Po odejściu ojca Avy dziewczyna zupełnie straciła ochotę na jakiekolwiek szaleństwa. Wprawdzie zostali jeszcze trochę w wesołym miasteczku, ale polegało to bardziej na snuciu się bez celu. Nawet nie skorzystali z żadnej innej atrakcji.
W końcu Sean postanowił, że wracają do domu. Wprawdzie Ava zapewniała go, że mogą zostać, a on może dalej się bawić, jednak nie zdołała go przekonać. Nie była nawet w stanie ukryć ulgi, która odczuła w drodze powrotnej do domu.
Violet nadal nie wróciła. Ava zrobiła kolejną herbatę i usiadła wraz z Seanem u siebie w pokoju. To wtedy chłopak zapytał ja, co dokładnie się wydarzyło.
Powiedziała mu. Niczego nie ukrywała.
Z uwagą wysłuchał jej opowieści. Chłonął każde wypowiedziane przez nią słowo. Dla niego były niczym muzyka. Niczym pieśń syren wabiąca marynarzy. A jednak była pomiędzy nimi znacząca różnica: Ava nigdy nie powiodłaby go na zatracenie. Nigdy nie zrobiłaby nic, by mu zaszkodzić.
Była jego, a on był jej. Należeli do siebie od tak dawna, że czasami zacierała się granica między tym, co jest nim, a co pozostaje nią.
Kochał ją. Wielbił. Potrzebował bardziej niż powietrza. Bez niego w końcu mógł wytrzymać kilkadziesiąt sekund. Bez niej nie wyobrażał sobie życia.
Nareszcie miał ją z powrotem. Wiedział, że tylko na chwilę. Zdawał sobie sprawę z tego, że wiele osób chce ich rozdzielić. Nie był jednak w stanie poradzić sobie ze wszystkimi. Nie każdą z nich da się pokonać w ten sposób. Dlatego zaczął wcześniej planować, co zrobi. Każdy jego krok był uważnie skalkulowany.
W którymś momencie tak bardzo zatracił się we własnych myślach, że przestał jej słuchać. Nadal był świadomy jej obecności. Docierała też do niego cicha melodia jej słów. Wyciszył jednak ich sens, żeby nie oszaleć z wściekłości. Już początek historii Avy wystarczył, by z trudem nad sobą zapanował.
Spotkało ją tak wiele złego. Zabrali ją od niego i przez to została skrzywdzona. Jego przyjaciółka. Jego bratnia dusza. Jego jedyna miłość. Jego bogini.
Odkąd znowu ją zobaczył, z trudem powstrzymywał się od dotykania jej. Każda sekunda, gdy utrzymywali dystans, sprawiała mu cierpienie. Nie dał jednak po sobie tego poznać. Z ulgą odnotował tylko, że ona również odczuwa dyskomfort, gdy nie czuje go obok siebie.
Potrzebowała go tak samo jak on potrzebował jej. Odczuł ulgę, gdy spłynęła na niego ta świadomość.
W pewnym momencie zaczął gładzić włosy dziewczyny. Powoli przesypywał jasne kosmyki między palcami. Masował jej skroń, obserwując wygładzające się rysy twarzy Avy.
Wyglądała tak spokojnie. Wydawała się tak niewinna. Gdy zamknęła oczy, wpatrywał się w jej nieruchomą twarz.
Kochał ją. Wielbił. Cenił bardziej niż własne życie czy cały świat.
Ciche sapnięcie potwierdziło, że zasnęła głęboko. Mimo to poczekał jeszcze chwilę nim nachylił się ku niej i delikatnie ją pocałował.
Wyglądała tak spokojnie. Smakowała tak słodko. Z jej opowieści wiedział jednak, że nie należała tylko do niego. Już nie. Zdradziła go.
Objął dłońmi jej szyję. Napawał się władzą, którą w tej chwili miał nad Avą. Jej życie spoczywało w jego rękach. Może właśnie to był sposób na rozwiązanie ich problemów. W ten sposób nigdy nikt by ich już nie rozdzielił.
Myślał o tym, gdy byli w wesołym miasteczku. Przez chwilę zastanawiał się, czy uratowałby ją, wypychając z gondoli na diabelskim młynie. Sam skoczyłby tuż za nią, by mieć pewność, że nikt już ich nigdy nie rozdzieli.
CZYTASZ
Kapitanowie szkół
RomansaNowa szkoła. Nowa rodzina. I pięciu nowych braci. Ava kocha swoją matkę. Musi to sobie powtarzać przynajmniej kilka razy dziennie, gdy wraz z matką rusza, by zamieszkać z jej nowym mężem. Przeprowadzka i zmiana szkoły nie byłaby problemem, ale jest...