Dorota
Zostało mi już tylko pół godziny do zakończenia zmiany, kiedy do restauracji wtoczyła się grupa bardzo elegancko ubranych gości. Od razy zwróciła uwagę na starszego mężczyznę koło sześćdziesiątki, który wydał mi się dziwnie znajomy. Jednak półmrok panujący w restauracji nie pozwolił, abym mu się dokładnie przyjrzała. Starszy pan zwrócił moją uwagę, ponieważ był wysoki, nawet bardzo. Jego siwe, elegancko przystrzyżone włosy wyróżniały się na tle ciemnych ścian restauracji, a dość obfity zarost, a właściwie broda nadawały jego rysom łagodności świętego mikołaja. Kiedy jednak przeszedł kilka kroków w głąb restauracja zobaczyłam jego oczy. Były ciemne, skupione i poważne. Czarny smoking podkreślał jego poważną minę i zdecydowanie nadawał mu szyku. Taki strój to była rzadkość w naszym lokalu i choćby dlatego patrzyłam na niego z zaciekawieniem.
Za nim weszła kobieta chyba sporo od niego młodsza. Miała na sobie wieczorową kreację, która sięgała jej do kosek w czarnym kolorze. Włosy miała związane w zgrabny kok z tyłu głowy, który zauważyłam, kiedy obróciła się do kogoś kto szedł za nią, a mianowicie do kobiety. Piękna, o klasycznej urodzie blondynka miała dość poważną minę, ale kiedy kobieta na nią spojrzała ta uśmiechnęła się szeroko. Szkoda, że raczej sztucznie, ponieważ jej uśmiech nie rozpromienił całej twarzy, ale zatrzymał się tylko na ustach.
Stałam w wejściu kuchni, dlatego krzyknęłam do Bartka.
- Idą kłopoty, czyli … - nie dokończyłam, ponieważ tuż za blondynką wszedł Patryk, a za nim jeszcze dwie osoby. Jednak nie obchodziło mnie jak wyglądali ludzie zanim, ponieważ zobaczyłam jego. Mężczyznę z którym spotykałam się od kilku tygodni , a którego nie planowałam dzisiaj spotkać. Kompletnie nie rozumiałam co tu robił i kim byli ludzie z nim.
Nawet nie wiedziałam, kiedy stanął przy mnie Bartek.
- Czy to nie jest ten twój artysta? – zapytał konspiracyjnym szeptem.
- Jest. – mruknęłam.
- Zawołaj Edmunda, niech ich obsłuży.
- Nie, mowy nie ma. – powiedziałem lekko wściekle i ruszyłam przed siebie. Po drodze zgarnęłam sześć kart dań, które były dość ciężkie, bo były w skórzanych prawach do wieczorowego serwisu. Spojrzałam pobieżnie w plan rezerwacji i podeszłam do grupy stojącej w wejściu.
- Dobry wieczór państwu, witamy w Artystycznej.
- Dobry wieczór. – powiedział starszy mężczyzna. – Mamy rezerwację na sześć osób. – dodał.
Te słowa sprawiły, że przypomniałam sobie skąd znam starszego mężczyznę. Natychmiast zrobiło mi się gorąco. Już nawet nie patrzyłam na minę Patryka, tylko skupiłam się na siwym, wysokim panu, a on skupił się na mnie. To zapatrzenie trwało sekundy, wybiło mnie z niego nagłe zapytanie kobiety.
- Czy możemy prosić o stolik przy oknie?
- Akurat uszykowaliśmy dla państwa właśnie taki stolik, zapraszam. – powiedziałam siląc się na spokój i poprowadziłam naszych gości do jedynego stolika uszykowanego dla większej grupy.
Po chwili pojawił się przy Edi i zaczął zabierać ubrania wierzchnie naszych gości, a ja rozdałam menu. Kiedy podawałam kartę Patrykowi, ten spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem, ale starałam się zachować zimną krew. Ważniejsze było dla mnie to, żeby nie wyłożyć się z serwisem przed starszym mężczyzną niż patrzeć na to co robił Patryk. Nie mogłam uwierzyć, że moja przeszłość dopadła mnie w miejscu, w którym pracowałam i traktowałam jak dom.
Podałam kartę starszemu mężczyźnie, a on w tym samym czasie uniósł na mnie wzrok i kiedy nasze spojrzenia skrzyżowały się ponownie jego pytający wzrok mógł znaczyć tylko jedno: co ty tutaj robisz?
CZYTASZ
Sztuka Romansu
ChickLitNieoceniony przyjaciel, pan magister w trakcie pisania pracy doktorskiej, syn znanego architekta i profesora, a także artysta w każdym calu - Patryk. To ona stał się "cichą eminencją" i głosem rozsądku Jeremiasza w "Sztuce zmysłów". Teraz dostanie s...