Rozdział X

74 29 182
                                    

Rozdział dedykowany dla @Elessmere, która nalegała, żebym wrzuciła już dziś, a nie w środę. Jak coś mam przygotowane wiadro melisy kochana, ze mną nikt nie zginie <3

„Im Turm, im Turm, im Turm” – upiorny głos wciąż krążył jej po głowie.

W wieży.

Naturalnie wiedziała, o którą wieżę chodzi, zamek posiadał w końcu tylko jedną, reszta to maleńkie pinakle, do których chyba nawet nie dało się wejść.

Od razu zwróciła na nią uwagę, bo wysoki cylinder opleciony krzewami róż i bluszczem przypominał twierdzę Śpiącej Królewny.

Wyobraźnia natychmiast podsunęła jej obraz zasuszonej mumii martwej kobiety leżącej na wznak w łożu z baldachimem. Nie wiedziała czemu takie makabryczne wizje ją prześladowały, ale tutaj, na tym terenie, tylko się nasiliły.

Nie ma mowy, że teraz zdoła zasnąć. Zbyt się bała, że zjawa powróci. Od razu, gdy mara zniknęła, zerwała się, zapaliła światło i usiadła, oparta o ścianę, tępo wpatrując się w przestrzeń.
__________________________________________

Rano, gdy tylko pierwsze promienie słońca zagościły na niebie, przebrała się i zeszła na dół. Barman Tom i Matilde jeszcze spali, udało jej się jednak wymknąć tylnymi drzwiami. Brama była nadal zamknięta, lecz to jej nie powstrzymało. Wspięła się na ogrodzenie i zeskoczyła z drugiej strony.

Dlaczego duch nie chce dać jej spokoju?! Nawet przeprowadzka nic nie dała… może uda jej się dziś coś znaleźć i Biała Dama odpuści?

Wspięła się na pagórek, na którym stał zamek. Pot zrosił jej czoło. Na trawie wciąż leżała rosa, powietrze było chłodne. Wtedy zaczęła dostrzegać minusy swojego spontanicznego planu.

Była szósta rano. Drzwi z pewnością były zamknięte na cztery spusty. Co miała zrobić? Nie będzie się dobijać, bo rodzice dostaną zawału. Ich sypialnia znajdowała się na pierwszym piętrze, więc pukanie w okno też nie miało sensu.

Stanęła, zmartwiona. Była zdeterminowana, by dostać się do środka, teraz, zaraz, zwłaszcza, że na zewnątrz było zimno, a ona cienko się ubrała.

„Zastanów się. – Ponagliła się w myślach. – Jak można wejść do środka? Gdzie jeszcze są jakieś drzwi, poza głównym wejściem?”

Kuchnia odpadała, tam zamykali na noc. Jakieś okno? Też raczej nie zostawili by otwartego, tym bardziej na parterze. Nie jest Spidermanem, nie potrafi wspinać się po ścianach, więc odpada.

Drewutnia, no tak.

Do zamku przylegała szopa na drewno. Dawniej nie była ona połączona z budynkiem, jednak ktoś wykopał kiedyś tunel, łączący składzik z piwnicą, a piwnicę ze spiżarnią. Jeśli ktoś nie wiedział o istnieniu sekretnego przejścia, w życiu by go nie znalazł.

Weszła do przybudówki i odsunęła kilka pniaków, kryjących pokrywę przed niepożądanymi spojrzeniami. Usiadła na ziemi i delikatnie opuściła się na dół. Nie było wysoko, lecz mimo to zawsze czuła irracjonalny lęk przed wchodzeniem gdzieś, gdzie było ciemno.

Z mocno bijącym sercem przeszła dalej, wzdłuż ściany, aż w górze dostrzegła jaśniejszy prostokąt. Popchnęła go, modląc się, by rodzice wcześniej nie założyli od zewnątrz haczyka. Na szczęście, żadnej zasuwy nie było.

Ostrożnie wygramoliła się z dziury i zamknęła za sobą klapę, otrzepując się. Brrr, nigdy więcej.

Skoro już była w spiżarni, postanowiła skorzystać z zapasów, jakie zgromadził jej ojciec po ostatnim wyjeździe do sklepu we wsi. Odkroiła kilka kromek chleba, posmarowała je, położyła plasterki sera i zawinęła w serwetkę. Żołądek niedługo da o sobie znać, w końcu nie jadła dziś śniadania. Chwilowo jednak jej myśli nie zaprzątało jedzenie, a tajemnica, od której odkrycia była o krok.

Kukułcze jajoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz