4

218 7 4
                                    

31.12.2018

Dziś jest sylwester na który wybieram się razem z Bartkiem do jego przyjaciół jesteśmy razem już dosyć długo i wszystko jest idealnie kocham go całym sercem.

Aktualnie stoje przed lustrem ubrana w czerwoną sukienkę która podkreśla moją talie coś mi jeszcze nie pasuje w moim wyglądzie.. Już wiem! Nie mam żadnych akcesorii.

─ Mamaaa!

Krzyczałam stojąc przy lustrze w moim pokoju.

─ Słucham?

Zapytała niższa brunetka, niższa bo, mam na sobie szpilki tak naprawdę to moja mam jest odemnie wyższa mam 164cm wzrostu.

─ Pożyczysz mi proszę te twoje srebrne kolczyki co ostatnio sobie kupiłaś?

Zrobiłam maślane oczka na co kobieta się tylko uśmiechnęła i wyszła.

─ Proszę bardzo i wyglądasz ślicznie.

Podała mi do ręki rzecz o którą ją prosiłam i opuściła pokój.

Pomalowałam rzęsy i usta czerwoną szminką zrobiłam jeszcze nie duże kreski i założyłam kolczyki a żeby coś mi jeszcze do tego pasowało ubrałam jakiś srebrny łańcuszek.

Przeglądałam się w lustrze do momentu w którym zadzwonił Bartek że czeka już przed moim domem.

Wyszłam przed dom od razu zauważając chłopaka który opierał się o czarny samochód ubrany był bardzo ładnie, miał czarną koszulę i tego samego koloru spodnie.

─ Cześć kochanie.

Powiedział po czym mnie pocałował.

─ Hejka, wziąłeś auto rodzicą?

Zaśmiałam się.

─ Bratu.

Na miejscu wyszliśmy z auta cali i żywi bo brunet jednak umie prowadzić i nas nie zabił ale mniejsza. Bartek zadzwonił po jakiegoś chłopaka bo miał nam otworzyć bramke.

─ No siema

Powiedział trochę niższy od Bartka ale odemnie o wiele wyższy blondyn zbijając od razu z Bartkiem dłoń. (Nie wiem jak to się piszę ale chyba wiecie o co mi chodzi)

Weszliśmy ja poszłam usiąść sama na kanape bo wszędzie ktoś gdzieś ze sobą gadał a mój chłopak też poszedł do swoich przyjaciół a poza tym nie znam tych ludzi.

─ Cześć Sonia jestem.

Dosiadła się do mnie rudowłosa dziewczyna z drinkiem i podała mi dłoń.

─ Hej, Emilia.

Uścisnęłam jej dłoń.

─ Miło cię poznać, a co tu tak sama siedzisz i nawet nie pijesz ani nic.

Zapytała biorąc łyka.

─ Tak jakoś.

Odpowiedziałam jej coraz bardziej się stresując co chyba zauważyła.

─ Weź wyluzuj zaraz ci zrobie jakiegoś drina to się wyluzujesz.

Wstała i poszła chyba w stronę kuchni a ja postanowiłam poszukać Bartka. Wkurzył mnie że mnie tak zostawia samą.

Wyszłam do góry po schodach gdzie zauważyłam Bartka i jego kolegów coś gadali.. Gadali coś o mnie więc postanowiłam podsłuchać chowając się za ścianą. Niestety nie bardzo słyszałam ale jeden chłopak zapytał się Bartka czy mnie zaliczył. A to co dalej usłyszałam myślałam że mi zaraz serce stanie.

─ Dwie stówy mi wisisz Alan.

Powiedział Kubicki.

─ Najpierw masz się z nią przespać.

Zaśmiał się tego samego wzrostu ciemny blondyn.

─ Jezu z tym dziwolongiem?

Bartek spojrzał na drugiego chłopaka.

─ No tak i wtedy ja dożuce kolejne dwie stówy.

Zaśmiał się niższy blondyn a za nim reszta.

Nie chciałam już tego słuchać zakryłam usta ręką a łzy zaczęły spływać po moich policzkach jedna po drugiej. Nie mogąc w to uwierzyć wyszłam na zewnątrz załapać trochę świeżego powietrza. Całe szczęście że wzięłam telefon i trochę pieniędzy i że mogę zadzwonić po taksówkę tylko mamy problem bo to jakieś zadupie jest i nie mam pojęcia gdzie jestem.

Z rozmazanym tuszem i dalej płacząc weszłam spowrotem do willi. Na wejściu dudniło mi aż w uszach od tej muzyki podeszłam do pierwszej lepszej osoby zapytać się jak nazywa się ta ulica.

─ Przepraszam jak nazywa się ta ulica.

Zapytałam jakiejś blondynki.

─ Świętej Moniki.

Odpowiedziała mi na co jedynie powiedziałam jej dziękuję i wyszłam na dwór, zamówiłam taksówkę która po chwili przyjechała.

Na całe szczęście mojej mamy dziś nie ma w domu bo pojechała do koleżanki więc mogłam na spokojnie wejść do domu.

Rozryczałam się na dobre, zajebisty nowy rok się zapowiada. Byłam tylko zakładem?

last chanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz