Rozdział III

75 9 17
                                    

Heeseung POV:
Jak tylko wysiadłem, przed oczami malował się pałacyk. O perłowych ścian i tej samej barwy kolumnach. Prowadziły do niego małe kamienne stopnie, a za nimi, szeroko otwarte drzwi o niebiesko białych witrażach. Cała kondygnacja miała dwa piętra, (licząc po francusku), a z drugiego wystawał taras, który tworzył dach nad drzwiami.

Nie brakło bogatych zdobień od tych naturalnych w postaci jaskrawo zielonych plączy oplatających owe kolumny po pełne dokładności rzeźby ludzi spoglądające na mnie z wyższością. Stawiałem pewne kroki idąc ku wejściu, kłaniając się, co niektórym, którzy dostrzegli mą obecność. Czasem, z niektórymi zamieniłem słowo lecz to wszystko było czysto z grzeczności, raczej pozbawione emocji i sympatii do siebie nawzajem.

Tuż po przekroczeniu progu, znów zostałem zmiażdżony przez piękno wnętrza. Było wykonane z jeszcze większym przepychem, a i tego nie brakło na zewnątrz. Ściany były niczym złoto, pełne malowideł ciągnących się aż po sufit. Teraz już wiem czemu postawili na niezbyt ekstrawaganckie kreacje, nie pasowałby do wystroju. Perłowe schody, o równie złotej barwy poręczy, ciągnęły się z góry zawijając się na dole, tak że lekko się schodziły.

Przeszedłem do sali, która miała nieco bardziej współczesny wygląd. Miała wielobarwne światło, zupełnie zmieniające całokształt tego miejsca. Wzdłuż ścian postawiono stoły, pokryte białym jedwabistym obrusem, z poczęstunkiem oraz wszelakimi rodzajami wina. I patrząc na wszystkich tu zebranych, raczej sięgali po tą drugą opcję, trzymając kieliszki napełnione białym, o lekko żółtym podkolorze bądź czerwonym, a raczej bordowym trunkiem.

Nie można powiedzieć, że panowała tu pustka, a ludzi napływało nadal w dużych ilościach, że też zastanawiałem się ile faktycznie osób jest tu zaproszonych i czy nadal powinienem się czuć choć trochę zaszczycony iż tu jestem.

Już po krótkiej chwili spędzonej w tym miejscu mogę uznać, iż gala to złe słowo, bo to jest raczej duże spotkanie towarzyskie, zastaw się a postaw się. Szczególnie można było to zobaczyć po sukienkach wszystkich kobiet, bo one nie były tak proste jak męskie marynarki. Wręcz przeciwnie, od misternie ułożonej fryzury po zdecydowanie zauważalną suknię. Choć polemizowałbym ze stwierdzeniem, że każdą kreację można nazwać "suknią".

Panował całkowity zakaz korzystania z urządzeń elektronicznych, tak jak zakładał pan Junsu. Nie dziwiło mnie to zbytnio więc, przepraszam cię Minjun, choćbym chciał nie mogę ci wysłać żadnego zdjęcia. Choć upamiętnianie spędzonych ty chwil nie leży wysoko na mej liście życzeń. Właściwie to w ogóle się na niej znajduje, a ja będę chciał to odesłać w głęboką niepamięć.

Znów, z niektórymi rozpocząłem konwersację. Na te słowa, które miały mnie rozśmieszyć unosiłem me kąciki ust ku górze, a gdy ktoś zrzekał się ze swych problemów udawałem zażalenie. Z reguły nawet nie słuchałem czego owe rozmowy się tyczyły. Miałem wystarczająco paskudny nastrój, że nie musiałem sobie go pogarszać przez nasłuchiwanie tego jak inni rozpłakują swoje życiowe trudności.

- O proszę! Jak miło pana widzieć, panie Lee - Sunoo rozłożył ręce w uścisku, którego nie odwzajemniłem.

Sunoo ma identyczną pracę jak ja, jest modelem i chyba moją największą konkurencją. Nasza relacja opiera się na tym, że tak samo nienawidzimy siebie jak bardzo się kochamy i z tej miłości mamy ochotę sobie skakać do gardeł.

- Dla mnie to również jakże wielka przyjemność - schyliłem głowę ukazując udawany szacunek, bo prawdziwego nie potrafiłbym za żadne skarby tego świata ukazać.

- Nie spodziewałem się pana tu spotkam! - znów się roześmiał, wiedział w jaką furstrację wprowadza jego jakże wielce brzmiąca forma "pan".

- Myślałeś, że nie zaszedłem aż tak daleko by się tu znaleźć? - próbowałem ukazać spoglądając wymownie na niego.

I Hate You I Love You || Heejake || Ramyeons  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz