Rozdział XIV

36 4 5
                                    

Jake POV:
A zatem po chwili te same drzwi się rozchyliły, którymi i ja miałem przyjemność wstąpić do środka. Yeonjun wyglądał w ten sam sposób w jaki utkwił mi się w pamięci przed laty, z wyjątkiem jakże zauważalnej zmiany koloru włosów. A te teraz skrzyły się rudym blaskiem. I co ciekawe było mu w nich ładnie.

Beomgyu wręcz rzucił mu się na szyję, na co ten odtrącił go z ironicznym niesmakiem. Zaraz potem objął nas wszystkich wzrokiem jakby właśnie próbował sobie przypomnieć kim do diabła jesteśmy. Jego oczy zatrzymały się na pustych już butelkach stojących na kuchennym blacie. Po tym spostrzeżeniu znów jego oczy utkwił na Beomgyu, a dokładniej to mordował go nimi.

- Mam ochotę cię udusić, a i to będzie za mało dla ciebie - usta miał cały czas rozchylone, jakby dzięki temu mógł dać jak najszybszą odpowiedź na kolejne wypowiedzi Beomgyu - zapewniałeś, że alkoholu nie ma i nie będzie.

- Nie musisz go pić przecież - znów ten przenikliwy uśmiech, po którym rozłożył ręce w geście swej niewinności - Wonnie, bądź tak miły i uczynny i daj mi jeszcze jedną butelkę.

Jungwon pokornie wykonał prośbę, a ja widziałem przeraźliwe zmęczenie w jego oczach jakby ktoś wyssał z niego wszystkie chęci do życia. Podszedłem do niego, chwytając go za dłoń. Była lodowata, a on zaraz tylko jak chwyciłem jego dłoń osunął się bezwładnie na ziemię.

- Wonnie, co jest? - spytałem pomagając ustać na nogach.

- Nic takiego...

Potrzebowałem pełni swych sił by zaciągnąć go na sofę. Co prawda siedział tam już Riki, lecz kiedy zbliżyłem się spoglądając ją jego porozumiewawczo, a ten podciągnął nogi pod brodę ustępując miejsca. Jungwon podparł głowę ręką, a my obaj patrzyliśmy czekając na wyjaśnienia.

Riki objął go swym ramieniem, a ten już po chwili zdawał się usnąć. Niczym dziecko. Bałem się o niego, chciałem odpowiedzi. Te wszystkie pytania, kiedy będę wiedział, kiedy poznam odpowiedź na nie?

- Wonnie, zaliczyłeś zgona? - Beomgyu spojrzał na niego unosząc brew.

Wszyscy spojrzeliśmy na niego wyjątkowo wymownie, na co ten schylił pokornie głowę. Dalej patrzyłem na Jungwona. Riki odgarnął mu włosy z czoła, kładąc dłoń na czole.

- Jest rozpalony...- prawie szepnął, lecz wszyscy to usłyszeliśmy.

Teraz już żaden z nas nie miał czelności wypić czegokolwiek tylko wszyscy szczerze martwiliśmy się o Jungwona, który to teraz podniósł głowę, cały czas mając dość senny wzrok. Czekaliśmy na każdy ruch, każde słowo wypowiedziane z jego strony.

- Przepraszam was...- nie wiedziałem czy to tylko me złudzenie, lecz jego oczy zaszkliły się nienaturalnie.

- Nie masz za co. Najwyżej powtórzymy innym razem, w tym samym, lub większym gronie - Beomgyu usiadł po jego prawicy kładąc dłoń na kolanie.

- Jake, telefon ci dzwoni - Taehyun spoglądał pozostawioną na komodzie moją własność.

Spojrzałem na ekran, odchodząc od Jungwona lecz widząc po raz kolejny w tym dniu, że to właśnie Heeseung próbuję się do mnie dodzwonić, pożałowałem, że w ogóle pod podchodziłem do niego. W sumie to miałem jedną opcję, którą teraz toteż postanowiłem wykonać. Zablokowałem go. Teraz mogę być już pewien, że kolejnego połączenia od niego nie otrzymam.

Yeonjun spojrzał na nas, a następnie zebrał wszystkie butelki poniewierające się na stole.

- Jakbyście go chcieli zawieść do lekarza to pamiętajcie, że ja jestem trzeźwy, mogę to zrobić - kiwnąłem głową, ciesząc się, że mamy taką ewentualność.

I Hate You I Love You || Heejake || Ramyeons  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz