32

25 2 0
                                    

W weekend dziewczyny mi pisały o dramie z "bezbronną Lauren" ale nic za bardzo nie zrozumiałam więc napisałam im by wytłumaczyły mi w poniedziałek. Żałuje. Cholernie żałuje.

-Ale się nie załamuj okiej?- spytała chyba poraz setny Clare a ja kiwnełam głową.- no bo gdy Lauren w piątek zaczeła płakać to Marcus do niej poszedł a później go nie widziałaś tak?- o Boże tak! Co się stało do sedna! Pokiwałam głową w znaku zrozumienia.

-Marcus całował się z Lauren.- Sam się niecierpliwił długim gadaniem więc doszedł do sedna.

-Laila... Nie płacz... Chłopacy są głupi i w ogóle..- zaczełam ale nie skończyła.

-Przepraszam!?- odezwał się Sam ale nie będę kłamać nie obchodził mnie on. Czemu tak bardzo mnie to zabolało? Czemu? Przecież to tylko udawane... Przecież go nienawidzę... Ja... Aua... Boli...

***

LAILA: emmm nie chce się wtrącać ale... To prawda, że całowałeś się z Lauren?

Długo miałam w rękach telefon z tą wiadomością ale nadal ją nie wysłałam i dopiero teraz ja wysłałam. Czemu tak bardzo mnie to zabolało..? Czemu tak bardzo chciałam aby to była tylko głupia plotka? Chłopacy są głupi i tyle. Marcus nadal nie odpisywał a ja coraz bardziej się stresowałam. Czym? Nie wiem. Zwalmy to na reputację w szkole. Czemu nie? Właśnie tak! No bo... Co pomyślą o nas inni?

-Laila.- niby cichy głos siostry ale nadal strasznie bo aż podskoczyłam. Nie powinna wchodzić sobie od tak do mojego pokoju. Mojego królestwa.

-O matko Vanessa..- powiedziałam trzymając dłonią klatkę piersiową.- no dobra o co chodzi?- spytałam gdy już się ogarnęła a ona patrzyła na mnie krzywo.

-Mama cię wolała na dół i miałam przekazać... A co ty robiłaś?- po co jej odpowiedź na to pytanie?

- Nie ważne.- wstałam i skierowałam się z lekkim strachem na dól omijając siostrę która poszła za mną co nie oznaczało nic dobrego bo pewnie chciała zobaczyć całe wydarzenie. Co zrobiłam? Nie wiem ale bardzo się tego bałam...

-Laila jesteś- mama siedziała przy drewnianym stole kuchennym i była... Zmartwiona? Przygnębiona..? A może... Zestresowana? Matka od kilku tygodni zachowywała się jakoś dziwnie ale... Teraz? Vanessa usiadła obok niej machając nóżkami i nie miała na twarzy tego swojego uśmieszki gdy wiedziała, że mam kłopoty co mnie zdziwiło i lekko zestresowało no bo... Wszystko skazywało na to, że chyba coś się stało. Napewno.

No bo jak wytłumaczyć zachowanie wiecznie poważnej kobiety która tylko w makabrycznych przypadkach pokazuje, że na prawdę jej zależy? Działo się coś złego i nie widziałam czy chce to usłyszeć. Usiadłam na krzesło i wgapiałam się w twarz mamy która co chwilę unikała mojego wzroku tak samo jak i młodszej siostry.

-Okiej.. jesteście moimi dziećmi i wiecie, że jesteście dla mnie ważne tak?- jednak na nas spojrzała ale to nadal nie sprawiło, że byłam idealnie spokojna bo... Nie byłam wcale.- i nie chce abyście odebrali to źle ani w ogóle... Ale jak już mówiłam jesteście moimi dziećmi i po pierwsze nie chce abyście byli na mnie źli czy coś i to była tylko jedna...-nie dokończyłam bo ktoś jej przerwał. Ten ktoś to ja.

-do sedna mamo.- pewnie teraz bym dostała ochrzan, że jej przerywam ale teraz tylko spojrzała na mnie z otwartą buzia i nawet nie była zła ja za to jeszcze bardziej się bałam. Co się stało?

-jestem w ciąży.- japierdole... Automatycznie chodź tego nie widziałam czułam, że stałam się całą blada i wydawało mi się, że zachwile zemdleje.

-Laila?- spojrzała na mnie a Vanessa miała mnie w dupie bo zaczeła piszczeć z szczęścia, że będzie miała brata i nie będzie jej truć życia jak ja. Ja nie byłam z tego aż tak zadowolona bo wiedziałam co się z tym pisało...

-Z kim?!-wrzasnąłam chyba za głośno bo nawet Vanessa się na mnie spojrzała z ukosa z zdziwioną miną.

-Laila...

-ale.. jak? Kiedy? Co ty zrobiłaś mamo!?- o Boże jeszcze będę ryczeć jeszcze tego mi brakowało. Świetnie!

-Nie ł Lisia będziemy mnieć brata!- wskoczyła na mnie uśmiechnięta od ucha do ucha blondyneczka.

-Laila... Nie płacz....- podeszła do mnie mama i mnie przytuliła a ja o dziwo się nie wyrywałam.- Vanessa może pójdziesz na chwilę na górę do pokoiku?- siostra nie była przekonana ale kiedy spojrzała na mnie jeszcze raz po krótkich żalach zgodziła się i sobie poszła a ja nadal siedziałam bez ruchu.

-Miałaś kochanka? Kiedy? Z kim? Znasz go osobiście? Czemu? Co teraz mamo?- pytałam o ona odczepiła ode mnie swoje szybko bijące serce.

- kochanie ja... To przepraszam.. ja od kilku miesięcy spotykałam się kimś... Przepraszam, że ci nie powiedziałam...

-kto?-zapytałam nie odrywając od niej wzroku.

-Richard Holt.-znałam go. Mama chodź była często w domu pracowała w bardzo dobrze opłacanym biurze już od dziesięciu lat i pracowała najczęściej właśnie z nim. Nasz dziadek był założycielem biura dlatego mama chodź była krócej w pracy i tak zarabiała tyle co inni którzy o wiele dużej pracowali i wiem, że to niesprawiedliwe ale co ją na to miałam poradzić? Mama nie raz opowiadała mi o nim wspominając o pracy ale nigdy bym nie podejrzewała by coś między nimi było...

-Co teraz?-spytałam.

-nie wiem... Już od pół godziny wącham się by do niego zadzwonić...- patrzyła na sofę zamiast na mnie. Czyli on nawet jeszcze nie wiedział...

Nienawidzę CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz