Rozdział 17

3 1 0
                                    

Rozdział 17

-O mój Boże jadę z ćpunem-powiedziałam patrząc na niego z przerażeniem.

-Nie jedziesz z żadnym ćpunem- odparł zirytowany wyjerzdżając z uliczki.

-Masz rację z dilerem-odparłam, patrząc na niego spod byka. Chłopak na moje słowa przewrócił oczami, ale się nie odzywał.

Miałam rację. Nie powinnam się cieszyć.

Jechaliśmy w ciszy. Nikt się nie odzywał. Po chwili zatrzymaliśmy się pod jakimś mieszkaniem, na co zmarszczyłam brwi. Chłopak wyszedł zostawiając mnie w aucie, na co przewróciłam oczami.

-Specjalne zaproszenie mam ci wysłać?- zapytał ironicznie, na co prychnęłam pod nosem i wyszłam z auta. Byliśmy pod dwu piętrowym budynkiem. Oglądałam się po okolicy zanim ruszyłam za chłopakiem, który otwierał drzwi.

-O mój boże czy ty planujesz mnie tu zabić?- zapytałam śmiertelnie poważnie, na co chłopak posłał mi spojrzenie pt. ,,Za dużo oglądasz filmów kobieto".

-Tak. To specjalnie dom wybudowany na zwłoki- odparł wchodząc do środka, a ja weszłam za nim.

Rozglądając się po domu weszłam głębiej zauważając idealny porządek. Wszytko leżało idealnie na swoim miejscu. Mieszkanie było zdobione w barwach szarości i czerni. Od razu poczułam dobrze znany zapach perfum chłopaka, który roznosił się po całym pomieszczeniu. Po wyjściu z korytarza był salon, a na samym środku była biała kanapa i stolik, na którym leżały pady do konsoli, piloty do telewizora i gazety. Na ścianie wisiał duży telewizor, a na samym środku salonu leżał czarny dywan. Salon i kuchnie oddzielał ceglany murek. Kuchnia była zdobiona na kolory czarno-białe. Po prawej i lewej stronie ściany znajdowały się dwie pary białych drzwi gdzie pewnie znajdowała się łazienka i sypialnia. Przeniosłam spojrzenie na chłopaka, który stał w kuchni i robił coś w telefonie, po głowie chodziło mi jedno pytanie.

-Dlaczego mnie tu przywiozłeś?- zapytałam, na co chłopak przeniósł na mnie spojrzenie chowając telefon do kieszeni bluzy.

-Nie chciało mi się odwozić ciebie- odparł otwierając drzwi od sypialni i wchodząc do środka. Poruszyłam się z miejsca patrząc na chłopaka, który w tym momencie wychodził z sypialni z białą koszulką i czarnymi spodenkami, które rzucił w moją stronę.

-Masz bo myślę, że nie planujesz w tym spać- powiedział patrząc na mój strój, na co przewróciłam oczami.- Tam masz łazienkę idź się ogarnij.

-Okej...dzięki?-powiedziałam i ruszyłam w stronę łazienki. Przekręcając klucz w dzwiach weschnęłam w duchu, gdy zdałam sobie sprawę, że będę musiała umyć się męskimi kosmetykami. Po wyjściu z prysznica założyłam na siebie za dużą biała koszulkę, która sięgała mi do ud. To nie jest człowiek. To jest kurwa żyrafa.

Wyszłam z łazienki od razu czując na sobie wzrok chłopaka, który siedział na kanapie i przeglądał telefon w duchu zdążyłam zabić się osiem razy. W tym momencie byłam skazana na jego towarzystwo, więc ruszyłam w jego stronę i usiadłam obok na kanapie. Patrzyłam się w jedne punkt zastanawiając się nad czymś przez chwilę. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że ktoś mi się przygląda. Podniosłam spojrzenie na chłopak, który przyglądał mi się intensywnie, a jego niebieskie tęczówki przyglądały mi się z zaciekawieniem. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Patrząc na siebie czułam, że chłopak patrzy na mnie tak intensywnie, że wie o mnie już wszytko. Odkaszlnęłam, gdy przez spojrzenie Ashera było tak intensywne, że momentalnie zrobiło mi się gorąco.

-Chodź- powiedział wstając z kanapy ruszając w stronę sypialni. Wstałam z kanapy i poszłam za nim.

-No chyba sobie ze mnie kurwa żartujesz- powiedziałam do niego, na co zmarszczył brwi patrząc na mnie.

-Nie. Czemu tak myślisz?- powiedział kładąc się na łóżko. Podeszłam do łóżka kładąc się jak najdalej od chłopaka, na co zaśmiał się pod nosem.

-Przysięgam, że jeśli mnie dotkniesz to utnę ci te ręce- odpowiedziałam śmiertelnie poważnie, na co Asher posłał mi rozbawione spojrzenie i odwrócił się do mnie plecami. Po chwili wpatrywałam się w sufit czując jak momentalnie robię się zmęczona.

***

Obudziłam się nad ranem i przez chwilę pomyślałam, że ktoś mnie wywiózł, jednak później wszystko sobie przypomiałam. Podniosłam spojrzenie na drugą część łóżka. Nie dostrzegając Ashera zmarszczyłam brwi i spojrzałam na szafkę nocną, na której leżał mój telefon. Włączyłam go i spojrzałam na wyświetlacz, który wskazywał godzinę 9 nad ranem. Podniosłam się z łóżka i przez chwilę patrzyłam się w jeden punkt na ścianie. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę wyjścia z sypialni. Wyszłam z sypialni rozglądając się po mieszkaniu chłopaka. Siedział na kanpie w salonie. Podeszłam do niego i usiadłam obok niego. Asher przeniósł na mnie spojrzenie, którym patrzał na ekran telefonu. Gdy zobaczył, że mu się przyglądam podniósł na mnie spojrzenie. Był ubrany jak zwykle, na czarno, co mnie ani trochę nie zdziwiło. Asher weschnął i wstał wchodząc do sypialni. Po chwili wrócił z białą bluzą, którą rzucił w moją stronę.

-Po co mi to?- zapytałam patrząc na bluzę, na której był czarny znaczek jakiegoś zespołu.

-Wyprałem twoją bluzkę więc nie masz w czym wrócić do domu. Idź się ubierz to cię odwiozę-powiedział wchodząc do kuchni. Wstałam z kanpy i ruszyłam w stronę sypialni, zamknęłam drzwi na klucz i założyłam na siebie bluzę chłopaka i od razu zatakował mnie zapach jego perfum. Założyłam spodnie, które miałam wczoraj, przeczesałam włosy ręką i zarzuciłam na siebie kaptur bluzy. Wyszłam z sypialni od razu zauważając Ashera, który opierał się o jedną z ścian patrząc w telefon, a w drugiej ręce miał kluczyki do auta. Podniósł na mnie spojrzenie i kiwnął głowę w stronę wyjścia z mieszkania. Ruszyłam zaraz za nim zakładając buty. Asher przepuścił mnie w drzwiach, na co uśmiechnęłam się pod nosem. Wyszliśmy na zewnątrz. Cieszyłam się w końcu, że nastała wiosna i zrobiła się pogoda na noszenie samej bluzy, a nie żadnej kurtki. Ruszyłam za Lopezem, który szedł do auta. Wsiadłam na miejsce pasażera, a on zajął miejsce kierowcy i bez słowa ruszyliśmy. Jechaliśmy w ciszy, a jedyne co było słychać to różne piosenki w radiu. W końcu rozegrał utwór Arctic Monkeyes ,,i Wanna Be Yours" spojrzałam na chłopaka, który zatrzymał się pod przystankiem obok mojego domu. Już chciałam wychodzić, gdy zatrzymał mnie jego głos.

-Lubisz walentynki?- zmarszczyłam brwi na jego pytanie, gdy dostrzegłam datę, która widniała na moim telefonie ,,14.02.2016"

-Nie lubię- powiedziałam zgodnie z prawdą. Nigdy nie lubiłam tego święta, bo było w nim coś dziwnego. Ludzie nagle tego dnia przypominają sobie o drugiej połówce, jakby ten dzień był przypomieniem, że ma się kogoś. Gdy widziałam jaką kolwiek parę na ulicy lub w internecie sprowadzało mnie to o obrzydzenie. Drogie prezenty tylko dlatego, żeby pochwalić się w social mediach kto dostał droższy prezent.

-Dlaczego?- zapytał. Usiadłam na siedzenie nie zamykając drzwi i spojrzałam na chłopak przez chwilę pisał coś w swoim telefonie, jednak po chwili na mnie spojrzał.

-Nie wiem moim zdaniem to przesadne święto bo ludzie nagle tego dnia przypominają sobie o swojej drugiej połówce i kupują przesadnie drogie prezenty. To bez sensu jak jednego dnia każdy sobie przypomina o swojej połówce- tłumaczyłam patrząc na chłopaka, który przyglądał mi się i słuchał z zaciekawieniem.

-Walentynki nie muszą być takie złe- powiedział patrząc na mnie.- Na razie Davis.

Wysiadłam z auta chłopaka, a wchodząc do domu po głowie krążyły mi słowa chłopaka ,,Walentynki nie muszą być takie złe". Weszłam do pokoju. Zmarszczyłam brwi dostrzegając, że na biurku leży bukiet czerwonych róż, a obok nich czarne pudełko. Podeszłam do biurka i wzięłam do rąk czarne pudeło, otworzyłam je dostrzegając złoty naszyjnik z literą ,,G"

Nieznany: Walentynki nie muszą być taki złe Davis

Między Płomieniami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz