Rozdział trzynasty

241 13 0
                                    

Sophia

-Tak mało ci płacę, że musisz dorabiać jako kelnerka? - Zapytał się Alexander przyciskając mnie do ściany w wąskim przejściu restauracji prowadzącym do toalet.

Plan był z lekka inny. Może i liczyłam na przyciskanie do ściany, ale na pewno nie przez Alexandra. Ale nie wiedzieć dlaczego napięcie pomiędzy nami przeskakiwało niebezpiecznie powodując przyjemne mrowienie na skórze.

-Jestem po pracy i to chyba nie jest twoja sprawa co robię - odpowiedziałam zadziornie.

Spojrzał na mnie groźnie. Górował nade mną o dobre trzydzieści centymetrów, dlatego musiałam zadrzeć głowę mocno w górę żeby spojrzeć mu w oczy.

-Miałaś być z Zoe.

-A ciebie miało tu nie być - westchnęłam zrezygnowana. - Przez ciebie moje szanse na dobrą zabawę spadły do zera.

Czytał pomiędzy wierszami dlatego warknął ostrzegawczo.

-Przyjechałaś tutaj, żeby znaleźć faceta z którym się prześpisz? - Właściwie to tak, miałam ochotę odpowiedzieć.

Jego wzrok mnie spalał. Czułam jak moje policzki płoną i miałam nadzieję, że to z wściekłości albo wina, a nie głodu, który pożerał mnie od środka.

Potrzebowałam seksu. Może wtedy przestałabym reagować na Alexandra jak napalona nastolatka na gwiazdę boysbandu śpiewającego pop.

Wszystko przemyślałam. Warunki były kontrolowane. Robiłam to nie raz. Byłam w restauracji Leo. Właściwie w restauracji mojego ojca, który otworzył ją dla Leonarda w ramach podziękowania, po tym jak ten nie chciał przyjąć od taty ani centa. Wpadałam tu co jakiś czas i pomagałam mojemu znajomemu pół-Włochowi zbierając zamówienia i donosząc dania do stolików, a jednocześnie szukałam dobrej okazji, żeby się zabawić. Włoskie wino mi w tym pomagało, a Leo panował nad sytuacją, gdyby coś wymknęło się spod kontroli.

Tego dnia wparowałam do restauracji jak burza - nabuzowana i wściekła.

-Hej. Nie wiedziałem cię od trzech miesięcy Sophia - powiedział Leonardo krojąc pomidory w kuchni. - Musiałem świecić oczami przed twoim ojcem, kiedy pytał czy mam na ciebie oko.

-Noah wrócił - powiedziałam bez żadnego wstępu rzucając torebkę i jeansową kurtkę na krzesło w rogu kuchni.

Palce Leo zacisnęły się na trzonie noża, a twarz przybrała gniewny wyraz. Nie przepadałam za tą miną. Wolałam gdy był wesoły. Zazwyczaj zarażał uśmiechem innych, a w jego piwnych oczach tańczyły radosne iskierki.

-Koszmary zawsze wracają - mruknął pod nosem.

-Ale nie zawsze pracują z tobą w jednej firmie. - Wskoczyłam na jeden z blatów i usiadłam, chowając dłonie pod uda.

-Trzymaj się od niego z daleka - brzmiało to bardziej jak rozkaz niż rada.

-Chciałabym, ale...

-Nie żartuję, Soph. Dla własnego dobra - powiedział zawzięcie, po czym dodał delikatniej. - Wszystko jest ok?

Wzruszyłam ramionami.

-Dzisiaj natknął się na mnie w windzie, a później wzięło go na rozmowy. Dotknął mnie i...

-Zabiję chuja. - Leo rzucił nożem na blat.

Zajęło mi kilka minut zanim uspokoiłam Leonarda tłumacząc, że jego złość nic nie pomoże w tej sytuacji.

-A teraz przyznaj się po co tu przyjechałaś - odezwał się kiedy zapanował już nad emocjami.

-Siedzenie w domu nic nie daje, a zanim będę potrzebować powrotu na terapię, pozostaje mi spróbować ostatniego - uniosłam znacząco brwi.

Miasto złamanych serc [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz