27 kwietnia 2024 (sobota)
Uwagi ― Zapomniałam tej cholernej przesyłce i musiałam dopłacić osiem zeta za przedłużenie do następnego dnia, no ździerstwo. Załatwiłam to z samego rana przy joggingu, więc mam teraz tablicę magnetyczną na notatki. Wiecie, co jest śmieszne? Krzemiński wyszedł ze mną biegać! Normalnie, w czarnym w dresie i adidasach, żadne tam kolorowe legginsy czy żarówiaste buty! Igor, ten wymyślony, dostał napadu czkawki, ale zrezygnowany machnął ręką.
Stan rzeczy ― rzeczy mam nadal sporo, nie potrzebuję tyle. Może jeszcze przez jakiś czas będę je wystawiać, a potem przekażę wszystko jakiejś fundacji, bo nie mam gdzie trzymać, tego całego mojego dobrobytu. Niech przestanie mi się to walać pod nogami. Cholerny konsumpcjonizm, bezsensowne prezenty i cudowne "przydasie" użyte raz w życiu. A życie lubi weryfikować swoje potrzeby raz na jakiś czas.
Stan ciała ― jestem zmęczona, tylko tyle i aż tyle. Nie powinnam narzekać jak starsza pani, ale może faktycznie przed trzydziestką powinnam znaleźć sobie jakąś chorobę, na którą będę zrzucać wszystkie niepokojące objawy?! Skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.
Stan ducha ― wolne od południa, żyć nie umierać, szczęśliwość pełną buzią, nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Podśpiewuję stare piosenki, razem z radiem, brzmię jak zdarta płyta.
Miejsce na moje notatki:
Bożenka pokazała mi rodzinne albumy ze zdjęciami. Wyglądało to na celową akcję, bo przyniosła je rano do ogrodu, kiedy piliśmy kawę. Krzemiński strzelał oczami z zażenowania i wzdychał: „Mamo, przestań!". Na zdjęciach widniał otoczony wianuszkiem dziewcząt — w podstawówce, w liceum, na studniówce i na studiach. Wszystkie były śliczne, wesołe i wpatrzone w niego jak w obrazek. Wyglądały na zwykłe, miłe dziewczyny, a Igor wydawał się szczęśliwy. Dziwne, żeby miał udawać specjalnie do zdjęć. Miał fantastyczny uśmiech. Zawsze uwielbiałam oglądać stare fotografie. W pewnym momencie objął mnie ramieniem, może w ramach wsparcia, nie wiem. Nie byłam przecież zazdrosna, no bo o co. Do czasu, aż ta wiedźma Bożenka rzuciła jakby od niechcenia:
„A to właśnie Tiffany. Nadal nie wiem, jak to się stało, że Igor wyjechał do Stanów z najlepszą przyjaciółką. Szczerze liczyłam, że się z nią w końcu ożeni."
Krzemiński zapowietrzył się i poczerwieniał jak urodzinowy balon na imprezie u pięciolatka. Tiffany wyglądała obłędnie niczym disneyowska księżniczka: długie włosy, wielkie oczy, nos jak guziczek, błękitny komplecik w stylu Coco.
„Może bym się z nią ożenił, gdybym ją kochał" — skłamał bez mrugnięcia okiem. „Może chcesz zobaczyć jakieś nowe zdjęcia? Z naszej wspólnej pracy? Robiliśmy niedawno portfolio firmy i zdjęcia na stronę internetową."
Widniała na nich uśmiechnięta i elegancka młoda kobieta oraz przystojny Polak, przecinający wstęgę w przeszklonych drzwiach biurowca.
^^
Wieczór przygnał ciemne, burzowe chmury, które zbierały się na horyzoncie, zapowiadając gwałtowną burzę. Powietrze było ciężkie i wilgotne. Nadmorski wiatr nie dawał za wygraną, a drzewka owocowe za oknem kołysały się gwałtownie, tracąc białe płatki kwiatów przy każdym mocniejszym porywie. Wydawało się, że burza nadciągała nieubłaganie, przynosząc ze sobą coś więcej niż tylko opady. Poczucie niepokoju mieszało się z przyjemnością wspólnego posiłku. Pierwsze krople deszczu zaczęły bębnić o szyby, tworząc hipnotyzujący rytm, który powoli wplatał się w szum ich rozmów. Zamilkli na chwilę, wsłuchując się w muzykę nadchodzącej burzy.
― Dziękuję za kolację, Igor, ale teraz jest czas na rozmowę ― powiedziała Edyta. ― Nie miałam żadnych oczekiwań, a po dzisiejszym występie twojej matki chciałabym wiedzieć, jak mam się zachowywać.
― No tak, żyjemy przecież pod jednym dachem z moimi rodzicami.
― To też, ale uważam, że dorośli ludzie nie mogą ograniczać się do samego seksu i wymiany zdań nad gazetką z Biedry.
― A jak chcesz się zachowywać? ― odpowiedział pytaniem na pytanie.
― Jak dziewczyna, z którą codziennie śpisz od kilku dni. Nie wiem, czy mogę się do ciebie przytulić, pocałować cię, złapać za rękę? Nic nie wiem.
― No jasne, oczywiście masz rację ― splótł dłonie pod brodą. ― Pytaj, o co chcesz...
― Może sam zaczniesz, na przykład od Tiffany. Jestem dorosła, nie będzie mi to spędzało snu z powiek. Dlaczego twoja matka jest nią tak zauroczona? Dlaczego wziąłeś z nią ślub w tajemnicy? Nie boisz się, że to się wyda? Dlaczego powiedziałeś to akurat mnie? ― Nachyliłam się nad stołem, krzyżując ze skrępowania ręce, a on wygodnie rozparł się na krześle.
― Bo jej nie kocham, nigdy nie kochałem Tiffany. Wykorzystałem okazję, zresztą za jej namową. Moja matka uwielbia tę dziewczynę, nie chcę jej robić przykrości.
― Igor, jaka jest w tym moja rola? Powiedziałeś, że nie mogłeś wyjechać, bo coś do mnie czujesz.
― Tak, to prawda. Czuję się odpowiedzialny i winny za to, co się z tobą dzieje. Kiedy jesteś zła i smutna, mam wrażenie, że coś tracę.
― Ach, czyli wróciłeś, bo nie mogłeś znieść, jak się nad sobą użalam? Myślałam, że mówisz o jakimś innym uczuciu ― Edyta zabębniła nerwowo palcami o stół. ― Masz strasznie popieprzone życie.
― To wierzchołek góry lodowej ― złapał się za głowę teatralnym gestem. ― Dorosłe życie, gówniane problemy.
― A ja jestem terapią? Lekarstwem na kilka nocy? ― Przytrzymałam jego rękę, utrzymując kontakt wzrokowy. ― Nie przeszkadza mi to, Igor. Tylko obawiam się, że narobimy sobie jeszcze większych problemów i to oboje.
Przelotne błyski piorunów rozświetlały niebo, a odległe grzmoty zbliżały się coraz bardziej. Początkowo brzmiały jak głuche pomruki, ale zaczynały nabierać mocy i rezonować w powietrzu. Każdy kolejny był coraz głośniejszy i bardziej namacalny.
― Nie odpowiedziałeś na moje pierwsze pytanie ― zaryzykowała, by usłyszeć odpowiedź, jakiej się w zasadzie spodziewała.
― Wolałbym, żebyśmy zachowywali się jak przyjaciele, którzy czasami spędzają ze sobą noc. Przy czym, to "czasami" jest akurat codziennie.
― Wcale się nie dziwię, że masz kłopoty wielkie jak góra lodowa, z takim podejściem ― roześmiała się w głos Edyta, przypominając sobie o swoim nowym postanowieniu i o dziewczynie, którą wcale przecież nie była.
CZYTASZ
WYMYŚLIŁAM CIĘ
Romantizm[Romans]+18: Marząc o spędzeniu romantycznego wieczoru, Edyta przypomina sobie wspólne chwile z narzeczonym, z którym od pewnego czasu nie ma bliskiej relacji. Pomimo trudności, szuka sposobu na odzyskanie kontroli nad swoim życiem i obudzenie duch...