12

831 50 16
                                    

- Nie sądzisz, że jest zbyt kolorowe? - zapytałam przyglądając się naszym wstępnym kreacjom.

Wzięłam ciemniejszy materiał zastępując nim jaśniejszą tkaninę. Wygląda dużo lepiej.

- Jak zwykle nie zawodzisz.

- Uczeń przerósł mistrza - uśmiechnęłam się i zarzuciłam włosami.

- Już sobie tak niepochlebiaj - prychnęła pod nosem lecz ja dostrzegłam lekki uśmieszek na jej twarzy - Myślę, że skończyliśmy na dzisiaj.

Wyciągnęła telefon robią kilka zdjęć, oczywiście nie odbyło się bez mojego głupiego wchodzenia w kadr za co prawie dostałam po głowie.

- Mam nadzieję, że poprosisz mnie jeszcze o pomoc - sięgnęłam po swoją torbę leżącą na ziemi.

- Masz jeszcze jakieś wątpliwości? - uniosła na mnie wzork z nad telefonu.

- Ależ oczywiście, że nie.

Zaśmiałam się i pożegnałam z dziewczyną. Zamiast do wyjścia skierowałam się w stronę planu filmowego. O ile mnie pamięć nie myli Angel powinien tu jeszcze być. Modliłam się tylko o to by nie spotkać tej jebanej ćmy.

Nie byłam w stanie pojąć jak człowiek o zdrowych zmysłach może chcieć pracować dla tego szkodnika. Ledwo da się z nim wytrzymać pod jednym dachem. Chociaż umówmy się, Angel nie był ani trochę normalny.

Moja szczęśliwa passa wciąż trwała. Plan filmowy byl opustoszały nie licząc kilka osób sprzątających ten brudel. Ruszyłam w stronę garderoby chłopaka, zapukałam do drzwi i czekałam aż biało włosy mi otworzy by przypadkiem nie powtórzyć kompromitującej sytuacji z naszego pierwszego spotkania.

Po kilku sekundach drzwi otworzyły się a ja mogłam dostrzec w nich chłopaka.

- Angel?! Co ci się stało?! - wrzasnęłam przerażona widząc chłopaka z podbitym okiem.

- To nic [Y/N] - wzruszył ramionami odchodząc w głąb pokoju.

- Jak to nic?! - weszłam do środka zamykając drzwi - Masz jebaną śliwę pod okiem a ty mi mówisz, że to nic?! - Zmartwienie mieszało się z irytacją.

- A możesz przestać się w końcu wydzierać? - chłopak usiadł na fotelu poprawiając nałożony na siebie szlafrok - To.. to wypadek przy pracy. Nic poważnego.

Usiadłam na krześle obok patrząc ze zmartwieniem na swojego przyjaciela.

- Angel, jeśli to sprawka Valentino wiesz, że możesz mi o tym powiedzieć. Przecież wiesz, że mogę..

- Co? Co kurwa możesz?! - wykrzyczał wstając z fotela  - Znowu zaczniesz swoje cudowne przedstawienie przez które będę musiał znosić jeszcze większe katusze?! Ty nie rozumiesz, że z każdą twoją interwencją jest tylko coraz gorzej?!

Otworzyłam szerzej oczy patrząc ze szczerym zdziwieniem na chłopaka. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że w ten sposób mogę tylko bardziej mu zaszkodzić. Jak widać myślenie nie jest moją mocną stroną. Znowu coś spierdoliłam. Kolejne wyrzuty sumienia.

- Angel.. - wściekły chłopak odszedł w stronę okna opierając się rękoma o parapet.

- Naprawdę zdaje sobie sprawę, że chcesz mi pomóc ale nie pomagasz mi
[Y/N]!! Od zawsze potrafiłem zadbać o siebie. Byłem posłuszną dziwką na każde zawołanie! Zawsze robiłem to co mi kazał i zawsze było dobrze dopóki ty się nie wtrąciłaś!

Nieprzyjemne uczucie rozchodziło się po moim wnętrzu. Czułam jak łzy podchodzą mi do oczu.

- Przepraszam, że jesteś moim przyjacielem i za wszelką cenę chce ci pomóc! Przepraszam, że za każdym razem gdy chce coś zrobić dobrze wychodzi chujowo!

- To może przestań robić cokolwiek?! - odwrócił się w moją stronę.

Zapadła cisza w której mierzyliśmy się złowrogimi spojrzeniami. Zacisnęłam dłonie w pięści starając się choć w mniejszym stopniu zapanować nad emocjami.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy co straciłam chcąc ci pomóc - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

Czułam mocne, wręcz bolesne pulsowanie w skroniach lecz dużo bardziej bolesne były jego słowa.

- Nigdy cię o to nie prosiłem - ręce zaczęły mi drżeć a tętno przyspieszyło niebezpiecznie.

Odwróciłam się na pięcie idąc w stronę drzwi. Nie odezwałam się ani słowem, po prostu wyszłam trzaskając drzwiami. Przynajmniej w ten sposób mogłam się lekko wyżyć.

Nie wiem czy bardziej byłam wściekła czy jednak smutna. Szłam szybkim tempem chcąc już po prostu wrócić do domu.

- Przepraszam! - przy windzie zaczepił mnie wąż - Jak dostanę się do Vee..-

- Spierdalaj - przerwałam mu i zamknęłam drzwi od windy tuż przed jego nosem.

Odetchnęłam głośno. Może nie było to najmilsze potraktowanie ale gdybym chciała dla wszystkich być zawsze miła to by mnie już dawno szlag trafił.

Gdy winda zatrzymała się ze zdziwieniem zauważyłam duże zbiorowisko ludzi. Uniosłam brew zmierzając do wyjścia. Zatrzymałam się jednak po usłyszeniu tego jednego głosu.

Odwróciłam się niepewnie w tamtą stronę, głowa Voxa wystawała lekko ponad tłum. Zalał mnie zimny pot. Ekran chłopaka był popękany i praktycznie zrujnowany po jednej stronie. Sam chyba ledwo co widział na drugie oko.

Stałam w miejscu nie wiedząc co zrobić. Powinnam podejść? Uciec?

Gdy wzork chłopaka padł na mnie, spłoszony moim widokiem szybko teleportował się w inne miejsce. Pod wpływem impulsu pospiesznie zaczęłam wracać się do windy. Moja droga została jednak odcięta.

- Nie powinnaś tutaj przychodzić - spojrzałam z wymalowaną na twarzy złością na intruza stojącego przede mną.

- Puść mnie do niego Val.

- Nie zmuszaj mnie do użycia siły sweetheart.

- Muszę do niego iść! - krzyknęłam zirytowana.

- A czy nie przeszło ci przez tą małą niemądrą główkę, że on nie chce cię widzieć? Naprawdę chcesz jeszcze bardziej pogorszyć sprawę? - spuściłam wzrok - Też tak myślałem, dlatego mówię ci poraz ostatni, opuść ten budynek. Może twój pajęczy przyjaciel będzie dla ciebie bardziej przekonywujący.

Spojrzałam na niego z nienawistnym spojrzeniem i.. odeszłam. Nie naraże poraz kolejny swojego przyjaciela. Przed wyjściem odwróciłam się jeszcze przez ramię a dostrzegając dumny uśmiech Valentino opuściłam budynek.

Alastor x reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz