I.studnia

101 4 0
                                    

,,BÓL''.

Czułam go na całym ciele.

Rozpływał się po całym moim ciele wijający się jak wąż. Spojrzałam na swoje ręce znowu widziałam tańczący ogień wijący się jak wąż po moich rękach czułam jak ręce mnie pieką w miejscu, gdzie przebiegał spokojnie ogień.

Łzy spływały z moich oczów na ziemię, a ja siedziałam uwięziona od prawie stu lat i dwadzieścia metrów pod ziemią. Bez wody bez jedzenia bez niczego odcięta od świata.

Nie mogłam się uwolnić pomimo prób nie udało mi się przez moja ciotkę zamknęła, a raczej wrzuciła mnie tu, gdy miałam dziewięć lat. Przez długie lata zastanawiałam się dlaczego to zrobiła byłam przecież dzieckiem teraz już wiem dlaczego bała się mnie bała się tego co potrafię minęło już tyle lat, a ja ciągle tkwię tu nie wiem co się dzieję tam na górze. Studnia, w której tkwię została przybita deskami próbowałam się wspiąć nawet na górę, ale nie dało się zbyt stromo i ślisko tu jest aby wejść na górę.

Poczułam ponownie ból przez co syknęłam. Płomienie ponownie zaczęły wiać się po moich poparzonych rękach nie kontrolowałam tego po prostu nie umiałam zapanować nad tym jedynie co potrafiłam to wywołać płomień, który potrafił mnie ogrzać w mroźne dni. Zawsze przypominał nie duże ognisko tylko , że bez drewna lun jakiej kolwiek podpałki.

Może to nie wiele lecz zrozumiałam jedno przez te lata potrafiłam coś czego zwykły człowiek nie potrafił. Potrafiłam władać ogniem co i tak pomimo tego ledwo dawałam sobie radę nie panowałam nad tym w ogóle, a płomienie bardziej mnie poparzyły niż potrafiłam zapanować nad tym żywiołem.

***

Leżałam skulona na wilgotnej ziemi próbując zasnąć po raz kolejny dzisiejszej nocy, a może tak naprawdę już spałam tylko nie wiedziałam o tym.

Echo rozbrzmiewało po całej studni obijającego się deszczu od desek na szczycie zamkniętej studni gwałtownie się podniosłam, gdy usłyszałam łamiące się liście od razu stanęłam na baczność by się wsłuchać w otoczenie lecz od razu upadłam na kolana z syknięciem. Z zjałowianymi oczami spojrzałam na tańczący ogień po ledwo zagojonych rękach.

Chciało mi się krzyczeć z bólu, gdybym nie usłyszała kolejnego łamiącego się gałęzia nie wahałam się już ani chwili dłużej i po prostu zaczęłam krzyczeć ile organizm mi na to pozwalał byłam pewna, że to nie moja ciotka nikogo tu nie było odkąd tu przebywam. Próbowałam krzyczeć lecz zdałam sobie sprawę, że nie wydusiłam z siebie nic oprócz cichego pomruku usiadłam spokojnie tracąc powoli nadzieję i że osoba która tam była już odeszła westchnęłam cicho.

Znowu się podałam chciałam jednak i wzięłam głęboki oddech i ponownie krzyknęłam, a po całej studni rozbrzmiał mój zachrypnięty głos. Usłyszałam szmer, a głowę wsadziłam między kolana mając nadzieję, że ktoś to usłyszy.

- Eliz ktoś tam jest jestem pewien.- rozbrzmiał czyjś głos z wewnątrz.

-Wydaje ci się tylko.- powiedziała druga postać.

- Haloo jest tam ktoś.- krzyknęłam po chwili ciszy.

Usłyszałam jak ktoś uderza czymś w deski, a po chwili zobaczyłam głowę mężczyzny.

-Nic ci nie jest- zapytał męski głos.

- O mój bożeee.- krzyknęła kobieta.

- Wytrzymaj jeszcze trochę zaraz przyjedzie pomoc.- powiedział mężczyzna i zniknął z pola widzenia.

- Jesteś cała nic ci nie jest.- krzyknęła kobieta w moją stronę.

Zamilkła cisza, a ja się zastanawiałam czy powiedzieć prawdę czy skłamać nie miałam pojęcia jak zareagują osoby z góry, ale czy kłamstwo to było tez dobry pomysł?

Nie odpowiedziałam nic, a kobieta po prostu się uśmiechnęła przyjaźnie i zniknęła tak samo jak mężczyzna. Po chwili pojawiło się kilka mężczyzn, którzy rzucili linę.

- Teraz zejdę do ciebie dobrze?- zapytał starszy mężczyzna koło czterdziestki, a ja skinęłam głową.

Mężczyzna zjechał ostrożnie po linie rozejrzał się wokół nas i w końcu spojrzał na mnie.

- O boże dziecko kto ci to zrobił.- przeraził się mężczyzna, a ja spojrzałam na niego tylko bez słów po czym mężczyzna zdjął swoją kurtkę i założył ją na mnie i pomógł mi się zapiąć.

- Przypnę to do ciebie dobrze.- powiedział trzymając jakiś dziwny hak.

Nie odpowiedziałam skinęłam tylko głową, a mężczyzna przykucnął przy mnie i owinął mi śmieszne szelki wokół tali i przypiął hak.

- Możecie brać dziewczynę.- krzyknął mężczyzna.

Lina zaczęła ciągnąc mnie w górę, a po chwili zobaczyłam z dziesięć facetów ubranych tak samo i kobietę oraz mężczyznę, którzy mnie usłyszeli.

-Nic ci nie jest jesteś cała.- zapytał starszy pan.

-cchybbaa niee.- jąknęłam, a mężczyzna się uśmiechnął w moją stronę.

-Zawieziemy cię do szpitala chodź skarbie szybko bo zmokniesz.- powiedział starzec.

- Gdzie.- zapytałam po chwili nie zrozumienia i w tym samym czasie poczułam krople wody.



Mystery ( Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz