Cześć II: Rozdział XI: Wszystko przez Ognistą

717 36 46
                                    

- I powiedziałaś, że on go zabił? - dziwi się Malfoy.

- Nie powiedziałam. Zapytałam. I dodałam, że może stało się to przez przypadek. - tłumaczę, leżąc na łóżku w dormitorium Ślizgona.

- Nieźle... - śmieje się, kładąc się obok mnie.

- To nie jest zabawne. - pouczam go. - Jest mi naprawdę głupio. Jak mogę nie ufać własnemu bratu? - zakrywam twarz poduszką.

- Ja ci się nie dziwię. Potter może i uratował parę żyć, w tym swoje własne, ale czasami podejmuje tak głupie i nieprzemyślane decyzje... - wzdycham na jego słowa. - Po prostu nie ma nic dziwnego w tym że czasami stracisz wiarę w "Wielkiego Harry'ego Pottera". - zapewnia.

- Oczywiście, że ty tak uważasz. Nienawidzisz go. - zdejmuję poduszkę z twarzy, rzucając blondynowi spojrzenie pełne niepewności.

- Wyjątkowo to nie ma nic do rzeczy. Zachowuję pełen obiektywizm tym razem. - teatralnie przykłada rękę do serca. - Zresztą mówiłem ci już, że jak raz na jakiś czas spotka go przykrość, to będzie zupełnie fair.

- Niech będzie, że masz rację. - zgadzam się w końcu. - Nie mogę cały czas oglądać się na niego. - podnoszę się, by położyć głowę na brzuchu chłopaka. On zaczyna mnie głaskać po włosach.

Naprawdę uwielbiam to, jaki jest, gdy przebywamy sami. Mimo iż czasami się przekomarzamy albo też naprawdę kłócimy, to dalej do siebie wracamy, bo uwielbiamy swoje towarzystwo i wiemy, że się znamy.

- Draco... - wspomniany jedynie mruczy w odpowiedzi. Widzę, że ma zamknięte oczy. - Jaki był Cedric? Nie pamiętam zbyt wiele... - Malfoy wzdycha ciężko.

- Może to i lepiej. - odpowiada. - Nie ma o czym pamiętać.

- Proszę, chociaż ty mi coś powiedz. - naprawdę chciałabym sobie przypomnieć coś więcej o Diggory'm. Nawet nie wiem czy powinnam go opłakiwać, czy jego osoba kompletnie nie miała ze mną związku. Przed oczami mam jego obraz ze zdjęcia, które znalazłam w starym wydaniu Proroka codziennego. Było zrobione w trakcie Turnieju Trójmagicznego, na którym byłam Wspomagającą.

- Poznaliście się na Mistrzostwach Świata w Quidditchu. - zaczyna. Wydaje się, że ta rozmowa sprawia mu wiele trudu. - Od razu mu się spodobałaś. Czasami rozmawialiście ze sobą w szkole... Chciałaś być Wspomagającą Turnieju, żeby chronić jego i Pottera, co dla mnie było kompletną głupotą, bo się narażałaś... - oczywiście nie może być ciągle obiektywny.

- Czyli, gdybym wtedy nie "odleciała", Cedric prawdopodobnie by przeżył? - dopytuję.

- Dlaczego w twojej głowie wszystko jest malowane w ciemnych barwach? Gorzej niż u mnie po prostu... - odpowiada z politowaniem. - "Odleciała", to znaczy prawie umarła? - prycha. - Nic byś nie zrobiła, bo nie pozwoliłbym ci wejść do tego przeklętego labiryntu. - dodaje po chwili.

- Niby dlaczego?

- To nieistotne. Po prostu nie pozwoliłbym ci na takie narażanie swojego życia. - ucina temat. - Diggory chciał z tobą być, nawet chciał zaprosić cię na Bal Bożonarodzeniowy. Poprosiłaś go wtedy, żeby zaprosił tę Krukonkę.

- Nie chciałam z nim być? - spojrzał na mnie ze zmarszczonym i brwiami.

- Od początku. - odpowiada od razu. - Ale tak bardzo nie chciałaś mu zrobić przykrości, że powiedziałaś, że ma ci dać czas. - jego ton głosu staje się nerwowy. Dodatkowo, zaczął mówić dużo szybciej. - Wyszło, że Diggory nie był zbyt cierpliwy i zaatakował cię w twoim własnym dormitorium. Gdyby nie ja... - zacina się.

- Ty? - uśmiecham się lekko, a następnie przytulam do jego brzucha. - Jak to jest, że zawsze jesteś tam gdzie trzeba?

- Oj, nie zawsze. - zatrzymuje mnie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hold my hand, Malfoy... || D.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz