Rozdział trzydziesty drugi

188 12 0
                                    

Alexander

-Soph! Przyniosłem śniadanie! - Krzyknąłem wchodząc do mieszkania.

Sophia pracowała w domu, a ja miałem więcej czasu, bo dzisiejszy dzień obfitował w spotkania na mieście.

-Nie jestem głodna! - Usłyszałem odpowiedź dobiegającą z mojego gabinetu.

Ruszyłem w tamtym kierunku, mijając po drodze kilka nowych nabytków w postaci wazonów i niepotrzebnych nikomu ozdób, które jedynie zbierały kurz, ale podobały się Sophie.

-Już pracujesz? - Zapytałem opierając się o framugę. - Nie za wcześnie?

-Dobrze, że jesteś - mówiła patrząc w ekran laptopa. - Nie mogę sobie z czymś poradzić. Coś mi nie pasuje.

Stanąłem za nią i spojrzałem na projekt. Łazienka była w industrialnym stylu, ale w jej układzie coś nie grało.

Przykucnąłem przy biurku i wziąłem do ręki kartkę i ołówek. Na szybko naszkicowałem plan pomieszczenia.

-Nie możesz zostawić tego układu. Przecież wiesz, że prysznic musi być na tej ścianie.

Wydała z siebie sfrustrowany krzyk i oparła głowę na blacie.

-Co za idiota projektował ten apartamentowiec? - Mruknęła niezadowolona.

-Ja.

Poderwała się w górę i spojrzała na mnie wielkimi oczami.

-Żartowałem. Projektem budynku zarządzał Larry Hines.

-Powiedz mu, że jest do zwolnienia. - Zaśmiałem się na jej słowa.

-Mam mu oznajmić, że zwolniła go architekt wnętrz?

-Twoja żona. - Uniosła rękę pokazując mi obrączkę i pierścionek po mojej mamie.

Uśmiechnąłem się na ten widok. Kobieta mojego życia, nosiła biżuterię mojej matki. Nie mogłem uwierzyć, że rodzinna pamiątka, przekazywana z pokolenia na pokolenie, w końcu była w moich rękach. Na palcu mojej żony. A to tylko dzięki niej i temu, że zgodziła się stanąć przed ołtarzem.

-To ma trochę większy sens.

Skupiłem się na kartce dodając kolejne elementy projektu.

-Szafka nie może mieć standardowych wymiarów, prysznic tak samo. Ewentualnie można dobudować ściankę, ale zmniejszysz tym wnętrze, a łazienka nie nie zbyt duża, więc to bez sensu. - Wziąłem do ręki myszkę i patrzyłem w ekran, studiując dokładnie wymiary pomieszczenia. A później zerknąłem na projekt drugiej z łazienek w tym mieszkaniu. Zmarszczyłem czoło. - Soph. Tu też jest wszystko nie tak.

Nie podobało mi się to. Wiedziałem, że łazienki nie były ulubionymi pomieszczeniami do projektowania przez Sophie, ale zawsze stawała na wysokości zadania. Te dwie tutaj - były delikatnie mówiąc do dupy.

-Rewelacja - powiedziała zrezygnowana.

Gdyby nie była moją żoną i gdybym nie kochał jej nad życie, a cała sytuacja miała miejsce w biurze, już robiłbym o to awanturę. Tymczasem patrzyłem na nią z troską.

-Co jest nie tak? - Odwróciłem fotel, tak żeby usiadła naprzeciwko mnie.

Martwiłem się o nią. Od wesela Olivii kiepsko spała w nocy, a w dzień wydawała się zmęczona. Mało jadła i była strasznie blada. Nawet Storm zauważył, że coś jest na rzeczy, bo pilnował Sophie na każdym kroku.

-Poprawię to - odpowiedziała unikając tematu. - A może zmienić styl? Japandi bardziej do mnie przemawia niż industrialny.

-Sophia, jeśli czegoś potrzebujesz, albo coś się dzieje masz mi o tym powiedzieć. - Nie dałem się zbyć. - Chodzi o Taylora?

Miasto złamanych serc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz