Sophia
W poniedziałkowy poranek czułam się nieco lepiej. Minął ból głowy, worki pod oczami odrobinę zbladły i nie miałam wrażenia, że zaraz się wywrócę. Tylko w środku czułam się kiepsko. Jeżeli zażenowanie ma jakąś skalę, moje ją przekroczyło i to milionkrotnie. A do tego ta obrzydliwa propozycja Alexandra. Na samą myśl o niedzielnym poranku robiło mi się niedobrze.
Wyjęłam z szafy czarną, obcisłą spódnicę, z rozcięciem. Razem z czarną, ażurową, falbanistą bluzką tworzyły zestaw idealny na pogrzeb. Mój własny, na który się wybierałam. Miałam świadomość, że przekraczanie progu biura w dzień kiedy Alexander kazał mi zostać w domu, to ryzykowny pomysł, ale żaden facet, szef czy nie szef, nie będzie mnie traktował tak jak on.
Przynajmniej pozostała we mnie jeszcze jakaś iskra rozgrzewająca mnie delikatnie do walki. Do pieprzonej walki, którą byłam zmęczona. Bo walczyłam każdego dnia od kilku lat i powoli traciłam na to siły.
Weszłam do biura przed czasem i wciągnęłam w nozdrza napiętą atmosferę jaka tam zwykle panowała. Dzień jak co dzień u pana Hilla. Nad wejściem powinien wisieć napis, jak z Dantego: „Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy wchodzicie". Wyglądałaby idealnie i wpasowałby się w klimat.
Skierowałam kroki prosto do sali konferencyjnej, bo wczoraj wieczorem dostałam maila, że Król Piekieł zwołał spotkanie działu z samego rana.
-Sophia - usłyszałam za sobą głos, kiedy przekroczyłam próg pomieszczenia.
Było puste. Ludzie nie zdążyli jeszcze albo dotrzeć do pracy, albo na spotkanie.
-Część, Zoe - uśmiechnęłam się do niej blado, wyciągając z torebki notatnik.
Spojrzałam na mantrę widniejącą na okładce i wrzasnęłam głęboko w sobie. Ostatni raz kupiłam cokolwiek z motywującymi hasłami. Wymarzyłam sobie projekt domu, ale nie za cenę jaką był ślub z Panem Ciemności. Alexander naoglądał się za dużo filmów i uwierzył, że fake dating jest możliwy w prawdziwym życiu. Niespodzianka. Nie jest.
-Po pierwsze gratulacje. - Wyrwała mnie z zamyślenia Zoe.
-Co? - Zmarszczyłam brwi i usiadłam na krześle.
-Nie wiesz? Wszyscy już wiedzą, że dostałaś projekt. Wpadłam przed chwilą na Bena. Alexander poinformował dział dziś rano.
Zaklęłam w duchu, karcąc się za to, że nie otworzyłam poczty firmowej jeszcze raz - z rana.
Podczas gdy Zoe się ekscytowała, ja próbowałam zrozumieć co się właśnie dzieje. Nie zgodziłam się wziąć projektu, bo nie zgodziłam się zostać jego żoną. A jednak dostałam projekt.
Zastanawiałam się ile wie Zoe. Może Easton jej nie wtajemniczył w to, co wydarzyło się wczoraj rano, a sama nic nie słyszała przez zamknięte drzwi?
Momentalnie moje wszystkie zakończenia nerwowe, zaczęły wyczuwać kolejny podstęp. Czułam się jak na wojnie. Wiedziałam, że bomba zaraz spadnie, ale nie wiedziałam z której strony nadleci. Jeśli Alexander myślał, że ogłoszenie w firmie, że to ja zaprojektuję dom sprawi, że zmienię decyzję - grubo się pomylił. Musiałam wzniecić w sobie większy ogień do walki. Tu nie wystarczyła iskra, potrzebowałam płomienia.
Jak wojna to wojna.
-A po drugie przepraszam cię za sobotę. Liv i Kev zniknęli, a później my wypiłyśmy trochę za dużo. Widziałam w jakim jesteś stanie, kiedy zniknęłaś z tym facetem. Dlatego zadzwoniłam po Eastona, ale przysięgam na wszystko co dla mnie ważne, zabroniłam Alexandrowi się zjawiać - tłumaczyła się Zoe.
CZYTASZ
Miasto złamanych serc [ZAKOŃCZONE]
RomanceDroga do spełnienia marzeń bywa wyboista. Sophia Rain to młoda architektka wnętrz, złamana przez życie, a raczej przez człowieka, którego uważała za cały swój świat. Ze złamanym sercem zaszywa się w Atlancie. Próbuje wrócić na właściwe tory i zawalc...