*26

124 15 4
                                    

Ciemność. Serkan czuł jak pochłania go otchłań. Nie mógł złapać tchu. Zewsząd otaczało go morze strachu i bezsilności i z trudem utrzymywał się na powierzchni. Nigdy nie czuł takiego bólu. Nigdy nie poczuł się tak zdradzony i bezradny. Rzucając wszystko wsiadł w najbliższy samolot i ruszył w drogę do domu. Nie ważne co teraz roisz. Musisz wracać do domu Serkan. Musisz tak być za nim będzie za późno! Eda jest w ciąży. Jeśli się pospieszysz i zdołasz przemówić jej do rozumu masz szansę zostać ojcem. Eda się boi i nie myśli racjonalnie. Przemawia przez nią strach. Próbowałam, ale nie słucha. Myśli, że to jest rozwiązanie. Serkan, proszę. Nie pozwól jej na to. Wszystko wokół przestało mieć znaczenie. Priorytetem była Eda. Serkan ze wszystkich sił starał się zachować spokój. Koncentrował się na Edzie. Próbował zrozumieć, ale nie wiedział czego się bała. Serkan zamknął oczy zrezygnowany z nadzieją, że kiedy je otworzy wszystko okaże się tylko złym snem. Nie pamiętał do drogi do domu. Serce waliło w piersi jak młot wywołując szum w uszach i ból głowy. Kiedy wszedł do mieszkania przeszyły go chłód i ciemność. Wziął głęboki oddech chcąc uspokoić nerwy. Eda stała na tarasie wpatrując się w deszcz. Serkan stał w korytarzu niezauważony. Podszedł spokojnie do Edy i stanął tuż za nią. Kiedy Eda odwróciła się do Serkana przywitała go najpiękniejszym uśmiechem i głębokim pocałunkiem w usta. To umocniło go w przekonaniu, że nie zamierza mu powiedzieć. Zdecydowała przejść obojętnie wobec śmierci. 

- Co Ty tutaj robisz? Miałeś wrócić za trzy dni? Stało się coś? Dziwnie się zachowujesz - powiedziała gładząc dłonią jego policzek 

- Ty mi powiedz, czy jest dobrze. Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - zapytał 

Eda spojrzała na Serkana zdziwiona. Było w nim coś dziwnego. Patrzył na nią wzrokiem pełnym smutku i żalu. Wiedziała, że to co miało być sekretem już nim nie jest. Wiedziała, że nadszedł czas na najtrudniejszą rozmowę, na którą Serkan nie jest gotowy. Wiedziała, że będzie musiała go zranić by dopiąć swego i zacząć od nowa. 

- Nie mamy o czym rozmawiać. Melo powinna nauczyć się trzymać język za zębami! - powiedziała wymijając Serkana 

Serkan był szybszy. Chwycił Edę za ramię i odwrócił - Eda! Mówimy o naszym dziecku do cholery! Nie sądzisz, że powinienem wiedzieć - uniósł się nie panując nad emocjami 

- Nie muszę się nikomu tłumaczyć. To moja sprawa, bo to ja poświęcam wszystko dla czegoś czego nie chcę. Dlaczego nie chcesz zrozumieć mnie? Mówicie o nowym życiu, o bezgranicznej miłości, o darze. Ja nie widzę w tym niczego boskiego. Zwykła biologia, zlepek komórek nie zdolnych do samodzielności. Mówiłam Ci, że nie jestem gotowa, nie wiem czy kiedykolwiek będę. Mówiłam Ci, że chcę poczekać. Czego nie rozumiesz? - zapytała zła 

- Rozmawialiśmy o tym wiele razy Eda i nigdy nie powiedziałaś, że nie chcesz ich wcale! Zlepek komórek? Tylko tyle? Rozumiem, że jesteś zaskoczona i przestraszona, ale to nie jest rozwiązanie. Chcesz zabić nasze dziecko! Jak możesz o tym myśleć? - zapytał bezsilny 

- To nie jest Twoja decyzja. Ja ją podjęłam i ja będę żyła z konsekwencjami. Nie powinno Cię to obchodzić. Nie chcę tego, czego kurwa nie rozumiesz?! - fuknęła 

- A co ze mną? Co z moim zdaniem? To też moje dziecko i mam prawo zdecydować o jego losie - powiedział 

- Ty mówisz, że jest Twoje. Skąd ta pewność? - zapytała 

Wiedziała, że tym go zrani, ale nie miała wyjścia. W obronie siebie musiała użyć najcięższego działa. gdy zasieje w nim ziarno zwątpienia będzie miała jedną szansę, by go przekonać i sprawić, że pozwoli jej na to, czego tak bardzo się boi. Serce pękło jej chwilę po tym jak słowa wylały się z jej ust. Jej głos drżał a z oczu płynęły łzy. Rzeźbiła głębokie rany i wiedziała, że nic już nie będzie takie samo. Jej decyzja podyktowana strachem odmieni ich życie. 

 - Wiem co chcesz zrobić i nie uda Ci się to Eda. Dyskutujemy nad czymś, co powinno być dla Ciebie oczywiste. Nie wiem kim jesteś. Czego tak bardzo się boisz, że chcesz usunąć ciążę? Nie poznaje własnej żony. Kobieta, która chce przygarnąć wszystkie bezdomne koty w kraju, dokarmia ptaki zimą chce zabić własne dziecko? - podszedł bliżej - Porozmawiaj ze mną. Eda, kocham Cię. Wiesz, że razem na pewno znajdziemy rozwiązanie tylko pozwól mi przy sobie być. Wpuść mnie

- Serkan... Ja nie mogę. Wiem, że tego chcesz, ale nie jestem w stanie Ci tego dać. Nie umiem... Nie chcę... Już jest za późno - powiedziała i wybiegła z domu zatrzaskując drzwi 

Serkan patrzył w osłupieniu na drzwi, za którymi kilka minut temu zniknęła Eda. Jej słowa były jak ciernie w jego sercu. Za późno. Nie mogę Ci tego dać. Wiedział, że przemawiał przez nią strach, ale to nie sprawiało, że ból stawał się mniejszy. Wszedł po schodach do sypialni i ciężko opadł na łóżko. Czuł jak ściany bezradności zaciskają się wokół jego serca.  Łzy smutku i żalu spływały po jego policzku. Pierwszy raz płakał, lecz nie nad sobą. Rozpaczał nad losem swojego nienarodzonego dziecka. Jego umysł wrócił do dnia, w którym poznał Edę. Zahipnotyzowała go od pierwszej chwili. Oczarowała swoją dobrocią i szlachetnością. Każdy kolejny dzień był bajką. Dzięki niej odnalazł spokój i sens istnienia. To ona pokazała mu jak cenne jest życie i dlaczego warto je celebrować. Ktoś o tak dobrym sercu nie mógł tego zrobić. Nie mogła nie chcieć ich dziecka, owocu ich najczystszej i najpiękniejszej miłości. Czyżby nadszedł koniec bajki? Serkan czuł, że utknął. Kochał Edę całym sercem i bez chwili namysły oddałby za nią życie. Jak miał teraz dalej żyć? Serkan nie mógł przestać myśleć o tym, jak jego wróżka musi się bać skoro decyduje się odebrać najcenniejszy skarb, jaki posiadają. Wszystkie te myśli wzbudziły w nim gniew. Narastał w nim jak wulkan, na chwilę przed erupcją. Tkwiąc w sypialni eksplodował wstając z łózka jak poparzony. Delikatność pościeli, która niedawno otulała ich nagie ciała teraz parzyła skórę. Nie mógł tego zatrzymać. Głośny krzyk frustracji i bezradności wypełnił sypialnię. Rozrzucał rzeczy po pokoju szukając ulgi. Kubek stojący na szafce nocnej roztrzaskał się na podłodze. Serkan patrzył na to jak rozpada się na kawałki, zupełnie jak jego serce. Wszedł do siłowni i zaczął uderzać worek treningowi. Szukał ulgi. Nie mógł znieść uczuć, które wypełniały jego serce. Uderzał tak długo, dopóki nie miał siły i osunął się na podłogę z bezwładnymi, krwawiącymi dłońmi. Nie wiedział ile czasu tam siedział. Podniósł głowę, gdy słońce zaczęło wyłaniać się zza horyzontu. Zamknął oczy modląc się w duchu, mając nadzieję, że Bóg go wysłucha. Uratuj ich. Błagam.

Beautiful MadnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz