Dorota
Wpadłam do pracy prawie spóźniona. Zdążyłam się przebrać w czarne ubranie, które było moim pracowniczym mundurkiem. Biała koszula, czarne spodnie i czarny fartuch zakrywający mnie prawie całą. Przy szyi czerwona apaszka, żeby zakryć to, co nie powinno być widoczne. Weszłam za bar, żeby zrobić kawy i jakoś zacząć dzień. Dopiero z filiżanką w dłoni odzyskałam spokój po upojnym poranku z Patrykiem. Na samą myśl o nim zrobiło mi się gorąco.
- Dorota!? Gdzie ty jesteś? – usłyszałam głos szefa kuchni.
- Tutaj, piję kawę. – powiedziałam spokojnie.
- Dorota tyle razy prosiłem, żeby nie zamawiać... - nie dokończył, ponieważ stanął przed mną i spojrzał na mnie podejrzliwe. – Coś ty taka zadowolona? – zapytał Bartek, nasz wieloletni szef kuchni i mój dobry kolega. To dzięki nim dostałam pracę w „Artystycznej". Wstawił się za mną u szefa, że się mną zaopiekuje. Kiedy był tutaj poczatkującym pracownikiem pomogli mi ukryć fakt, że oblałam konsumenta gorącą zupą. Zaprzyjaźniliśmy się od dnia, kiedy oblałam Jeremiasza ta nieszczęsną ogórkową i tak już zostało.
- Aj tam zadowolona. Mam ostatnio dobre dni ot tyle. – odpowiedziałam i wzięłam łyk kawy.
- No to dobrze. Dorcia nie zmawiajcie mi już tych przypraw. – powiedział i wskazał na wielki słoik pieprzu. – One śmierdzą jakby się na nie stado baranów ... no wisz co. Nie będę się wyrażał.
- Mówi się zesrało. – powiedziałam i roześmiałam się w głos. Bartek zrobił nietęgą minę.
- Ty to masz słownictwo, ale skoro wiesz, to dlaczego je kupujecie?
- Bo są tanie. Inflacja jest, a szef musi oszczędzać. No co ja ci Bartusiu poradzę? – wzruszyłam ramionami.
- Dorota, z pewnością coś jest z tobą nie tak, zawsze denerwujesz się razem ze mną, że znowu przyjechały nie te przyprawy. Z kim spędziłaś noc, co?
- Zawsze się denerwuję, ale od dzisiaj jakby mniej.
- Od dzisiaj? Już od jakiegoś miesiąca. Weź się proszę za robotę, a nie obijasz się po kątach.
- Piję kawę, a poza tym to ja jestem tutaj od mówienia innym co mają robić, bo tak ustanowił właściciel i jeśli chcesz to możesz się ze mną napić kawy, a jak nie to marsz do kuchni. – powiedziałam udając obrażoną.
- No dobra zrób mi kawy. Garnki mam wstawione na kuchni, to mogę chwilę odsapnąć. – zgodził się.
Podeszłam do ekspresu i zrobiłam mu jego ulubioną małą czarną, a potem usiedliśmy razem do stołu i zorganizowaliśmy zamówienie nowych przypraw.
Patryk
Wpadłem na uczelnię jakby mnie ktoś gonił. Jak zawsze spóźniony, jak zawsze nie gotowy i jak zawsze w nerwach pomyliłem korytarze, mimo że przecież już od tygodnia prowadziłem ćwiczenia ze studentami pierwszego roku w tym samym miejscu. Stanąłem przed salą zajęć i złapałam za klamkę. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem w niego.
Boże daj mi cierpliwość, żebym nie wywalił nikogo dzisiaj z zajęć.
- Dzień dobry państwu. – powiedziałem entuzjastycznie wchodząc do sali.
Rzuciłem swoje papierzyska na biurko i rozejrzałem się po prawie trzydziestoosobowej grupie studentów.
- Nazywam się magister Patryk Wojtaszek i będę prowadził z państwem zajęcia o związkach sztuki i liturgii w średniowieczu, ale zanim zaczniemy powiem kilka zasad jakie panują na moich zajęciach. Przede wszystkim zapraszam do żywej dyskusji oraz słuchania tego co mam do powiedzenia. Moje zajęcia mogą państwo opuścić raz, ale gwarantuję, że jeśli je opuścicie, to na następnych zapytam, czy uzupełnili państwo tą wiedzę. Może się wydawać, że na moich zajęciach być nie trzeba, ale trzeba być potem na egzaminie i posiadać wiedzę między innymi z tych uroczych godzin spędzonych ze mną. – Nagle jeden ze studentów podniósł rękę. – Słucham pana, proszę się przedstawić z imienia.
CZYTASZ
Sztuka Romansu
ChickLitNieoceniony przyjaciel, pan magister w trakcie pisania pracy doktorskiej, syn znanego architekta i profesora, a także artysta w każdym calu - Patryk. To ona stał się "cichą eminencją" i głosem rozsądku Jeremiasza w "Sztuce zmysłów". Teraz dostanie s...