Dorota
Podanie jedzenia do stolika Wojtaszka było dla mnie nie lada wyzwaniem. Byłam spokojna i opanowana na zewnątrz, ale w środku… Do tego Patryk, którego wzrok czułam na sobie cały czas oraz moment kiedy puścił do mnie oko... Musiałam go zignorować, chociaż nie chciałam. Koniak działał na mnie rozluźniająco, a kawa trzymała mnie ryzach. Spojrzałam na zegarek był już tylko kwadrans do dwudziestej.
- Edmund sprawdzę czystość toalet i będę się zbierać do domu. Dacie sobie radę beze mnie?
- Jasne. – powiedział entuzjastycznie stojąc za barem.
Kiedy się obróciłam ktoś pociągnął mnie z rękę i nie ktoś, a Patryk.
- Tęskniłem. – powiedział i przyparł mnie do ściany.
- A ja nie. – odparłam lekceważąco.
- Pani Doroto, pani piła w pracy? – zapytał Patryk, a mnie zrobiło się nad wyraz głupio, ale nie zamierzałam się poddawać.
- I co pan z tym zrobi? - zapytałam przekornie. Nie miałam najmniejszych obaw przed tym, że Patryk poczuł ode mnie alkohol.
- Nie wiem. Może zgłoszę do kierownika lokalu. - uśmiechnął się w swoim stylu, czyli cwanie podnosząc tylko jeden kącik ust ku górze.
- Tak? I co pan mu powie? - drążyłam temat.
Patryk patrzył mi w oczy, ale jego dłonie wędrowały po moim ciele zaczynając od talii.
- Że nie powinna pani pracować pod wpływem. - mruknął i przysunął się do mnie tak, że czułam jego biodra przy moich.
- W takim razie przyjęłam do wiadomości. Coś jeszcze? - zapytałam wyniośle, ale nie było to łatwe, bo Patryka dłoń niespodziewanie znalazła się na mojej szyi.
- Nie boisz się, że kierownik cię zwolni ?
- Kierowniczka. - prawie wymruczałam. Jego kciuk gładził delikatnie mój policzek.
- No... To gdzie ona jest. - zapytał wprost do mojego ucha, a jego ciepły oddech odbił się przyjemnie na mojej skórze.
- Właśnie pan z nią rozmawia, a raczej... Obamcuje w ciemnym kącie. - powiedziałam prosto do jego ucha, bo Patryk zbliżył się do mnie i nasze policzki delikatnie się o siebie ocierały.
- No proszę... Tego o tobie nie wiedziałem. - wyszeptał i to mnie otrzeźwiło. Odsunęłam się delikatnie i popatrzyłam w rozmarzone oczy Patryka.
- Jak widać to my w ogóle o sobie niewiele wiemy panie... Magistrze. - powiedziałam już całkiem przytomnie. - Chyba pana dziewczyna tam na pana czeka.
- Już nie profesorze ? I tak w gwoli jasności to nie jest moja dziewczyna, a koleżanka, przecież ci mówiłem. - odparł trzeźwo Patryk dość nerwowym tonem.
- No tak, ja też jestem twoją koleżanką. – uśmiechenęłam się wrednie.
Ten moment przyjemności, ta chwila między nami skończyła się nagle i zamiast przyjemnego uwodzenia, pojawiła się złość. Byłam pewna, że nie tylko ja zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele o sobie wiemy.
- Nie jesteś moją koleżanką. – wycedził przez zęby.
- A kim? – odpaliłam od razu, a przecież wcale nie chciałam tego wiedzieć. Już po chwili żałowałam tych słów. Niepotrzebnie to powiedziałam, bo przez to brzmiałam jak zazdrosna małolata.
Szlag.
Jednak Patryk się zmieszał. Chyba niekoniecznie wiedział co tak naprawdę było między nami. Być może miał te same wątpliwości co ja. Jednak po chwili usłyszałam.
CZYTASZ
Sztuka Romansu
ChickLitNieoceniony przyjaciel, pan magister w trakcie pisania pracy doktorskiej, syn znanego architekta i profesora, a także artysta w każdym calu - Patryk. To ona stał się "cichą eminencją" i głosem rozsądku Jeremiasza w "Sztuce zmysłów". Teraz dostanie s...