Rozdział 23

3.5K 266 16
                                    

Dalia cicho westchnęła, a kąciki jej ust drgnęły ku górze w sennym uśmiechu gdy poczuła na swoim ramieniu delikatny pocałunek. Niechętnie otworzyła oczy i zerknęła przed siebie, by obserwować w odbiciu lustra, poczynania Declana, który ponownie zbliżył usta do jej ramienia i złożył na nim miękki pocałunek. Kolejny zostawił na jej karku, a następny na łopatce i kręgosłupie, by przez jej ciało przemknął ciepły dreszcz.

Nie odrywając ust od jej skóry, Declan uniósł wzrok, by ich spojrzenia się spotkały. Obdarzył ją figlarnym uśmiechem i ponownie zaczął znaczyć ścieżkę pocałunków, która ostatecznie doprowadziła go do jej ust.

— Dzień dobry — mruknął w jej wargi, układając przedramię nad jej głową, by móc spojrzeć w jej oczy.

— Dzień dobry — westchnęła, zerkając na zegar. — O której zaczynasz lekcje?

— Za półtorej godziny — trącił swoim nosem jej nos. — Dobrze spałaś?

Dalia zacisnęła usta, zastanawiając się czy słyszał to co powiedziała w środku nocy. Drgnęła, gdy przesunął palcami po jej włosach, więc ponownie spojrzała w jego oczy.

— Tak, ale moglibyśmy przestać kończyć na podłodze? — mruknęła z rozbawieniem, wyrywając z jego ust cichy śmiech.

— Jasne — skradł z jej ust krótkiego całusa. — Śniadanie? — Dalia zmarszczyła brwi.

— Tak, ale musimy... — zamilkła, gdy Declan kiwnął głową w stronę stolika na którym odnalazła tacę z jedzeniem. — Kiedy...

— Przebudziłem się, krótko po szóstej i wyskoczyłem po coś do jedzenia, a potem z powrotem się położyłem.

— Naprawdę jesteś  cholernym romantykiem — zmrużyła oczy.

— To źle? — zapytał z rozbawieniem.

— Jeszcze nie wiem — mruknęła podejrzliwie. — Podasz mi ubrania?

Declan sięgnął za siebie i wręczył jej rzeczy, po czym  wstał i ruszył do stolika. Usiadł na jednej z poduszek i wlał do plastikowych kubków parujący napar. Dalia pospiesznie ubrała bieliznę i bluzkę, a następnie szybko dołączyła do bruneta, również siadając na poduszce.

— Posmakuj — Declan podał jej kubek z czerwonym specyfikiem.

— Wino? — poruszyła zabawnie brwiami, dostrzegając jego litościwe spojrzenie.

— Sok malinowy z miodem na ciepło — Dalia upiła odrobinę i w zdumieniu uniosła brwi.

— Skąd to masz?

— Taylor mi poleciła... — Dalia zakrztusiła się piciem i obdarzyła go spojrzeniem.

— Słucham? — odkaszlnęła.

— W sklepie. Miała zmianę na rano... przecież wiesz, że pracuje w sklepie.

— No wiem, ale nie pytała co robisz tak wcześnie w szkole? — dopytywała, zauważając jego rozbawienie.

— Sama się domyśliła i kazała cię pozdrowić...

— Boże, nie wierzę — zakryła czerwoną twarz dłońmi, próbując zapanować nad rosnącym zażenowaniem, czym wyrwała z ust Declana niekontrolowany śmiech. — To nie jest zabawne ty przeklęty szeryfie — obruszyła się, napotykając jego spojrzenie. Jednak po krótkiej chwili sama zaczęła się śmiać. — Dobra. Może odrobinę, ale całe miasto nie musi od razu wiedzieć, że ze sobą spaliśmy... w ogóle nie musi wiedzieć.

— Dobrze już dobrze — mruknął z rozbawieniem. — Sezon na maliny się już skończył, więc kupiłem gruszki i... — Dalia przestała go słuchać w momencie, kiedy podsunął jej talerzyk z obranymi i pokrojonymi owocami. Uniosła na niego wzrok, by dostrzec jak kąciki jego ust drgają w rozbawieniu. — Nie mają robaków. Sprawdziłem — zapewnił.

Do utraty tchu [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz