11.

101 8 2
                                    

Hyunjin wyszedł do toalety a ja od razu pobiegłem po tabletki i łykłem o mało się nie dławiąc. Głowa mnie tak napierdalała że sądzę że jutro będę miał jutro ostrą gorączkę. Co jest złe.

Wróciłem do salonu Hyunjina i usiadłem na kanapie. Chłopaka jeszcze nie było, na szczęście.

Ale nie było go nie długo, bo po chwili znów przyszedł.

-Chcesz dzisiaj u mnie nocować? -Zapytał.

-Nie.

-Czemu?

-Nie mam ochoty po prostu.

-Aha, no dobra twoja decyzja.

Nie zgodziłem się bo wiem że mając gorączkę będzie kurwa się pewnie "martwić" albo co gorsza zarażę go.

Gadaliśmy sporo, dowiedziałem się nawet dużo o nim.

-Chcesz szklankę soku? -Zaproponował.

-Okej.

-Chodź. -Ruszyłem za nim.

Byliśmy już w kuchni, była duża ale też dużo w niej było różnych rzeczy.

Hwang otworzył lodówkę wyjmując sok jabłkowy, nalał do szklanki, dodał kostki lodu i wręczył mi w dłoń. -Proszę.

-Dziękuje.

Trochę źle że dał mi lód, ale no co już zrobić.

-Wszystko dobrze? Wyglądasz nie najlepiej, strasznie blady jesteś.

-Hm? Nie.. Spokojnie nic mi nie jest.

Wzruszył ramionami. -Jak chcesz.

Następnego dnia*

Wstałem z straaasznym bólem głowy ale już trudno, szybko się uszykowałem i wyszedłem do pracy. W drodze nie czułem się najlepiej, ale muszę pracować, wiem że powinienem poprosić o wolne, ale nie chcę. Wiem że zdrowie na pierwszym miejscu, ale jednak u mnie jest inaczej.

Wszedłem do budynku powitając ochroniarzy i kobiety na początku.

Jechałem właśnie windą, wziąłem kolejne tabletki.

-Zaraz chyba odlecę.. -Powiedziałem sam do siebie.

Wszedłem do sali, i rozpakowując się wziąłem tabletkę do ssania na gardło.

Teraz jako pierwszy na mojej liście musi być akurat on.. EH.. Szczerze nie chcę go widzieć, ani nikogo.

Zaczęło piszczeć mi w lewym uchu, ale zignorowałem to i poszedłem do łazienki.
Przemyłem wodą czoło, czując że z każdą sekundą staję się coraz gorętsze.

Wróciłem i otwierając drzwi zauważyłem ciemnego kota, który latał po całym pokoju.

-Kici kici kici. -Zacząłem go wołać, aby przyszedł.

Widać było że mnie nie słuchał.

-KICI CHODŹ TU! -Wybrałem gonienie za nim.

Był szybszy i wskakiwał na białe regały.

-Kurwa chodź tu! -Krzyknąłem.

Nagle w jego skoku na kolejny regał złapałem go w końcu.

-OH TU JESTEŚ DORI! -Ktoś powiedział.

Odwróciłem się mając nadal kota na rękach.

-Oh, dziękuję ci że go znalazłeś serio. -Poiwedział brunet.

-Um.. To twój kot?

-Tak, oczywiście.

Dałem mu tego kota na ręce.

Pierwsze SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz