Dorota
Nienawidziłam weekendów w pracy. Soboty były pełne ludzi, którzy celebrowali, że maja wolny weekend. Niedziele pełne rodzin z dziećmi. Przechodzili na obiady, kawy, drinki i wszystko to co znajdowało się w menu, a czasem i to czego nie było. Jak wegetariańskie potrawy robione na zmówienie i drinki bezalkoholowe.
- Dorota słyszałem, że bierzesz wolne. – nie to stwardził, ni zapytał Edi, kiedy zobaczył mnie jak siedzę przy laptopie w rogu sali przy moim własnych stoliku, którzy służył mi za biurko.
Musiałam zaplanować zamówienia dla Bartka, plan pracy dla trzech kelnerów oraz podać szczegóły tych zmian szefowi tak jak obiecałam.
- Tak. Muszę odpocząć.
- To kto będzie nas pilnował? – zapytał Edi stawiając przed mną kawę.
- Szef, albo jego żona – powiedziałam sięgając po filiżankę kawy z miłością w oczach.
Zdecydowanie się nie wyspałam, a poranna wiadomość od Patryka, która zwykle wysyłał do mnie z zapytaniem, jak się czuje nie nadchodziła. To też jakoś mnie drażniło. Chociaż jak się upił to pewnie spal jak zabity.
- Jejku, nie znoszę tego. Oni zawsze próbują zmieniać, kiedy tu są i mają pretensje o wszystko i nic.
- Edi, ja potrzebuję tego wolnego. Całe lato byłam tu codziennie, a we wrześniu miałam wolne dosłownie tylko kilka dni. Muszę się wyspać. Odpocząć.
- Jesteś śpiąca, bo ten artysta, co tu do ciebie przychodzi nie pozawala ci spać. – zaśmiał się Edi.
- Edi, jak twoja dziewczyna nie pozwalał ci spać, to ci nie dogadywałam. Zajmij się proszę sobą i daj mi pracować. – rzuciłam z niecierpliwością i wróciłam wzrokiem do komputera.
- Ależ jesteś dzisiaj uszczypliwa.
- A ty nachalny. Do pracy. – zarządziłam i spojrzałam na ekran swojego telefonu. Nadal nic, zero wiadomości czy próby skontaktowania się ze mną. Aż mnie przez to nosiło, żeby napisać lub zadzwonić do Elizy, ale co bym jej miała powiedzieć? Wyrzuciłam ten głupi pomysł z głowy i wróciłam do pracy z nadzieją, że ten dzień szybko się skończy.
Patryk
Obudził mnie dźwięk pukania w szybę. Poruszyłem się na kanapie i jęknąłem z bólu. Ten mebel zdecydowanie nie nadawał się do nocnego odpoczynku. Kiedy miałem już wstawać pukanie nasilało się i stało bardziej wkurzające.
- Patryk, jesteś tam? – usłyszałem głos Mii.
Skąd ona wiedziała, że zostałem tu na noc?
Podniosłem się i owinąłem szczelnie kocem. Podszedłem do tarasowych drzwi, które zasłonięte były ciężkimi, aksamitnymi zasłonami w kolorze kości słoniowej. To znaczy, kiedyś takie były. Teraz od wewnętrznej strony widniały na nich plamy od różnych kolorów farb nadając im wyjątkowego klimatu. Odsłoniłem jedną z nich uchyliłem drzwi tarasowe.
- Dzień... nie dobry Mio. Co ty tutaj robisz?
- Jak to co? Przyszłam zobaczyć… Wpuścisz mnie?
- Nie. – odpowiedziałem krótko.
- Dlaczego?
- Bo nikogo tu nie wpuszczam. – odpowiedziałem prawie na nią warcząc.
- No nie bądź taki. – wysunęła palec i dotknęła nim mojego nosa jakbym był jakimś krnąbrnym chłopcem.
To jej kolejna cecha, która doprowadzała mnie do szału, a jednocześnie sprawiała, że pragnąłem jej pokazać, że chłopcem nie jestem. Miałem ochotę pociągnąć ją i pokazać jej, że nie jestem jej zabawką, którą ona chce mieć i już. Jednak myśl o tym, że gdybym to zrobił, to bym przegrał tą grę, która prowadzi Mia skutecznie mnie od tego odwodziła.
CZYTASZ
Sztuka Romansu
Chick-LitNieoceniony przyjaciel, pan magister w trakcie pisania pracy doktorskiej, syn znanego architekta i profesora, a także artysta w każdym calu - Patryk. To ona stał się "cichą eminencją" i głosem rozsądku Jeremiasza w "Sztuce zmysłów". Teraz dostanie s...