Tego dnia trenowali z większą intensywnością niż ktokolwiek inny, godziny wydawały się wieczne podczas gdy Luis Enrique i wszyscy jego asystenci miażdżyli ich na boisku. Nikt nigdy nie narzekał, dając z siebie wszystko i starając się jak najbardziej, bo wiedzieli o co toczy się gra następnego dnia. Kiedy wrócili na uniwersytet, byli wyczerpani ale z poczuciem satysfakcji, jaką dał im dobry dzień treningu. Jedli chętnie, pożerając jedzenie a większość skorzystała z okazji, aby zrobić sobie krótką drzemkę przed spotkaniem w sali konferencyjnej, aby dokończyć przygotowania do gry. A po kolacji nie trzeba było długo czekać, aby wszyscy udali się do swoich pokoi, aby odpocząć przed najbardziej decydującym jak dotąd meczem. Pedri i Gavi wkradli się do pokoju sewilczyka, aby pożegnać się delikatnymi pocałunkami i dłońmi, które nie chciały puścić ciała drugiej osoby. Wiedzieli, że muszą spać osobno i nie rozpraszać się nawzajem, to był ważny mecz i musieli być w pełni skupieni na grze, tak aby nic innego nie zaprzątało ich umysłów. Tak więc tej nocy każdy z nich po raz pierwszy od kilku dni spało we własnym łóżku i oboje ze zdziwieniem zdali sobie sprawę jak bardzo byli przyzwyczajeni do szukania swoich ciał pomiędzy prześcieradłami.
Kiedy następnego ranka spotkali się ponownie, zrobili to na korytarzu, gdzie zgodzili się poczekać na siebie i zejść razem na śniadanie. Uśmiechnęli się do siebie, gdy tylko się zobaczyli i oboje poczuli, jak napięcie w ich ciałach rozluźnia się, gdy ponownie poczuli się blisko. Pablo nie zawahał się go przytulić, chowając głowę w jego szyi aby zostawić szybki pocałunek, czując jak ramiona Pedriego mocno go do sobie przyciskają.
- Tęskniłem za tobą - młodszy szepnął w jego szyję, wkładając dłonie pod koszulkę by pogłaskać jego plecy.
- Minęło co najwyżej dziesięć godzin - Pedri zaśmiał się, wzruszony ale z pełną świadomością, że dla niego to też trwało wieczność.
- Za dużo - zaprotestował, zostawiając ostatni pocałunek na jego szyi, po czym rozdzielił się by złączyć ich dłonie i pociągnąć go w stronę windy.
Kiedy już znaleźli się w środku, w zaciszu jakie zapewniały im zamknięte drzwi gdy zjeżdżali na dół, Pedri nie zwlekał, aby chwycić go za policzki, przyciągnąć do ust i pocałować tak, jak tego pragnął od poprzedniej nocy.
- Denerwuje się - wyznał szeptem kanarek w usta, gdy się rozdzielili.
- Ja też - przyznał tym samym tonem, opierając czoło o drugie i głaszcząc go po piersi - Nie ma drugiej szansy, jeśli dzisiaj spieprzymy, to będzie koniec.
- To mnie martwi - westchnął marszcząc brwi - Że będziemy mieć zły dzień i wszystko spierdolimy.
- Wiem - skinął głową, pochylając się aby złożyć szybki pocałunek na jego ustach - Ale spróbujmy nie dopuścić do tego, dobrze?
Pedri skinął głową z lekkim uśmiechem i dał mu ostatniego całusa, po czym usłyszał dźwięk wskazujący że drzwi się otworzą i będzie musiał się rozdzielić. Poszli do jadalni ocierając się ramionami i złapali śniadanie, po czym zasiedli do stołu z resztą zespołu. Było ciszej niż zwykle, być może dlatego że wszyscy jeszcze na wpół spali, albo dlatego że byli tak samo zdenerwowanie jak oni. Napięcie w atmosferze było wyczuwalne, wszyscy z każdą sekundą zdawali sobie sprawę, że zbliża się decydujący moment. Wiedzieli że w tym popołudniowym meczu grali o wszystko i że może to być ich ostatnia szansa na kontynuowanie rywalizacji w Pucharze Świata. Kiedy skończyli śniadanie, Luis Enrique wygłosił krótkie przemówienie aby ich zachęcić i wydawało się, że zadziałało to na większość graczy. Ranek minął szybko, kończąc na hotelowym tarasie rozmowy o technicznych aspektach i wspólne spędzanie czasu, aby nie dać się pochłonąć nerwom. Mecz nie był tak późno jak poprzednie, bo osiemnastej popołudniu, więc zjedli trochę wcześniej żeby mieć dużo czasu. A kiedy w końcu wsiedli do autokaru jadącego na boisko, wśród zawodników panowała mieszanina napięcia, pragnienia, strachu i determinacji. Niektórzy słuchali muzyki, żeby się skoncentrować, inni przeglądali w głowie zagrywki, a najbardziej ożywieni rozmawiali miedzy soba, żeby się czymś zająć. To nie był czas na śmiech i żarty, wszyscy skupiali się na tych kilku godzinach, które dzieliły ich od gry, która miała odmienić ich życie. To nie był finał ale czuli jakby nim był. Gavi wciąż poruszał nogą na siedzeniu, a kiedy przyłożył rękę do ust żeby obgryźć paznokcie, Pedri go zatrzymał.

CZYTASZ
Cafuné | Pedri & Gavi
FanficTŁUMACZENIE KSIĄŻKI AUTORSTWA @fcloverofmine !!! JA PRZECZYTAŁAM TO ARCYDZIEŁO I WY TEŻ MUSICIE / TRADUCCIÓN DEL LIBRO DE @fcloverofmine !!! HE LEÍDO ESTA OBRA MAESTRA Y TÚ TAMBIÉN DEBES Pedri i Gavi. Dwie rewolucje we współczesnym świecie piłki noż...