Rozdział VIII: Pomysł

11.5K 449 212
                                    

Tej nocy mnie olśniło. Już wiem, jak bronić Harry'ego i Cedric'a w czasie Turnieju!

- Dzień dobry, Profesorze. - powiedziałam niepewnie, wchodząc do gabinetu Dyrektora.

- Witam, Panno Potter. - uśmiechnął się przyjaźnie. - Proszę usiąść. - zrobiłam to, co kazał. - Zakładam, że przyszła Panienka do mnie w sprawie Turnieju. - skinęłam głową.

- Zgadza się. Pan już pewnie wie, o co chodzi. - zaśmiałam się cicho.

- Domyślam się, ale mów. - poprosił.

- Chodzi o to, iż... Nie wiem, jak to ująć...

- Spokojnie. - machnął ręką.

- Więc, wie Pan, że w Turnieju bierze udział mój brat oraz przyjaciel. Martwię się o nich. Wiem, iż niemożliwym jest, żebym zastąpiła któregokolwiek z nich, zatem chciałabym dostać jakąś funkcję. Szansę, abym w razie czego mogła im pomóc, interweniować. Im oraz oczywiście reszcie zawodników. - czekałam, aż jakoś zareaguje. Podrapał się po brodzie, zamyślił.

- Dobrze.

- Wiedziałam, że tak będzie. Panie Dyrektorze, ja mam naprawdę dobre argumenty, umiem już wiele... Zaraz... Co...? - zdziwiłam się.

-bDobrze. - powtórzył. - Niech tak będzie.

- Dziękuję, dziękuję... - z radości, podniosłam się i zaczęłam skakać, jednak po chwili się otrząsnęłam. - Dobrze, dziękuję Panie Dyrektorze. Do widzenia. - chciałam już wyjść.

- Jeszcze jedno! - odwróciłam się. - Będziesz wprowadzana w zadania kilka dni przed innymi, lecz nie wolno ci nikomu o nich mówić, dobrze? - spojrzał na mnie poważnie.

- Tak jest! - zasalutowałam, co wywołało u mężczyzny śmiech
- Do widzenia. - wyszłam.

- Harry! Harry! - wbiegłam do jego pokoju, kiedy leżał już w łóżku i rzuciłam się na niego, przytulając.

- Co...? - spytał zdezorientowany.

- Udało się! - krzyczałam dalej.

- Nie drzyj się tak. Wiesz, która godzina? - syknął Ron. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.

- A tego, co ugryzło?

- Nic... Co się udało? - spytał mój brat.

- Wiem, jak mogę wam pomóc w Turnieju! - pisnęłam radośnie.

- Jak...?

- Więc... - chciałam mu powiedzieć, ale przypomniały mi się słowa Dumbledore'a. - Więc, nie mogę Ci narazie niczego powiedzieć, ale już niedługo się dowiesz. - pobiegłam w stronę drzwi. - Dobranoc! - pomachałam chłopcom i już mnie nie było.

Byłam w dormitorium, nawet leżałam już w łóżku, ale nie mogłam zasnąć.

Wstałam, po czym ruszyłam przechadzać się korytarzami. Minęłam kilku prefektów oraz nauczycieli. ~ Jestem niewidzialna, czy jak? ~ Ogromnie się nudząc, zeszłam do Lochów. Od kilku minut mam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Doszłam do zakrętu, a za nim się zatrzymałam. Przyłożyłam różdżkę do policzka tej osoby. Był to nikt inny, jak...

- Malfoy? - zdziwiłam się. - Co ty tu robisz o tej porze?

- Mógłbym cię spytać o to samo. Możesz opuścić tę różdżkę? - syknął.

- Grzeczniej. - odpowiedziałam takim samym tonem, po czym schowałam patyk do kieszeni. - Więc... Co tu robisz?

- To teren ślizgonów. Mogę tu robić, co chcę...

-... przed ciszą nocną. - weszłam mu w słowo.

- Nie nakablujesz na mnie. - stwierdził.

- Oczywiście, że nie. - zgodziłam się, na co on zmarszył brwi. - No co? Po co miałabym to zrobić?

- Sam nie wiem... Żeby mi dopiec...? - wzruszył ramionami.

- Nie potrzebuję tego do życia. - chciałam już odejść, ale złapał mnie za ramię i położył ręce z dwóch stron mojej głowy, odcinając mi drogę ucieczki.

- Nie potrafię cię rozgryźć, Potter... - zawiesił się na chwilę. - Dlaczego jesteś... taka?

- Mnie nie rozszyfrujesz. - dotknęłam go palcem w nos, przeszłam pod jego ręką i ruszyłam z powrotem do dormitorium.

- Odprowadzić cię? - usłyszałam jego głos za sobą. Zatrzymałam się na chwilę.

- Jak chcesz. - i poszłam dalej. Po chwili mnie dogonił.

- Widzę, że dziś rozpiera cię energia. - zaśmiał się.

- Radość, Mały. - sprostowałam.

- "Mały"? - zdziwił się.

- Tak. - rozczochrałam jego włosy.

- "Mały"? - spytał jeszcze raz, stając tak, aby było widać znaczną różnicę między nami. Faktycznie - jest ode mnie sporo wyższy. Teraz, żeby spojrzeć mu w oczy, musiałam unieść głowę do góry.

- Tak. - zrobiłam to samo, co przed chwilą, a następnie, wyminęłam go.

- Dlaczego się tak cieszysz? - zadał kolejne pytanie.

- Dlaczego zadajesz tyle głupich pytań? - udałam jego głos.

- Bo lubię. Odpowiadaj.

- Już wiem, jak mogę obronić Harry'ego i Cedric'a w czasie Turnieju. - przeskoczyłam trzy schodki.

- No tak, Diggory... - szepnął.

- Masz coś do niego? - wypięłam pierś dla żartu.

- Powiedzmy. - spoważniał, ale... czemu?

- Eeeeej... - przeciągnęłam. - Co jest? - szturchnęłam go.

- Nic... - spojrzałam na niego z politowaniem. - Po prostu... Nie wkurzaj się, ale mam kolejne pytanie. - wywrociłam oczami, na co on tylko się zaśmiał. - Czy wy... No wiesz...?

- Nie! - zaprzeczyłam szybko. - Skąd Ci to przyszło do głowy?

- Yyyyym... Widziałem was... - powiedział cicho.

- Jak to "widziałeś"? - teraz do mnie dotarło. - Śledzisz mnie. - bardziej stwierdziłam niż spytałam.

Zamilknął. Doszliśmy już pod portret Grubej damy.

- Masz zamiar coś powiedzieć? - dopytałam, gdy przejście się otworzyło.

- Nie... - przytulił mnie. Zastygłam. ~ Czy Draco Malfoy właśnie mnie przytulił? Dlaczego? Nawdychał się czegoś. Na pewno... - Do zobaczenia, Lily... - i zniknął.

Leżałam na łóżku, próbując zasnąć. Ostatnią moją myślą, nim udało mi się to zrobić było to, że pierwszy raz usłyszałam z jego ust moje imię, a nie nazwisko.

Wybaczcie, że dziś tak krótko, ale chciałam ten rozdział skończyć, właśnie w takim momencie. Jutro zapewne kolejny. Do zobaczenia! 😘

Hold my hand, Malfoy... || D.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz