Jesień od razu przywitała każdego, dużo deszczu, zimnego wiatru, pomarańczowe liście i ponuro na niebie. Nie przeszkadza mi to, lubię Jesień, to moja ulubiona pora roku.
Lało strasznie, kropelki z okien robiły wyścigi, a ja siedziałem w łóżku pod cieplutką kołderką jak mały dzieciak. Dzisiaj do pracy miałem na trzynastą, dlatego nie musiałem się spieszyć szczególnie że dzisiaj wstałem o szóstej rano, z dobrym humorem.
Po długim wylegiwaniu się w łóżku w końcu postawiłem jedną stopę na podłogę, a następnie drugą. Podszedłem do mojej dużej, białej szafy z ubraniami i wyciągnąłem z niej białą zwykłą koszulę, wraz z czarnymi spodniami. Z małej szafki obok, wyciągnąłem czarny krawat, a z pudełeczka na biżuterię, srebrny naszyjnik oraz losowe dwa pierścionki.
Poszedłem coś zjeść i do łazienki by zrobić poranną rutynę oraz nałożyć lekki makijaż. Wróciłem do pokoju na górę i założyłem wszystkie rzeczy, które przygotowałem rano. Wsadziłem telefon do kieszeni, wziąłem ze sobą moją ulubioną czarną torbę i upewniając się że wszystko wziąłem, założyłem buty i wyszedłem z domu pamiętając oczywiście o zamknięciu drzwi na klucz.
***
Znajdowałem się już przed ogromnym budynkiem, w którym właśnie pracuję. Wszedłem do budynku i od razu zacząłem się witać z recepcjonistką.
-Oh, Witam panie Felix! -Krzykneła machając mi.
-Dzień dobry, pani Hloa! -Wykonałem ten sam gest. -Po proszę klucz do mojej sali, numer 56.
-Już, już się robi. -Odpowiedziała z uśmiechem wymalowanym od ucha do ucha, i załapała za jedną z szafek, wyciągnęła klucz i podała mi do ręki. -Proszę,udanego dnia w pracy, panie Felixie!
-Dziękuje, oraz również życzę udanego dnia. -Posłałem jej miły i ciepły uśmiech i zacząłem podchodzić do windy.
W windzie podczas gdy ona jechała na 4 piętro, ja spojrzałem się w telefon który zaczął wibrować, więc złapałem w niego i okazało się że to mój Szef, Kim Jeol. (Czyt: Jel)
-Witam Felix, mam pytanie, a bardziej prośbę i mógłbyś wpaść do mojego biura? -Zapytał.
-Tak, tak, jasne tylko zostawię rzeczy w sali i już idę do pana.
-Dobrze, czekam.
-Do zobaczenia. -Rozłączyłem się i wtedy otwierała się winda.
Wybiegłem z niej i zacząłem biec do mojego biura jak najszybciej.
Otworzyłem drzwi i postawiłem wszystkie rzeczy, później ponownie wybiegłem tak samo jak z windy udając się w stronę biura pana Kim.
Zapukałem I usłyszałem krótkie "proszę" więc wszedłem do środka. Zauważyłem że nie jestem sam, siedziała na krześle również moja koleżanka z pracy, Lusy.
-O, Felix! Jak dobrze że już jesteś, mam taką małą prośbę, widzisz jest sytuacja ja muszę iść dzisiaj, bo wezwano mnie na rozmowę bardzo ważną więc nie będzie mnie, dlatego jako że właśnie dzisiaj jakieś dzieciaki z 5c klasy, dzisiaj przychodzą to potrzebuję pomocy dlatego wezwałem ciebie i panią Lucy. Sądzę że dacie sobie radę, oczywiście jak macie czas, jak nie będę musiał kogoś innego szukać. -Zakończył rozmowę, i nastała cisza.
Bardzo nie chciałem w sumie iść bo nie lubię dzieci, a tym bardziej się nimi opiekować, najgorzej jak są rozpieszczone strasznie albo jakieś takie wkurwiające, tak że ciśnienie do 900 podskakuję, ale z drugiej strony.. Chociaż? Albo.. Nie.. Nie, nie chcę się tym zajmować.
-Proszę pana, obawiam się że nie dałbym rady z dziećmi, a jeszcze mam sporo roboty, muszę napisać wiele faktur, oraz mam strasznie dużo telefonów na ten czas, no wie pan jak to jest teraz. -Skłamałem.
-Eh.. No dobrze, a ty Lucy? -Zapytał licząc na to że zmienię zdanie.
-Tak, ja mam czas mogę. -Powiedziała.
-Dobrze Lucy masz tu plan, i już jesteś wolna, a Felix niech jeszcze zostanie na chwilkę. -Powiedział.
Lucy wyszła i zostałem tylko ja i Kim.
-Felix, jeszcze jedna sprawa, obawiam się że będziesz miał jeszcze małe dodatkowe godziny. -Powiedział szukając czegoś w stosie kartek.
-Dlaczego?
-Chwileczkę. -Powiedział. -Ahh.. Gdzie ja to posiałem.
Szukał i szukał aż znalazł w szafce obok.
-Oo, jest. -Powiedział i dał mi. -Musisz wykonać, podpisać, napisać.
Na kartce papieru, widziałem wiele rzeczy które na mnie już czekają, ale dobrze że skłamałem będę miał trochę czasu na je wykonanie.
-Dobrze jesteś już wolny.
-Dziękuje, do widzenia! -Zamknąłem drzwi od biura ruszając do swojego.
***
Siedziałem i robiłem to co mi kazał szef. Otóż nie jest to takie proste, ani takie trudne ale jednak trudność czasami się zdarza.
Usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę!
Do biura, weszła pani recepcjonistka, z którą się dzisiaj witałem.
-Witam ponownie, mam pytanie.
-Proszę usiądź. -Wskazałem na krzesło, a ona usiadła. -I jakie?
-Czy mogłabym na chwilę pański klucz do tego pokoju? Ponieważ muszę od nowa zrobić listę, ponieważ gdzieś ją zgubiłam.
-Jaką listę? -Podniosłem jedną brew.
-Z kluczami! Żeby je pamiętać, zawsze mam taką listę, z imionami i numerami żebym wiedziała kto, i kogo jest tam jakieś biuro. -Powiedziała.
-Oczywiście, proszę. -Podałem jej klucz.
-Dobrze, dziękuję. -Podziękowała. -Zaraz przyniosę z powrotem.
-Dobrze, dobrze.
I wyszła, znów zostałem sam. Wracając do swojej pracy przypomniało mi się że dzisiaj, nie piłem rano kawy, więc wyszedłem z małej sali i udałem się na dział z przekąskami.
Zrobiłem sobie americano, później znów szedłem do biura aż zauważyłem mój klucz na biurku.
-Jak szybko. -Pomyślałem.
Szybko to ignorując, wróciłem do pieczętowania dużej ilości kartek.
(~°~°~°)
Ulala ulala ulaalala ULALALA! Sorka odwala mi dzisiaj jakoś w nocy (22:43), Tak czy inaczej MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ PODOBA BO JAK NIE TO ZAATAKUJĘ!

CZYTASZ
Pierwsze Spotkanie
De TodoDwudziestojednoletni Lee Felix, pracuję w biurze jako księgowy, lecz pewnego dnia zostaję z niej wylany. Załamuję się lecz nie da się tak łatwo, znalazł pracę w firmie - fotograf. Ma za zadanie fotografować modeli, w tym sławnego i przystojnego mode...