Rozdział XIV

29 13 50
                                    

Jeszcze raz przywołam ostrzeżenie z poprzedniego rozdziału, bo dotyczy również tej części. Miłego czytania!
_______________________________________________

Kiedy skończyła opowieść, wzięła urywany wdech i spojrzała na siedzącego przed nią policjanta niepewnie. Wyprostował się na krześle i wyciągnął nogi. Trwał w tej swobodnej postawie dłuższą chwilę, machając w powietrzu kartką ze spisanym raportem.

– Zjawiska paranormalne to nie nasza broszka – rzucił w końcu. – Proszę wezwać księdza, albo egzorcystę. To powinno pomóc. Obawiam się, że duchy nie są wiarygodnym źródłem informacji.

– Ach tak?! Czyli nie możecie nawet zweryfikować tych informacji?! Dziecko ma zdjęcie z seryjnym mordercą i kilka miesięcy później ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, ale to niewystarczający dowód?! – Zerwała się z miejsca, wściekła.

– Proszę się uspokoić, to zbędne emocje. – Również wstał. – Nie powiedziałem, że to niewystarczający dowód. Powiedziałem jedynie, że nie zajmujemy się sprawą duchów.

– Wobec tego pięknie dziękuję – syknęła zjadliwie. – Ja już sobie pójdę.

– Proszę zaczekać. – Stanowczy głos osadził ją w miejscu. Skrzyżowała ręce na piersiach i wydęła wargi. – To, że nie przyjmiemy sprawy oficjalnie, nie oznacza, że całkiem ją zignorujemy. Zainteresowała mnie pani. Jeśli jest to możliwe… byłbym skłonny pomóc w śledztwie. Prywatnym. Potrzeba niezbitych dowodów, realnych dowodów, takich jak ciało albo narzędzie zbrodni, albo pamiętnik mordercy w którym potwierdzi, że to on stał za zbrodnią.

– Czyli jednak nie uznajemy sprawy za zamkniętą? – spytała, z triumfem w głosie.

– Oficjalnie uznajemy – poprawił. – Nieoficjalnie… jestem Kurt.

Wyciągnął dłoń w jej stronę. Była zbyt zszokowana, by zrobić cokolwiek poza uściśnięciem ręki.

– Jo – wydukała przez ściśnięte nagle gardło.

– Kończę zmianę o szesnastej – powiedział i wskazał ruchem głowy drzwi znajdujące się za jego plecami. – Tam jest coś w rodzaju pokoju socjalnego. Możesz poczekać, albo wrócić do domu. Wiem, gdzie cię szukać.

– Zostaję – zdecydowała, nieco zbyt szybko. – Nie chcę tam wracać. Duchy chcą mnie zabić, a ja nie zamierzam im tego ułatwiać.

Pokiwał głową, jakby jej decyzja nie była dla niego zaskoczeniem.

– W porządku. W rogu jest ekspres do kawy i jakieś przekąski, częstuj się. Pewnie jesteś głodna.

– Dzięki. – Rzeczywiście, w brzuchu już jej burczało, mimo zjedzonej wcześniej przed budynkiem kanapki. Przeszła do wskazanego pokoju, by uniknąć przewiercającego spojrzenia mężczyzny.

Pomieszczenie było niewielkie, znajdowały się tu dwie kanapy, stolik, stół z jedzeniem w rogu i dwa stanowiska z komputerami przy ścianach. Jolene bez wahania sięgnęła po filiżankę i uruchomiła sprzęt – potrzebowała zastrzyku energii, jaki mogła dać jej tylko kawa. Sięgnęła jeszcze po ciastko i herbatnik i klapnęła na jedną z kanap.

Cisza była nienaturalna i przytłaczała dziewczynę. Zjadła słodycze i dopiła gorący napój, a potem zaczęła nerwowo kiwać się w tę i z powrotem, nogi podwinęła i położyła stopy na granatowym obiciu. Drgnęła z przestrachem, gdy w drzwiach ktoś stanął.

– Coś nie tak? – Usłyszała znajomy głos. Kurt.

– N-nie, po prostu się przestraszyłam. – Chciała energicznie wstać i omal nie wywróciła się na podłogę. – Przepraszam…

– Nic nie szkodzi – zapewnił. Nie dostrzegła na jego twarzy żadnych emocji, nosił maskę i najwyraźniej nie zdejmował jej nawet na chwilę. – Stwierdziłem, że siedzenie tutaj tyle godzin doprowadzi cię do szału. A skoro i tak nie zanosi się, żebym miał jakieś zajęcie i prawdopodobnie będziesz jedynym gościem w tym tygodniu, to możesz przyjść tam na recepcję.

Nieszczególnie przypadła jej do gustu myśl o spędzeniu z tym człowiekiem-zagadką czasu, jednak nie miała wyboru, więc niechętnie się podniosła. O dziwo, przepuścił ją w drzwiach, na co uniosła lekko brwi. Nie wyglądał na typ gentelmena, lecz z drugiej strony, sam z siebie zaoferował pomoc… może miał w tym jakiś interes? Czy była zwyczajnie przewrażliwiona i nie umiała docenić wyciągniętej w jej stronę pomocnej dłoni?

Odetchnęła głęboko i spróbowała się uspokoić. Raz, dwa, trzy… wdech, i wydech. Da radę. Tu jest bezpieczna.

– Mam karty. – Przerwał niezręczne milczenie, wyciągając kartonik z szuflady.

– Nie przepadam za grą w karty – wyjaśniła nerwowo, choć nie miało to nic wspólnego z prawdą. Wręcz przeciwnie, uwielbiała gry karciane, lecz nie chciała dać się ograć. Nienawidziła gorzkiego smaku porażki i towarzyszącemu mu uczucia rozczarowania. To właśnie dlatego uznała, że się nie podda i zgłosi sprawę, nim duchy ją wykończą.

– Rozumiem. – Kiwnął głową i wsunął pudełko z powrotem do szafki. Chwilę tak siedzieli, jedno starannie omijało wzrokiem drugie. Jolene czuła się w tej sytuacji wybitnie niekomfortowo, ale miała wrażenie, że chłopaka to bawi. Wolałaby tępo wpatrywać się w ścianę w sali obok.

– O, wiem! – krzyknął nagle, aż podskoczyła. – Chciałabyś zobaczyć, jak się pobiera odciski palców? Nie mam co prawda czytnika biometryczego, ale możemy odcisnąć tradycyjnie, przy użyciu tuszu.

– Może. – Wzruszyła ramionami bez przekonania, lecz on zdążył już wyciągnąć poduszeczkę z tuszem i specjalne kartki.

– To proste, patrz. – Podszedł do niej od tyłu i pochylił się. Delikatnie chwycił jej dłoń i położył w wyznaczonym miejscu. Wzdrygnęła się na ten dotyk, ale, o dziwo, nie był to dreszcz odrazy. Przeciwnie, jej ciało instynktownie pragnęło przeciągnąć tę chwilę, choć umysł podpowiadał co innego, zwłaszcza biorąc pod uwagę nieodgadnioną naturę mężczyzny i fakt, że znają się niecałą godzinę. Mimo to, ta interakcja rozwaliła niewidzialną barierę między nimi i odtąd rozmawiało im się swobodniej, kiedy myli granatowe palce pod strumieniem zimnej wody i później, gdy zajęli miejsca na recepcji.

Nadal trzymali się oklepanych tematów rodziny, zwierząt, pogody i życia w Niemczech czy Londynie, skąd pochodziła dziewczyna. Nie zamienili ani słowa o zbrodni czy paranormalnych zjawiskach, które miały miejsce w okolicy, pomimo tego, że te doświadczenia były w Jo więcej niż świeże. Te kilka godzin, które z początku wydały się nie mającą końca katorgą, upłynęły nadzwyczaj szybko. I rzeczywiście, nikt ich nie odwiedził.

Kiedy czas zmiany Kurta dobiegł końca, uprzątnęli bałagan i zamknęli komisariat na cztery spusty.

– No to prowadź, Jolene! – zawołał dziarsko policjant.

Dziewczyna spojrzała na odcinającą się na tle jasnego nieba bryłę zamku i spochmurniała. Jej koszmar na jawie nabierał kolorów.

_______________________________________________

Przy doborze imienia (które i tak pewnie zmienię bo coś mi nie pasuje) trafiłam na zdrobnienia. Tego już nie odzobaczę 🙈 od tej pory chłopak zawsze będzie dla mnie Kurczakiem XDDD

O, tak jeszcze zapytam: czy są postaci których nie trawicie, poza mordercą? (Marta ty się nie trudź, wiem że się tam wszyscy znajdą)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

O, tak jeszcze zapytam: czy są postaci których nie trawicie, poza mordercą? (Marta ty się nie trudź, wiem że się tam wszyscy znajdą)

Albo może przeciwnie, jest ktoś, kto od początku budzi waszą sympatię? W sumie jestem ciekawa jak wy to odbieracie :D

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kukułcze jajoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz