22. Patryk

22 10 10
                                    

Patryk

Rozmowa z Jeremiaszem trochę mi pomogła ułożyć myśli i uspokoić się odrobinę przed kolejnymi zajęciami.

- Nie możesz wymagać od Doroty czegoś, czego sam nie dawałeś jej przez pierwsze miesiące waszej znajomości. Poznałeś jej brata i tyle. Być może ma jakiejś sprawy, które musi załatwić sama.

- A Eliza? Naprawdę nic nie wie?

- Patryku, to nie liceum. Nawet jeśli Eliza wie, to ci nie powie. One się przyjaźnią. Zaręczam ci, że żadna kobieta nie zdradzi mężczyźnie tajemnic swojej przyjaciółki, choćby nie wiem co – zaśmiała się Jeremiasz.

Byłem pewny, że gdyby mógł na mnie spojrzeć było by to litościwe spojrzenie jakim darzył mnie nie raz, kiedy jeszcze widział. Popatrzyłem na przyjaciela i przeszło mi przez myśl, że byliśmy do siebie podobni, jednak rożni jak dwa jabłka wiszące na tym samym drzewie. Niby oba czerwone z takimi samymi żółtymi plamkami, ale z bliska można było zobaczyć różnicę. 

On spokojny, rzadko reagujący na coś złością. Stoicyzm to było to co cechowało Jeremiasza. Nawet w sytuacji z Anną jedyne co zrobił to się opił i powiedział jej do słuchu. Nie krzyczał, nie wyzywał, nie błagał. Nic. Wolał się popłakać niż wybuchnąć złością. Wszelaką emocję Jeremiasz zwalczał pracą nad rzeźbami w swoje pracowni. Tu byliśmy podobni, ale ja najpierw musiałem podnieść sobie ciśnienie nerwami i często krzykiem, a dopiero potem zamykałem się w pracowni, aby pobyć tam sam na sam ze swoją sztuką.

- Jestem pewny, że mówisz prawdę. Masz więcej do czynienia z kobietami, jeśli chodzi o dłuższe relacje. Ja do tej pory najdłużej byłem z Joanną, ale ona nie miała przyjaciółek. Jej przyjaciółmi byliśmy my i tyle – podsumowałem.

- Dlatego nie wiesz, jak wygląda związek z kobietą, której na tobie zależy. Joanna nigdy cię nie kochała w taki sposób, jak tego pragnąłeś i obaj o tym wiemy. Dorota ma swoje tajemnice, Joanna ich przed nami nie miała, ponieważ miała tylko nas i dzieliła się z nami wszystkim. Poczekaj i daj Dorocie czas. Zaufania pewnych osób, nie da się dostać na starcie, czasem trzeba na nie zapracować – powiedział z nostalgią Jeremiasz.

- Masz na myśli Elizę? – zapytałem.

- Też. Wydaje mi się, że są z Dorotą bardzo do siebie podobne i dlatego tak się zaprzyjaźniły. Podobnie jak ty i ja.

- Pewnie tak – skwitowałem i dopiłem kawę. – Dziękuję ci za rozmowę. Będę się zbierał, bo za dwadzieścia minut zaczynam zajęcia dla miłośników sztuki, które dostałem po tobie w spadku.

- Jak zawsze wyczułem narzekający ton w twojej wypowiedzi. Nie marudź, to cenne doświadczenie do twojej pracy doktorskiej. Zobaczysz – rzucił reprymendę przyjaciel.

- No dobrze, dobrze. Lecę, do zobaczenia jutro. Prosto z zajęć pójdę do domu i będę się nudził, a ty? Jakieś plany na wieczór?

- Jedziemy do mnie z Elizą, mam jej pomóc w rozwiązaniu wątpliwości z zakresu...

- Nauka – parsknąłem śmiechem- Czy wierzysz w to co mówisz? Z resztą nie odpowiadaj – odruchowo pokazałem gest dłonią, ale zaraz schowałem ją do kieszeni - Widzę ten cwaniacki uśmieszek na twoje twarzy, nawet twój pies zrobił minę wskazującą na to, że ci nie wierzy. – podsuwałem.

- Ty to tylko o jednym, ale rozumiem, że doskwiera ci głód – roześmiał się w głos Jeremiasz.

- Myślałem, że jesteś moim przyjacielem – powiedziałem z udawanym smutkiem.

- Jestem, ale nie prowokuj mnie, to i ja...

- Dobrze, dobrze rozumiem. Muszę iść. Do zobaczenia jutro. – powiedziałem i skierowałem się do drzwi.

Przyjaciel pożegnał się ze mną, a ja ruszyłem na zajęcia w odrobine lepszym humorze.

Skierowałem do sali wykładowej. Rozmowa z Jeremiaszem była pomocna, ale coś jeszcze nie dawało mi spokoju. Czy rzeczywiście aż tak nie miałem pojęcia kim jest Dorota? Wyjechała w sumie bez słowa. Generyczna wiadomość nie mówiła mi nic oprócz tego, że musiała wyjechać w sprawach rodzinnych. Tak zamyśliłem się nad tajemniczą Dorotą, że dopiero otwierając drzwi auli zrozumiałem, że szedłem jak na autopilocie.

- Dzień dobry państwu witam na zajęciach... - zacząłem kładąc rzeczy na biurku. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, ile osób siedzi w ławkach. Kiedy się obróciłem w kierunku ludzi, zamarłem. Sala była wypełniona po brzegi, wśród wielu osób siedziała Mia. Kompletnie nie rozumiałem, dlaczego aż tyle osób było zainteresowanych zajęciami? Natomiast obecność Mii sprawiała, że czułem się nieswojo.

Studentów na historii sztuki na roku było góra sześćdziesięciu co wynikało głownie z prestiżu tego kierunku. Zawsze mówiło się raczej do małej grupy ludzi na ćwiczeniach. Ja naprzeciwko siebie miałem około dwustu uśmiechniętych,  czekających na moje słowa osób i kobietę, której uśmiech wywoływał we mnie rozdrażnienie. Część słuchaczy rozpoznawałem, gdyż byli studentami uczelni.

- Przyznam, że jestem zaskoczony, że aż tyle osób jest zainteresowanych moimi wynurzeniami na temat sztuki oraz jej piękna bądź też... brzydoty. – powiedziałem patrząc w jeden punkt. Piękna blondynka wiedziała, że zauważyłem jej osobę i puściła mi oko.

Szlag.

Kilka osób roześmiało się na moje ostatnie słowo. Ten śmiech pozwolił mi się rozluźnić i zwróciłem się do całej grupy tak, jak zawsze robiłem to na ćwiczeniach ze studentami. Podjąłem także stanowczą decyzję, że po zajęciach porozmawiam z Mią.

- Tak proszę państwa. Powiedzmy to sobie szczerze, że są rzeczy piękne i brzydkie, ale nie dla każdego. Ja na przykład nie jestem jakimś ogromnym fanem sztuki nowoczesnej. Oczywiście są rzeźby czy obrazy, które mnie urzekają, ale kiedy wkraczam do galerii i widzę na środku wielką waginę, z której sączy się krew no to cóż... Nie jest to moje poczucie estetyki i dla mnie będzie to coś ohydnego. I nie chodzi tu o krew, czy rzeczoną waginę, chodzi o sposób wyrażenia tego, cóż ta wagina ma oznaczać. – zacząłem.

Studencie amatorzy spojrzeli po obie, a potem znowu na mnie i roześmiali się w głos. Trochę mnie to zdziwiło, ale próbowałem kontynuować.

- Wiem, że wybiegam poza temat, ponieważ dzisiaj mieliśmy rozmawiać o najpopularniejszych malarzach na przestrzeni wieków, ale mam dzisiaj ochotę trochę poimprowizować i mam nadzieję, ze spodoba się państwu ten mój artystyczny „stand up" – roześmiałem się i podłączałem komputer to rzutnika. Chyba nadal byłem wściekły i potrzebowałem się wyżyć, a rozmowa o kobietach w sztuce wydawał mi się najlepszym na to sposobem.

Ekran rzutnika rozświetlił się wielka czerwona plama, a ja spojrzałem na twarze uczestników spotkania. Jedni byli zaskoczeni, inni uśmiechali się nieznacznie, a jeszcze inni byli zmieszani. Ta ostatnia grupa to były osoby, które wiekiem były zbliżone bardziej do mojego ojca niż młodych studentów. To w tych spotkaniach fascynowała mnie najbardziej różnorodność słuchaczy.

- Myślę, że z każdy z nas wie co to jest. Dla tych, którzy mają wątpliwości już wyjaśniam. To jest wagina. – powiedziałem całkiem poważnie, ale ile razy widziałem to dzieło chciało mi się śmiać. – Artysta nazwał to dzieło „Diva" i zagłębiając się w jego powstanie, mam wrażenie, że twórca tej czerwonej plamy bardziej skupił się na jej aspekcie politycznym i tym jak dopiec ówczesnemu prezydentowi Brazylii, który to lubował się w patriarchalnym systemie rodzinnym, ale nie o polityce chciałbym porozmawiać, więc do rzeczy... Mam pytanie; komu z państwa podoba się to co wiedziecie na ekranie? Tylko szczerze?

Rozejrzałem się po auli i widziałem ilość niemych zaprzeczeń rysujących się na twarzach ludzi.

- Tak myślałem. No cóż, ja też nie jestem fanem tej jakże osobliwej instalacji, ale zinterpretujmy to sobie w dobie tego co dzieje się na świecie względem środowiska i w zasadzie braku chwili refleksji nad tym jak niszczymy to środowisko swoimi codziennymi działaniami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 2 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sztuka RomansuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz