~ 8 ~

89 10 13
                                    

Udałem się do piwnicy. Było ciemno, nie umiałem znaleźć żadnego włącznika światła. Wyjąłem telefon i liczyłem że chociaż trochę to coś da. Faktycznie dało, ale nie wiele. Zacząłem rozglądać się po piwnicy w poszukiwaniu modelu szkieleta. Znalazłem. Już miałem po niego podejść, gdy nagle ktoś złapał mnie w talii. Nie ukrywam przestraszyłem się i przeszedł mnie dreszcz.

- Oh.. Ktoś tu się przeraził trochę. - usłyszałem cichy szept koło ucha, chciałem się obrócić i spojrzeć kto to, ale nie miałem możliwość. Trzymał mnie zbyt mocno.

- Ał puść mnie! - wykrzyknąłem cicho.

- Puszczę ale najpierw zrobisz to co Ci każe. - szepnął, przez co nie mogłem zidentyfikować czyj to był głos. Przełknąłem głośno ślinę, a w głowie miałem najgorsze scenariusze. - Dobra no żartuje, nie bój się tak. - powiedział rozbawiony Tenma.

- Idiota! - kopnąłem go mocno w piszczel. - Puść mnie, i odczep się! Przestraszyłeś mnie!

- Przepraszam no. Poszedłem za Tobą bo długo Cię nie było. Bierz już ten szkielet i chodźmy do klasy bo się martwią i niecierpliwią. - powiedział lekko rozbawiony.

- To nie jest nic śmiesznego. - wziąłem szkielet i chciałem przejść. - Odsuń się pajacu!

- Shhh już złociutki, daj to, pomogę Ci. - powiedział i próbował zabrać mi go z rąk. - a weź się. - powiedziałem. - śmigaj już do góry, na co czekasz?

Wchodziłem już po schodach, gdy nagle dostałem wiadomość. Odblokowałem ekran telefonu jedną wolną ręką i od razu zobaczyłem kto napisał...

Nieznajomy: Ładnie to tak zabawiać się z Tenmą w piwnicy?

Serce zaczęło mi szybciej bić. On musi gdzieś tu być. On mnie śledzi. To nie jest normalne. Czego on ode mnie chce. Zaczynam się go coraz bardziej bać. I coraz bardziej zastanawiać a ty, to kto?

Ja: Czego ode mnie chcesz?! Naprawdę mnie śledzisz, jesteś psychiczny człowieku!

Nieznajomy: Oh kochany, dowiesz się, spokojnie. Za niedługo się poznamy, a może poznaliśmy? W każdym razie, wiem o tobie wszystko.

Byłem roztrzęsiony. Przez całą drogę Tenma coś do mnie mówił, ale nie wiedziałem co... Wróciłem na lekcję biologii. Po niej pójdę do domu, nie wytrzymam już. Jest mi niedobrze z nerwów. Boje się wracać sam. Muszę kogoś poprosić o podwiezienie. Albo po prostu wezmę ubera. Cokolwiek.

Skończyła się biologia. Dzwonie do Johna, na Noaha nie mam co liczyć. Nie odbiera. Okazało się że nie wziąłem pieniędzy z domu na ubera. Jestem przerażony. Nie wiem co robić. Ale no tak! Jest jeszcze Hakuryuu. Pobiegłem pod jego sale i zacząłem go szukać, ponieważ powinien być gdzieś w pobliżu. Szukanie go nie było trudne ponieważ był prawie że przy sali.

- Hakuryuu, proszę, mógłbyś mnie odwieźć do domu? Czuje się fatalnie. - spojrzałem na niego i zacząłem go błagać wzrokiem.

- No jasne stary, to chodźmy. - poszliśmy w stronę auta, wsiedliśmy, zapisaliśmy pasy, po czym Hakuryuu odwrócił się w moją stronę i zaczął. - Powiedz mi co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak, znam Cię zbyt dobrze i długo bym tego nie zauważył, więc nawet nie próbuj mi mówić że nic.

- No bo... - zawahałem się, nie wiedziałem czy powiedzieć prawdę, czy skłamać. Stwierdziłem że powiem prawdę, w końcu to mój najlepszy przyjaciel. - No bo od pewnego czasu... - zacząłem ponownie gdy mój telefon zawibrował.

Nieznajomy: Zastanów się co powiesz kochany. Twoje szczęśliwe życie wisi na włosku. Lepiej, aby to zostało między nami.

Zignorowałem to. Przytrzymując boczny przycisk, wyłączający telefon.

- Od pewnego czasu dostaje dziwne wiadomości. Nie wiem od kogo są. Straszy mnie, wie co robię w danej chwili i nie daje mi spokoju. Nawet teraz... Napisał mi, że mam się zastanowić co Ci teraz powiem. I że moje szczęśliwe życie wisi na włosku oraz żeby wszystko zostało pomiędzy nami. Boje się Hakuryuu... Nie wiem co się może stać... - mówiąc to poczułem jak robią mi się szklane oczy.

- Wymyślimy coś, nie bój się jestem przy tobie tak samo Shuu. - powiedział po czym wyciągał z schowka husteczki i mi je podał. - Jest ktoś u Ciebie w domu?

- Jedynie kuzynowie. - odparłem wycierając zaszkolne oczy husteczką.

- Dobrze, ale i tak zostanę z Tobą.

- Ale masz przecież ważny sprawdzian, uczyłeś się na niego cały tydzień. Jak baba z chemii się dowie że uciekłeś, to nie da Ci zaliczyć. Wrócisz tu, nie musisz ze mną siedzieć.

- Nie mogę Ciebie zostawić w takim stanie. Napewno żadnej sprawdzian nie jest ważniejszy od mojego najlepszego przyjaciela. Jedna jedynka w te czy we wte to chyba nic strasznego. Nie dałbym rady go pisać z myślą że siedzisz przerażony w domu. Jesteś mym najlepszym przyjacielem i zrobię wszystko byś był bezpieczny...

A ty, to kto?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz