Sophia
Nie pojawiłam się w miejscu, które Alex wyznaczył na naszą „randkę". Jeśli myślał, że kupi mnie drogą restauracją, w której podają jedzenie o wyglądzie dekoracji, a desery są mikroskopijne, grubo się mylił. Wysłał mi jednego sms, którego usunęłam - razem z jego numerem. Nie potrzebowałam kontaktu do piekła.
Cały wtorek i środę spędziłam w domu wykorzystując przywilej dwóch dni pracy zdalnej i próbowałam w samotności ułożyć myśli. Wyłączyłam nawet telefon, żeby nikt mi nie przeszkadzał. To cud, że moi rodzice nie pojawili się w przeciągu kilku godzin w Atlancie po tym, jak nie mogli dodzwonić się do mnie przez czterdzieści osiem godzin. Miałam przypuszczenia, że już odchodzą od zmysłów, jednak starałam się ich dystansować i zwiększać swoją przestrzeń osobistą. W innym przypadku, mama spałaby na podłodze w moim mieszkaniu pilnując czy oddycham.
Potrzebowałam znaleźć się daleko od Noaha, przez którego moje koszmary przybrały jeszcze bardziej rzeczywistą postać i od Alexandra, którego dotyk mnie prześladował, wywołując przyjemny dreszcz w całym moim ciele i dziwnym trafem zaczął mnie ratować w snach. W ciągu tych dwóch dni zaczynam oswajać się z obecnością Dupka Taylora. Przynajmniej w teorii, bo nadal mdliło mnie na myśl, że możemy spotkać się w pracy. Sami. W jednym pomieszczeniu.
Niestety musiałam zjawić się w biurze w czwartkowy poranek. Wiedziałam, że nie zostanie mi darowane więcej niż dwa dni na home office. Rachunki same się nie zapłacą, a jeśli mam być szczera, Hillowie płacili całkiem przyzwoicie za pracę. Nie mogłam też chować wiecznie głowy w piasek. Do tego Alexander wyraził się jasno - zniszczy mnie, jeśli najdzie go na to ochota. Musiałam dobrze zastanowić się co zrobić z tym faktem, ale to wymagało większego nakładu energii. Aktualny jej zasób wyczerpałam na Taylora, który nie był tego wart.
-Pan Władca Wszechświata stał się fanem szczeniaczków i teraz każdy czwartek będzie dniem z pupilem? To takie owocowe czwartki w wydaniu Real Estate Hill's? - Zapytałam Eastona kładąc torebkę na biurku i wyjmując z niej rzeczy potrzebne mi do pracy.
Szczeniak, którego widziałam w mieszkaniu Alexandra leżał na środku gabinetu zajęty tarmoszeniem gumowej kości.
-To Storm. I od wtorku jest tu codziennie. Po tym jak pogryzł Alexowi trzy pary butów pod jego nieobecność. - Miałam nadzieję, że tych najdroższych. - Ogólnie to miły gość.
-Mhm. Jeśli należy do Alexandra to zapewne swoje niszczycielskie zapędy przeszły na niego od tatusia. - Rzuciłam spojrzenie na czworonoga i zwróciłam się do niego. - Ale trzeba ci przyznać, że jesteś słodziutki.
Podeszłam do Storma i podrapałam go za uchem. Położył się na plecach, wystawiając brzuch i domagając się więcej pieszczot.
-I jesteś dużo milszy niż twój pan - dodałam. - Jeśli chodzi o buty. Należało mu się.
Easton zaśmiał się i mruknął, że stąpam po cienkim lodzie i dobrze, że Alex nie słyszy co mówię. Później podał mi papierową torbę i ogromny kubek z kawą.
-Masz. Wpadłem rano do Osom, wziąłem ci croissanta. - Moje oczy zmieniły się w dwa pełne uwielbienia spodki.
-Jak ja cię uwielbiam! - Pisnęłam i zabrałam od niego słodki upominek. Uchyliłam torebkę i zobaczyłam najlepszą rzecz na całym świecie. - Boże! Czy on jest z czekoladą, kremem karmelowym i chrupką orzechową? - Poznałam smak po dekoracji. Byłam największą fanką tej cukierni i spróbowałam chyba każdej pozycji jakie mieli w ofercie.
Easton pokiwał głową z triumfalną miną, że zdołał trafić w mój gust.
-Kto cię uczył robić kobietom dobrze, człowieku? - zapytałam, a dopiero później do mnie dotarło co powiedziałam. - Znaczy... Ok, to brzmiało źle.
CZYTASZ
Miasto złamanych serc [ZAKOŃCZONE]
RomantizmDroga do spełnienia marzeń bywa wyboista. Sophia Rain to młoda architektka wnętrz, złamana przez życie, a raczej przez człowieka, którego uważała za cały swój świat. Ze złamanym sercem zaszywa się w Atlancie. Próbuje wrócić na właściwe tory i zawalc...