Rozdział 3

8 1 0
                                    

Rozdział 3

Zapewne znacie to uczucie, kiedy smacznie śpicie pod rozgrzewającą kołdrą, pogrążając się w własnym śnie aż do momentu gdy usłyszycie ten koszmary dźwięk budzika, który rozbrzmiewa po całym pokoju.

Przysięgam, że słysząc ten dobiegający z mojego telefonu wydźwięk, odczuwałam niemałe pragnienie wyrzucenia go przez okno. Gdy tylko wstałam na sam początek rozciągnęłam swojej kończyny, które zaczęły strzelać, a następnie otworzyłam balkon, żeby wywietrzyć pokój.

Świeże powietrze.

Dzisiaj pierwszy dzień szkoły, czyli moment przełomowy, w którym musisz uruchomić funkcję przetrwania.

Moje poranki znowu były denne i monotonne. Zaczynając od pójścia w stronę drzwi wejściowych, aby rzecz jasna obudzić mojego brata. Lima to leń, którego trzeba budzić zawsze i mimo, że ma włączone 10 budzików, które dzwonią po 5 minut każdy po kolei, to i tak nie wstaję, a jego wytłumaczeniem jest "ten budzik jest zjebany".

Kładąc rękę na klamce, a następnie biorąc głęboki wdech, aby już na starcie przygotować się na możliwy zawał. Lekko uchyliłam drzwi od pokoju brata, który leżał na materacu, a obok niego walały się ubrania i różne przedmioty. Przewróciłam teatralnie oczami i pokręciłam głową z politowaniem.

-Wstawaj leniu śmierdzący! - krzyknęłam rzucając w jego stronę poduszką, którą podniosłam wcześniej z podłogi. Cóż najwidoczniej brak odpowiedzi, zapadł w głęboki sen, jak zwykle.

Po pewnym zastanowieniu wpadłam na pewien pomysł. No trochę głupi, ale czemu by nie zaryzykować? Myślę, że jest to idealny plan na pobudkę, bo innego wyjścia nie widzę. W sumie, to mogłam podejść i szarpnąć, aby wstał, ale nie byłoby, aż takiej zabawy.

Szybkim krokiem wbiegłam do łazienki i wzięłam wiadro, do którego nalałam wody. Zakręciłam strumień i weszłam z wiaderkiem pełnym wody do pokoju brata. Podeszłam do łóżka, na którym smacznie spał mój brat, uśmiechnęłam się złośliwe i przechyliłam lekko wiadro. Cała zawartość wylała się na Liama, który szybko zerwał się z łóżka, szybko oddychając. Po chwili przeniósł na mnie spojrzenie na co uśmiechnęłam się wrednie I odłożyłam wiadro. Jego wzrok wyrażał tylko jedno. "Zabije cię"

-Czy ty jesteś kurwa poważna?!-krzyknął zdejmując koszulkę, a następnie wyciskając z niej wodę- ty posiadasz mózg czy nie?
Posłałam w jego stronę środkowy palec i wyszłam z pokoju nie zamykając drzwi rzecz jasna.
Skierowałam się w stronę szafy wyciągając z niej beżowe jeansy z wysokim stanem, biały top i do tego białą koszulę. Czesałam swoje długie brązowe włosy, które lekko pofalowałam. Na uszy zapięłam złote koła. Jeżeli chodzi o makijaż, to raczej nic specjalnego. Nakładam korektor, aby ukryć swoje wory pod oczami, maluje rzęsy i w kącikach oczu dodaje trochę rozświetlacza. Na sam koniec spoglądam w lustro i muszę stwierdzić, że mój dzisiejszy wystrój mi się podoba.

Gotową do szkoły schodzę szybko po schodach i idę w stronę kuchni, aby zaparzyć sobie kawę, którą uwielbiam. Bez kawy czuję się jak totalny trup, więc początek dnia zaczynam od kawy. Podeszłam do ekspresu, żeby wstawić sobie kawę, wyjęłam z szafki mój ulubiony biały kubek z dodatkami kwiatów i czekałam, aż się zagotuje. Kątem oka zauważyłam mamę, która siedziała przy stole i czytała gazetę, popijając herbatę. Po chwili usłyszałam szumienie, które jest moim ulubionym dźwiękiem, bo wiem, że mój napój będzie gotowy.

Zdejmując kubek z expressu poczułam, jak wypełnia się aromatycznym zapachem świeżo parzonej kawy. Spojrzałam również na brązową pianę, która pokrywała powierzchnię mojego kubka, aż po sam brzeg. Podeszła do lodówki, żeby wyjąć z niej mleko, a następnie odrobinę wlałam. Odwróciłam się przodem do mamy I upiłam łyk.

-Liam wstał?
Nie leży zakopany pod drzewem z kwiatkami (żart oczywiście)

-Mam nadzieję, bo nie zamierzam na niego czekać- odparłam upijając kolejny łyk. Mama spojrzała na mnie spod byka i ciężko westchnęła.
-To twój brat. Musicie się wspierać, a nie ciągle się kłócić- stwierdziła, na co przewróciłam oczami.

To nie tak, że nienawidzę mojego brata chociaż, po części wolałabym to przemilczeć.

Lubimy się sprzeczać i rzucać w swoją stronę uszczypliwymi tekstami, ale na swój popaprany sposób jest zajebistym bratem. Nie jesteśmy rodzeństwem, które na siebie skarży i o wszystko ma problem (Nie prawda mam do niego problem, że jest moim bratem) i trzymamy tajemnicę dla siebie. Jednak co do skarżenia, jest pewien haczyk. Musimy coś dla siebie zrobić żeby, nie wyszło na jaw.

Mój brat to brunet o delikatnych loczkach, które odziedziczył po mamie. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Ciekawa historia jest pomiędzy nami, bo urodziliśmy się tego samego dnia, w tym samym miesiącu, tylko że jestem od niego o dwa lata młodsza. A urodziny mamy 22 sierpnia. Zawsze się zastanawiam czy to przypadek?

Po chwili ciężkim krokiem, po schodach zszedł mój brat. Naburmuszony braciszek, który ubrał na siebie ciemne jeansy i białą bluzkę, a w dłoni oprócz plecaka trzymał swoją rozpinaną bluzę do kompletu. Cóż, jednak potrafi się ogarnąć.

-No proszę, kto się tutaj zjawił- dopiłam swoją kawę i odłożyłam kubek do zlewu, a następnie skierowałam się w stronę korytarza, aby ubrać swoje czarne conversy- Ruszaj się szybciej, bo się spóźnimy!

-O ile dojedziemy tam żywi- prychnął pod nosem.

-Jak mnie wkurzysz, to tylko Ty tam nie dojdziesz żywy -mruknęłam wrednie, na co Elizabeth popatrzyła na mnie z politowaniem. Chwyciłam klucze i zarzuciłam torbę na ramię.

-Uważajcie na siebie, i miłego dnia w szkole dzieci!

-No ja nie wiem jak dzień może być miły w tym zakładzie - stwierdził mój brat i wyszedł z mieszkania

Rzuciłam szybkie "Cześć", i wyszłam z domu zamykając drzwi. Wsiadłam do auta w którym siedział już mój brat, przekręciłam kluczyki w stacyjce i ruszyłam. Przez całą drogę, było spokojnie i cicho. Aż za bardzo. Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Wjechałam na parking, który znajdował się obok szkoły. Zaparkowałam i nim się obejrzałam mój brat wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi, co mnie lekko poddenerwowało, bo to auto, jest jak moje dziecko.

Moja szkoła North High Academy w Forest City. Kiedy zobaczyłam ją po tak długim czasie, w pierwszej chwili poczułam narastającą chęć rzygania.

Wyszłam z auta, kierując się do mojej szafki. Wpisałam kod, nagle poczułam ucisk, który prawie zmiażdżył moje płuca. Odwróciłam się i dostrzegłam Madison, która przytulała się do mojego boku. Objęłam Madioson i wyciągnęłam zeszyt z szafki.

-Co wy tacy zadowoleni? - zapytałam się bo zauważyłam szczerzącego się Isaaca, który opierał się o szafkę obok.

- Nowy rok, nowe cele do zrobienia, same pozytywy- obrócił się, nadal się szczerząc. Po chwili się jednak obrócił a jego uśmiech znikł - albo jednak nie. Baba od francuskiego wszystko zepsuła. Madison nie udały się nasze zaklęcia.

Przewróciłam oczami na jego słowa i skierowałam się do klasy w której miałam mieć lekcje, jednak zanim weszłam do klasy natrafiłam na wzrok niebieskich tęczówek, które już widziałam jednak nie mogłam się przyjrzeć bardziej, bo postać zniknęła.

Między Płomieniami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz