się.
Niepewnym krokiem weszłam do środka rozglądając się dookoła. Usłyszałam jakiś szelest w salonie. Wdech wydech. Skierowałam swoje kroki do głównego pokoju gdzie zastałam Voxa siedzącego na kanapie z jakimś alkoholem. Odchrząknęłam cicho by zwrócić na siebie uwagę.
Chłopak podniósł głowę i w błyskawicznym tempie znalazł się obok mnie zgarniając w swoje ramiona.
- [Y/N].. Tak się cieszę, że wróciłaś..
Objęłam chłopaka rękami w pasie wdychając jego zapach. Teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo mi go brakowało.
- Przepraszam Vox.. - mruknęłam cicho.
Chłopak chwycił dłońmi moją twarz i pocałował w czoło.
- Spokojnie słońce, nie będziesz musiała tam więcej wracać. Na pewno nie teraz gdy ten pierdolony zjeb tam siedzi - zaczyna się.
- Ale.. Vox - jak miałam mu powiedzieć, że przyszłam tylko na chwilę? - ja.. ja tam wracam, jeszcze dzisiaj.
Ściągnęłam jego dłonie z mojej twarzy robiąc krok w tył. Wyraz twarzy chłopaka diametralnie się zmienił.
- Zamierzasz wracać do tego jebanego radiowego przychlasta? Tak? To chcesz mi kurwa powiedzieć?! Dobrze się musiałaś chyba zabawiać skoro nawet nie raczyłaś napisać jednej jebanej wiadomości! - stałam w kompletnym szoku, chyba pierwszy raz podniósł na mnie głos.
- Vox.. to nie tak..
- Prawie zginęłaś w tamtym obskurnym miejscu! I już zamierzasz tam wracać!Co? Ten jebany śmieć już okręcił sobie ciebie wokół palca?!
- Skończ! - krzyknęłam głośno - tu wcale nie chodzi o Alastora!
- Nie wymawiaj jego imienia w tym budynku! - chłopak denerwował się coraz bardziej, jak miałam to powstrzymywać?
- Tu chodzi o moich przyjaciół, którym muszę pomóc, rozumiesz?!
- A może ten czerwony pajac wysłał cię tu na przeszpiegi co?
- Jak możesz tak mówić..
- A co może nie mam racji? - chłopak złapał mnie za bluzę szarpiąc mną - aż tak dałaś się sprzedać?! Nie obchodzą cię już ludzie, którzy byli z tobą od początku?!
- Vox puść mnie! - w oczach zbierały mi się łzy.
- Naprawdę ten gnój jest warty porzucenia tego wszystkiego?! Nie zapominaj, że to dzięki mnie jesteś kimś rozumiesz?!
- Nie wiedziałam, że Alastor tam jest!
Krzyknęłam zrozpaczona. Wtedy stało się coś czego się nigdy bym się nie spodziewała. Poczułam mocne pieczenie na moim lewym policzku. Uderzył mnie..
Złapałam się za bolące miejsce a łzy spłynęły mi w końcu po twarzy.Spojrzałam na chłopaka, który chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co zrobił.
- [Y/N].. ja.. przepraszam.. słońce..
Próbował złapać mnie za rękę ale szybko się odsunęłam. To jest za dużo. Odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę wyjścia.
- [Y/N]!! Proszę!! Przepraszam! Nie chciałem cię skrzywdzić! [Y/N]!!!
Na przeprosiny było trochę za późno. Wybiegłam z płaczem z budynku mijając po drodze Velvette, która próbowała mnie zatrzymać lecz bezskutecznie.
Biegłam nie zatrzymując się.Gdy bieg wykończył mnie wystarczająco weszłam w jakiś zaułek siadając na ziemi. Nie przejmowałam się brudem czy czymkolwiek.
Czułam się jak totalne gówno. Osoba, która była dla mnie jak rodzina, którą kochałam potraktowała mnie w tak podły sposób. Łzy ciągle płynęły mi po twarzy. Wiem, że również nie pozostawałam bez winy ale wciąż czułam, że nie zasłużyłam na to.
Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej obejmując je rękoma. Straciłam wszystko co było dla mnie ważne.
Przez zmęczenie dzisiejszymi wydarzeniami, po prostu zasnęłam. Wśród śmieci, smrodu, brudu a przede wszystkim w żałości i nienawiści, które do siebie odczuwałam.
CZYTASZ
Alastor x reader
FanfictionPomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu! ___ - Co do cholery robi tu ten uśmiechnięty psychol?! - powiedziałam patrząc z wrogością na czer...