Rozdział I: Mistrzostwa świata w Quidditchu

21.8K 669 1.6K
                                    

Smacznie sobie śpię...

Nagle budzi mnie głośny krzyk Harry'ego. Podnoszę się.

Nie wiem, co się dzieje. Ma zamknięte oczy, więc pewnie coś mu się śni.

Doskakuję do niego (co nie zajmuje mi długo, ponieważ śpimy w tej głupiej komórce) i zaczynam budzić.

Po kilku sekundach podnosi się, patrząc na mnie z przerażeniem w oczach.

- Lily... Jesteś... - dotyka mojego policzka, jakby upewniał się, że to ja. Przytulam go.

- Już dobrze... Jestem tu... Nic mi nie jest... - mówię, głaszcząc brata po plecach, aby go uspokoić. - Koszmar? - pytam po jakimś czasie, na co on tylko kiwa głową na "tak".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dowiadujemy się, że wuj Vernon otrzymał list od Weasley'ów. Jest to prośba o zabranie nas do siebie.

Czuję, iż coś się szykuje.

O dziwo, zgodził się.

Jeszcze tego samego dnia mają przybyć po nas siecią Fiuu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Muszę przyznać, że trochę się denerwuję...

To przyjaciele mojego brata, ale ja ich nie znam.

Co, jeśli mnie nie polubią? Co, jeśli...?

Nie jest mi dane skończyć myśli, ponieważ do pokoju przez kominek wpada starszy, rudy mężczyzna.

- Witaj, Harry. - otrzepuje się z niewidzialnego kurzu i ściska dłoń chłopaka, po czym spogląda w moją stronę. - A ty pewnie jesteś Lily? - pyta przyjaźnie.

Chce przywitać się również ze mną, ale następna osoba wręcz wylatuje z kominka, wpadając na mnie.

- Przepraszam. - mówi leżący na mnie chłopak.

Podnosi się, a następnie oferuje pomoc. Jednym ruchem stawia mnie na nogi, ale szarpie trochę za mocno, przez co wpadam w jego ramiona.

Jest ode mnie sporo wyższy, więc zderzam się z jego klatką piersiową.

(Wspomniałam, że jestem niska?)

- Uuuu... No, no, bracie... Chwilę mnie nie było, a ty już sobie dziewczynę znalazłeś! - krzyczy ze śmiechem rudzielec, który zdążył przybyć kilka sekund temu.

- Zamknij się, George! - wtóruje mu pierwszy. Gdy się ode mnie odsuwa, dostrzegam coś uderzającego.

- Uderzyłam tak mocno w tę podłogę? Chyba widzę podwójnie. - wszyscy zaczynają się śmiać.

Tak, ci chłopcy to zdecydowanie słynni bliźniacy Weasley. Harry mi o nich opowiadał.

Po chwili chyba jesteśmy w komplecie.

- Więc... - patrzę wymownie na braciszka.

- A, tak! - dociera do niego. - To jest Pan Artur. - wskazuje pierwszego, który tu przybył. - Ten, który na ciebie wpadł, to Fred. - pokazuje na wysokiego rudzielca, który ma na twarzy figlarny uśmieszek.

- Na pewno zapamiętam. - puszczam mu oczko.

- I jego klon, George. - bliźniacy całują moje dłonie, każdy po jednej, jak na gentlemanów przystało.

Ich zachowanie mi pochlebia i równocześnie wprawia w rozbawienie.

- Możemy ruszać! - zarządza Pan Artur.

Po kolei wchodzimy do kominka.

Wchodzę ostatnia, bo po co się spieszyć?

Nie mam pojęcia, co się stało, ale wylatuję z niego jak kula armatnia. Wpadam na kogoś.

Hold my hand, Malfoy... || D.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz