Rozdział XII

44 5 8
                                    

Heeseung POV:
Usiadłem na krześle, zakładając nogi jedna na drugą. Czekała mnie kolejna sesja, a ja już pragnąłem się stąd wyrwać. Choć spostrzeżenie Jake zmierzającego w mą stronę na pewno poprawiło mój nastrój. Miał piękne odgarnięte do tyłu włosy i przenikliwe oczy. Uniosłem głowę by lepiej się mu przyjrzeć. Widząc jak bierze w swą dłoń kilka kosmetyków uśmiechnąłem się delikatnie odsłaniając zęby.

- Nikt nie wykona tego lepiej od ciebie - znów rozmarzyłem się w jego oczach.

- Nie sądziłem, że tak o cię tu ujrzę po tych wszystkich skandalach.

- Co prawda jest to pierwsza po nich sesja, ale na razie nie ma w związku z tym problemów - rozłożyłem ręce, wzruszając ramionami.

Znów poczułem jak muska mnie pędzlem, by następnie rozłożyć puder, widziałem pigment, który następnie nanosił na moją twarz. Czułem straszną niemoc mając jego piękne wargi tuż przed sobą i nie mogłem w żaden ich sposób dotknąć. Przełknąłem ślinę zyskując oprzytomnienie. Muszę z tym przestać. Ciągle myślę o nim w taki, a nie inny sposób. Będąc w pracy. Nie mogę oszaleć na jego punkcie. Choć właściwie już to robię. Powinienem przestać tak namolnie o nim myśleć.

- Hee? Wszystko dobrze? - użył tego samego zdrobnienia co Minjun, lecz u niego brzmiało to zupełnie innaczej.

- Tak...zamyśliłem się...wybacz.

Uniósł brew chwilę patrząc na mnie, a ja aktualnie czułem dość duży dyskomfort. Jestem nienormalny...czuję się źle z faktem, że ten się po prostu patrzy na mnie, a nie czułbym go gdybym miał się z nim pieprzyć. Jestem paskudny. Czy ja go krzywdzę? Cóż zrobiłem to raz, a on nigdy nie postanowił do tego nawiązać. A odpływanie w głębokie fantazjowanie na pewno nie polepsza sytuacji. Może powinienem przystopować? W końcu wszystko co robię z punktu widzenia osoby trzeciej zdaję się być niemoralne, a ja wszystkie te czyny skupiam na jednej osobie.

- Panie Lee, prosiłbym o przyjście za chwilę na plan zdjęciowy.

Nawet nie spostrzegłem kiedy ostatni raz dłoń Jake'a dotknęła mej twarzy i od kiedy patrzy się na mnie zaplatając ręce na wysokości klatki piersiowej. Poderwałem się z krzesła, na co on uśmiechnął się ledwie zauważalnie, a i tak wyglądał ładnie. A zatem paskudnie długo udało mi się nie skupiać na jego wyglądzie.

- Mógłbyś dłoń dać nieco niżej - słuchałem poleceń Minjun, próbując wiedzieć "co poetka miała na myśli", jednak często tej wiedzy nie posiadałem - Wyprostuj się - byłem prosty niczym struna - Nie aż tak - opuściłem nieco ramiona.

Blask światła z aparatu już nawet mnie nie oślepiał. Przywykłem do niego. Patrzyłem się przed siebie, nawet nie mrugając okiem. Lecz dochodząc do tej perfekcji, cały czas czuję, że i tak czegoś mi brakuje. Czegoś, a może kogoś. Lecz za każdym razem jak tylko myślę o jakieś osobie to zawsze jest nią Jake, a widząc jego twarz w mej głowie puszczam wodze fantazji, a to sprowadza mnie na nie najlepsze przemyślenia.

Gdy tylko usłyszałem, że nastał koniec owej sesji, ukłoniłem się, by szybko zmyć się z pola widzenia. Widząc, że Jake nie ruszył się z miejsca, wykorzystałem tą sytuację by od razu udać się w nim w jakieś zacisze, jeżeli taki istnieje w tymże miejscu. Chwyciłem go za nadgarstek, lekko szarpiąc w moją stronę, a następnie już czułem jak zmierza pokornie za mną. Nawet nie zważałem na spoglądającą na nas Minjun, która odwróciła wzrok powracając do konwersacji z fotografem.

Trzasnąłem drzwiami znajdując się już w jednym z korytarzy służbowych. Westchnąłem, uświadamiając sobie jak szybko przemierzyłem ten kawał drogi. Jake czekał aż cokolwiek zrobię, opierając się o ścianę z pochyloną głową, jedynie wzrok unosząc na mnie. Nie wiedziałem jak to wszystko zacząć. Odcięcie się od niego wydawało mi się zbyt ciężkie, a jednocześnie dalsze tkwienie w miejscu niebezpieczne. Choć wszystko to pewnie tylko moje egoistyczne pobudki.

- Za dwa tygodnie czeka mnie kolejna gala - jednak nie potrafiłem wydusić z siebie nic innego.

- Która chyba nie zakończy się jak tamta, prawda? - uniósł brew.

- Nie, zdecydowanie... - czułem jak moje wewnętrzne poddenerwowanie wypływa ze mnie, jak moja klatka osuwa się delikatnie - Nie mam potrzeb do tego.

Miałem spojrzenie utkwione w podłodze toteż nie zauważyłem kiedy Jake przybił mnie do ściany chwytając za materiał mojej bluzki. Zrobił to bardzo porywczo, aż boleśnie. Spojrzałem na niego z konsternacją. A nim zdążyłem wykonać choćby minimalny ruch jego twarz stykała się z moją. Czułem już jego wargi. Już poznawałem to. Ten sam dotyk, tych samych ust, pragnąłem go. Nie chciałem innego, nie chciałem by całował mnie ktoś inny niż on.

Już wiedziałem, że rumieniec spowija me policzki, a przez plecy przebiegł dreszcz. Ten na pewno nie mógł tego dostrzec bo miał zamknięte powieki. Jego wargi zatapiały się zachłannie, szybko i nie okiełznanie. Nie miałem pojęcia jak daleko może to wszystko zajść. Stałem w pełni swego oszołomienia podczas gdy ten w zaplótł ręce na mej szyi dając mi więcej swobody ruchu. Również postanowiłem odwzajemnić jego pocałunek, muskając go swymi wargami. Najpierw spokojnie, podczas gdy on cały czas przyśpieszał, potem szybciej nadganiając go, aż w końcu doszedłem do pełni swych możliwości. Jego język, ociekający słodyczą. Czułem go jak pełny pasji, wędruje w mą stronę.

Odsunął się delikatnie kończąc pocałunek. Było to dobre zakończenie, satysfakcjonowało mnie. Choć nie było wystarczające wiedziałem, że i tak na bardzo wiele sobie pozwoliliśmy.

- Wracając do tematu - spojrzałem na niego lekko przerażonym wzrokiem, pragnąc wiedzieć jak ten zdobył się ją tak spokojny głos po tym wszystkim - Gdzie tym razem masz przyjemność jechać?

Stałem chwilę w milczeniu cały czas myśląc jak płynne z jednego na drugie przejście to było. Odgarnąłem włosy z czoła, dając sobie chwilę na złapanie oddechu, próbując również zachować powagę i spokój. Aż tak wybitnie mi to nie wyszło.

- Zostaję w Korei, na szczęście... - miałem wrażenie jakbym mój głos brzmiał dziwnie i ktoś miażdżył mi gardło.

Najwyraźniej nie było to aż tak zauważalne, albo ten po prostu nie zamierzał zwracać uwagi na to zbytnio, tylko kontynuować zaczętą konwersację. Nie wiedziałem czy dalej zamierza drążyć ten temat, lecz jego oczy mówiły iż tak.

- Chociaż tyle... - wbił wzrok w podłogę - Przepraszam za to. Nie powinienem...- gestykulował dłońmi jak coś chciał przedstawić, nie patrząc na mnie.

Uniosłem dłoń gładząc go po policzku, a gdy tylko dotknąłem jego skóry ten absolutnie zamilkł spoglądając na mnie pokornie.

- Nie powinieneś mnie za to przepraszać, to nie powód do tego - starałem brzmieć donośle, choć nie sądzę by mi się to udało wystarczająco.

Zdobył się na uśmiech, a ten uwielbiałem oglądać i nie wybaczyłbym sobie gdyby zniknął z mojej winy. Chciałem go widzieć tak długo jak tylko będę mógł. Lecz czy to nie jest zbyt przedmiotowe traktowanie? Do czego właściwie dążę? Ufam mu, a czy on mi?

- Po mym powrocie zamierzam oficjalnie cię zaprosić na spotkanie - spojrzałem na niego, odsłaniając zęby w uśmiechu - Nie tak jak ostatnio...

Wydawało mi się jakby nie wierzył w me słowa i wszystko zdawało się być żartem, lecz nie tym razem. Nie wiedziałem czy na to przystanie, ale miałem taką nadzieję. W końcu odcięcie się od niego brzmiało dla mnie wręcz nie wykonalnie. A chyba aż tak mu nie szkodę, prawda? Prawda?

---------------------------------------------------------
Słowa: 1147

Właściwie to nie mam pojęcia dokąd zmierza ta "porywająca" historyja, ale może coś z tego jeszcze będzie. Póki się dobrze pisze to będę to kontynuować.

Ciao !

I Hate You I Love You || Heejake || Ramyeons  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz