Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła po przebudzeniu, był wysoki, drewniany sufit. Identyczny, co w tamtym pokoju.
Nie do końca przytomna, chciała rzucić się do ucieczki. Powstrzymały ją czyjeś silne ręce. A właściwie dwie pary rąk.
Opadła, dysząc ciężko, na coś, co okazało się materacem.
– No, na Boga, co ty wyprawiasz?! – Ostry głos przywołał ją do rzeczywistości. Matka trzymała ją za ramiona i potrząsała mocno.
– Ojej... – wydukała tylko.
– Co się stało? Co tam robiłaś? – Spytała, nie puszczając.
– Nic... strasznie boli mnie głowa. – złapała się za wymienioną część ciała.
– Dam ci leki. – Zaproponowała rodzicielka. – John, pilnuj jej.
Wróciła po chwili ze szklanką wody i niebieską tabletką.
– Popij. – Pouczyła. Dziewczyna miała ochotę odpowiedzieć, że w ciągu swojego ponad dwudziestopięcioletnigo życia nauczyła się połykać pigułki, ale się powstrzymała. Zamiast tego grzecznie opróżniła kubek i drżącymi dłońmi odstawiła naczynie na bok.
– A teraz musisz nam powiedzieć, co się stało, Jo. – rozkazała rodzicielka.
– N-nic... – próbowała ich zbyć. – Weszłam do ostatniego pokoju, tego jeszcze za sypialnią z toaletką. To właściwie bardziej wnęka, jest tam tylko jakiś obraz... poślizgnęłam się na progu i chyba uderzyłam skronią...
Patrzyli się na nią w milczeniu, nieprzeniknionym wzrokiem, aż się zdenerwowała.
– Znów mi nie wierzycie, tak?! – chciała się podnieść, ale nadal w głowie miała karuzelę.
Zapadła cisza, którą zdecydował się przerwać pan Whitney.– Nie w tym rzecz, skarbie, po prostu... tam nie ma żadnego pomieszczenia.
– Jak to nie ma?! – jej początkowe rozdrażnienie ustąpiło miejsca innej emocji. Niepokój, a właściwie panika ogarnęły ją całą.
Nie zaprzątając sobie już uwagi chwiejnym krokiem, zerwała się i pobiegła na piętro. W miejscu, gdzie przedtem były drzwi, ciągnęła się ściana, pozbawiona choćby wybrzuszeń. Miotała się to w jedną, to w drugą stronę. Działo się z nią coś złego.
– Były tu... były tu... – szeptała jak w amoku.
Pani Heidi złapała ją pod ramię.
– Chodź, dziecko. – Powiedziała, niezwykle jak na nią łagodnie. – Położysz się, to będzie ci lepiej.
Otumaniona dziewczyna dała się zaprowadzić do łóżka jak uległy kilkulatek. Choć, przemknęło jej przez myśl, na sekundę przed tym, jak ogarnął ją sen, kilkulatki z reguły nie są szczególnie spokojne.
_______________________________________________
Obudziła się dobre kilka godzin później, co wywnioskowała ze światła, wylewającego się do pokoju przez wysokie okna – było już mocno popołudniowe. Faktycznie, czuła się znacznie lepiej – dała nawet radę o własnych siłach wstać i zejść na dół, do kuchni. Jednak wyższego piętra wystrzegała się jak ognia.
Przy kuchennym stole siedziała matka.– Już jest w porządku? – Spytała, choć w jej głosie słychać było lekką podejrzliwość.
– Tak. – Odpowiedziała krótko. – Gdzie tata?
– Poszedł go ogrodu, chce zobaczyć, czy zewnętrzna strona zamku wymaga renowacji, czy wszystko jest we względnym porządku. – Postawiła na blacie drożdżówkę i termos z kawą. – Jeśli czujesz się na siłach, możesz do niego dołączyć.
CZYTASZ
Kukułcze jajo
General FictionNiemcy. Stary zamek, górujący nad okolicą. Kiedyś na jego terenie zaginęło dziecko. Mówi się, że ktoś utopił je w stawie, ale ciała nigdy nie odnaleziono. ____________________________________ Sto lat później budowla, przechodząca z rąk do rąk, zost...