Nie wierzę po prostu. Miałem teraz w najlepsze się bawić z moją dziewczyną, a wracam do domu, w straszną wichurę, ze złamanym sercem.
Widocznie pogoda podzielała mój nastrój. Zaczęło strasznie wiać, a ja powoli zamarzałem, bo nie byłem przygotowany na taki obrót sytuacji. I sytuacji pogodowej, i sytuacji sercowej.
Wardęga ewidentnie czuł się jak ryba w wodzie. Uśmiechał się lekko, kompletnie nie przejmując się wiatrem który aż piszczał.
-Nie jest ci zimno?- w końcu zebrałem się na powiedzenie czegokolwiek odkąd odeszliśmy spod szkoły.
-Nie, nie przeszkadza mi wiatr- dalej się uśmiechał, chociaż ja nie podzielałem jego entuzjazmu. Ten ewidentnie to zauważył- Ej, nie przejmuj się już. Głupia licealna miłość.
Nie pocieszył mnie tym, ale przynajmniej się starał...
-Dzięki, ale to ty też nie uważasz swojego licealnego związku jako coś poważnego?- spytałem trochę zaginając go tym pytaniem.
-Wiesz, Monika jest wspaniała, ale jednak dalej gdzieś z tyłu głowy mam to że jesteśmy dopiero w liceum, i tak naprawdę całe życie przed nami.- patrzył przed siebie, a ja nie potrafiłem od niego oderwać oczu- do tego niedługo się rozchodzimy na studia, wiesz ja chyba nie wyobrażam sobie z Moniką związku na odległość. Poza tym chyba każdy z nas chce mieć czystą kartę na jakieś akademikowe romanse, numerki.
Kiwnąłem głową, i zauważyłem w oddali mój dom. Spojrzałem ukradkiem na Wardęgę, który jednak nie przejmował się faktem że nasza przygoda dobiega końca. W końcu jednak się zebrałem.
-Słuchaj tam jest mój dom—
-Chcesz sam iść dalej?- spytał nie pozwalając mi dokończyć.
-Em... nie, może chciał byś przyjść do mnie? Nie ma rodziców bo wyjechali i wrócą dopiero jutro wieczorem.
Chłopak lekko się uśmiechnął, po czym obydwoje się zaśmialiśmy. Zaczął iść dalej, co chyba oznaczało zgodę.
W środku Wardęga usiadł na kanapie, i bacznie zaczął obserwować moje ruchy. Za to ja przeszukiwałem szafki pod telewizorem w poszukiwaniu kluczyka do barku.
-Czego tak szukasz?- zaczął rozmowę.
-Kluczyka- powiedziałem otwierając już ostatnią szafkę w której mógł się znajdować. Ostatnia deska ratunku to oczywiście wyważenie barku, ale w tedy rodzice by się zorientowali.- Do barku.
-Chcesz się upić? Nie myślałem że pijesz- powiedział Wardęga lekko się śmiejąc.
-Mam nadzieję że ty też chcesz, nie znasz mnie od tej drugiej strony- powiedziałem wyciągając z uśmiechem kluczyk z szafki- Nie jestem jakiś święty.-podszedłem do Wardęgi z winem- Potrafię się dobrze napić.
-Serio, wino?- prześwietlił mnie wzrokiem, i przechwycił ode mnie butelkę.
-Nie piją go raczej, więc nie skapną się jak zniknie- Sylwek kiwnął głową, i rozlał do kieliszków alkohol.
Długo gadaliśmy na różne tematy. O sprawie w szkole w którą został wplątany Sylwek, o Julce, o naszych problemach w rodzinie.
-Dlatego powiedziałem cioci że nie powinna dawać jej dziecku oglądać YouTube kids, bo te animacje tam są zjebane- powiedział co obydwóch nas, w sumie nie wiadomo czemu, bardzo rozbawiło.
CZYTASZ
|Enemies to lovers|~Konopskyy x Wardęga~ Ale szkolne walentynki
RomanceNie... nasza oryginalna historia się nie kończy. Dalej mam zamiar pisać mój pierwszy fanfik, ale potrzebuje czegoś nowego💗 Będzie to o wiele krótszy fanfik, ale myślę że wam się podoba🥰🥰🥰