"Say you'll remember me, Standing in a nice dress, Staring at the sunset, babe, Red lips and rosy cheeks, Say you'll see me again, Even if it's just in your wildest dreams, Wildest dreams..."
[Taylor Swift, Wildest dreams ― w teledysku występuje Scott Eastwood, jeden z crushów Autorki]
[tłumacz Google: Powiedz, że mnie pamiętasz, Stoję w ładnej sukience, Wpatruję się w zachód słońca, kochanie, Czerwone usta i różowe policzki, Powiedz, że jeszcze mnie zobaczysz, Nawet jeśli to tylko w twoich najśmielszych snach, Najśmielszych snach...]
19 kwietnia 2024 (piątek)
Uwagi ― Podśpiewuję sobie od rana Taylor Switf. Prawie o niej zapomniałam, ale przyjemnie sobie coś nucić podczas pisania. Jestem ciekawa, jak odebrałby mnie ktoś, kto znajdzie ten pamiętnik za sto czy dwieście lat? Czy moje myśli stworzą obraz dojrzałej kobiety, czy nastolatki? A moje problemy? W sumie, jakie ja mam problemy, oprócz finansowych?
Stan rzeczy ― Wieczorem wstawię ogłoszenie na lokalnej grupie, z weekendową ofertą korepetycji z chemii i biologii, cóż, korona z głowy panno Edyto. Do szafy z nią.
Stan ciała ― Całkiem dobrze. To jednak nie było przeziębienie, tylko chwilowa niedyspozycja.
Stan ducha ― Kiedy wstaję, jest całkiem ok, a potem przypominam sobie, kim jestem, co robię i do wieczora robi się z tego, potocznie mówiąc "buka".
Miejsce na moje notatki:
Problem nie polegał na tym, że wstałam lewą nogą. W pracy usłyszałam krzywdzącą opinię, że farmaceuta to w zasadzie sprzedawca i zakupy w aptece nie są bardziej skomplikowane niż w piekarni. Kilka razy miałam ochotę uciec stamtąd z wrzaskiem i nigdy nie wracać, wprawdzie rzadko to się zdarzało, ale klienci potrafili być nieprzyjemni.
Obiecałam Igorowi popołudnie w kawiarni, w słuchawkach i z laptopem, tak jak lubił. Wymyśliłam mu nowy wiosenny outfit, w którym wyglądał jak model z wystawy (w przyzwoitej sieciówce). Mieliśmy swoją zabawę w wymyślanie fikcyjnych historii przechodniów. Przednie zajęcie dla autorki, polecam. Siedzieliśmy w ogródku na drewnianym tarasie, pod parasolem. Do dyspozycji klientów były koce, na wszelki wypadek, gdyby wiało. Poprawiłam na nosie ciemne okulary, więc nie było widać, gdzie skupiam wzrok. A potem przechodził Krzemiński, musiał pracować gdzieś w okolicy i to, co powiedział, zasadniczo zmieniło mój odbiór rzeczywistości. Nie wiem, co ja sobie myślałam przez ostatnie dni. Pewnie to, że tylko ja mam problemy. I to takie, o których nikt nie wie.
Gdyby tylko zabiegani mieszkańcy miasta zauważyli, że jest już piątek. Nieliczni korzystali z wiosennego słońca, rozkoszując się ciepłymi powiewami wiatru. Większość gniła zamknięta w biurach. Edyta, zadowolona z porannych zmian w Aptece, wygodnie rozsiadła się w kawiarnianym ogródku.
— Hej Igor! Chodź! Przysiądź się! — zawołała do wysokiego bruneta w ciemnym garniturze. Niezapięta marynarka furczała mu na wietrze, a przydługie włosy plątał wiatr. — Masz czas, żeby wypić ze mną kawę?
— Chwilę mam, a potem lecę na spotkanie z inwestorem. Dzięki za zaproszenie.
— Nie ma problemu — powiedziała z uśmiechem.
Zamówił małą czarną, po czym ich spojrzenia się skrzyżowały i poczuła na plecach powiew wiatru, który zwykle nie wróżył nic dobrego. Zdarzyło się to już kilka razy i, mimo że nie była przesądna, starała się zachować czujność.
― Edyta, problem to akurat jest. Chciałbym, żebyś umiała mi zaufać, a nie powiedziałem ci jeszcze wielu rzeczy o sobie. — Oczywiście, ciężko było nie zwrócić uwagi na tak sformułowane zdanie. Podświadomie napięła mięśnie, ale przecież nie szykowała się do ucieczki.
― Te moje ciągłe kłótnie z matką niedługo mnie wykończą. Chcę mieszkać blisko, ale normalne stosunki z tymi ludźmi są praktycznie niemożliwe. Obydwoje bardzo cię lubią. To tak na marginesie, w ramach przeprosin, za wczorajszą dziwaczną sytuację.
— Igor, no pewnie. Jesteśmy sąsiadami, znajomymi, w naszym wieku już nie ma kolegowania się. Chyba nie musimy wiedzieć o wszystkim, co się u nas dzieje? ― Edyta nie wiedziała, do czego facet zmierza.
— Musimy, bo może będziemy przyjaciółmi. Oczywiście, gdybyś kiedyś chciała. Przyjaciół zdobywa się latami — uniósł na siłę kąciki ust, zrezygnowany. ― Nie chcę być wobec ciebie nieszczery.
― Chyba nie jesteś nieszczery? Prosisz mnie o kredyt zaufania?
— Ja na przykład wiem, że zakończyłaś wieloletni związek. Przypłaciłaś to zdrowiem i teraz starasz się zacząć od nowa. Tylko tyle w zasadzie i bardzo ci kibicuję.
― A ty? ― spytała wprost. ― O co chodzi, Igor?
― Ja zrywałem kilka razy, zawsze wtedy, kiedy czułem się wykorzystywany. Niestety, problem polega na tym, że z tą ostatnią mieliśmy dużo więcej wspólnego. Mieszkanie, zainteresowania, pracę, biuro, kredyt. Prowadziliśmy razem działalność ... ― zawiesił głos, ubierając ostatnią myśl w odpowiednie słowa.
Niestety zadzwonił telefon, więc musiał odebrać.
― Rozgadałem się. Do zobaczenia.
Krzemiński pożegnał się szybko i zniknął za zakrętem, zostawiając po sobie tylko niedopowiedzenia.
― Przyjaźń, co?! Zależy ci na tym? ― spytał Igor, przyglądający się cały cza sytuacji z wymyślonego leżaka stojącego na tarasie kawiarni. ― Chcesz się z nim kumplować, serio?
Gdyby tylko wiedziała. Aktualnie chyba nie chciała kompletnie niczego. Nie umiała być niczyją przyjaciółką. Nawet podświadomość, która wykreowała postać Igora, nie umiała się przedostać przez zbudowany twardy pancerz.
― Nie wiem, może chcę. Nie mam nikogo. Usiłuję zapomnieć o kilku latach z facetem, którego kochałam. W takie popołudnie jak dziś, cztery lata temu Wojtek spytał, czy chcę być z nim do końca życia. Krzemiński ma rację. Ja zawiodłam tak samo ― przyznała po namyśle.
― Skąd takie wnioski? Chcesz do niego wrócić?
― To nic nie da. Chciałabym, żeby chociaż za mną tęsknił. Żeby się ocknął, zawalczył o mnie. Zadowoliłby mnie jakikolwiek gest z jego strony. A jest dokładnie tak, jak przypuszczałam i to jest najgorsza porażka, jakiej mogę doświadczyć.
― Potworna, czarna dziura zionąca chłodem. ― Wymyślony Igor, jak na porządnego, choć wymyślonego faceta przystało, wstał z leżaka i objął Edytę, przelotnie całując w policzek.
Kto mógł wiedzieć, co czuje Wojtek, skoro on sam nie umiał tego wyrazić. Nikt go nie nauczył jak rozmawiać o emocjach, reagować na potrzeby innych i okazywać wsparcie, ale przecież sam też nigdy tego nie potrzebował. Odłożył kolejną książkę w pastelowej okładce w kwiatki. Wiedział, że nie znajdzie tam gotowej recepty.
Wykreślił z kalendarza kolację z okazji rocznicy i zwrócił zamówiony z wyprzedzeniem prezent. To, jak często i gorąco o niej myślał, stanowiło zagadkę. Z jego perspektywy świat związków i miłości był prostszy, nie tak rozemocjonowany, jak w literaturze. Planował w głowie przebieg rozmowy, rozważając wszystkie ewentualności i tak naprawdę, wystarczyła mu tylko jedna informacja. Czy kochała tego drugiego bardziej?
― Dlaczego, Edyta? ― wyszeptał, biorąc do ręki jedno ze zdjęć stojących w ramce na regale. ― Jak mogłaś mi to zrobić?
Po chwili wrócił do gabinetu, nie było tu ani książek, ani zdjęć: zegar, kalendarz, biurko, krzesło i sofa. Jego życie zamykało się w laptopie i telefonie. Czego się więc spodziewał, widząc kopię wiadomość e-mail, którego nadawcą była jego matka? Na pewno nie wiadomości do Edyty z załączonym rachunkiem. Niedzielna rozmowa straciła nagle na wartości, kiedy postanowił rozmówić się z matką.
CZYTASZ
WYMYŚLIŁAM CIĘ
Romantizm[Romans]+18: Marząc o spędzeniu romantycznego wieczoru, Edyta przypomina sobie wspólne chwile z narzeczonym, z którym od pewnego czasu nie ma bliskiej relacji. Pomimo trudności, szuka sposobu na odzyskanie kontroli nad swoim życiem i obudzenie duch...