Rozdział 30

3.3K 288 39
                                        

Declan niechętnie otworzył oczy, gdy poczuł na swoim policzku delikatne muśnięcie kobiecych palców. Pochwycił speszone spojrzenie Dalii, która momentalnie zaprzestała swoich działań. Kąciki jego ust drgnęły ku górze i mimowolnie objął ją mocniej w talii.

— Nie przestawaj — mruknął, zaspanym głosem. Dziewczyna zmrużyła podejrzliwie oczy, jednak po chwili wahania ponownie zaczęła głaskać  jego policzek, by przez jego ciało przemknął przyjemny dreszcz.

— Nie jesteś zły, że cię obudziłam? — zapytała. Declan natychmiast pokręcił głową w zaprzeczeniu.

— Nie, bo zdałem sobie sprawę jak bardzo lubię budzić się przy tobie i jak łatwo mogłem to stracić — otworzył oczy, gdy jej dłoń się zatrzymała.

— Nie mówmy o tym już z samego rana...

— Chcę żebyś wiedziała, że tego żałuję — stwierdził.

— Wiem to, ale chciałabym już o tym zapomnieć — przyznała cicho.

— Możesz ze mną rozmawiać. Jeśli wciąż czujesz, że czegoś nie wyjaśniłem  to...

— Declan, wiem — mruknęła, przerywając mu tym samym. — Jeśli będę miała jakieś wątpliwości to się zapytam.

— Obiecujesz?

— Obiecuję — przyznała, a kiedy kącik jej ust delikatnie uniósł się ku górze, odetchnął. Przymknął oczy, kiedy ponownie zaczęła głaskać jego policzek, delikatnie zahaczając o szyję. — Jak twoja ręka? Nadal boli?

— Nie. Wszystko jest w porządku — odważył się zbliżyć dłoń również do jej policzka i niepewnie przesunąć opuszkami palców po jej skórze. — Bolał cię jeszcze brzuch? — Dalia pokręciła głową, przymykając oczy.

Declan delikatnie zaczął badać mapę z piegów na jej policzkach i nosie. Uśmiechnął się gdy zmarszczyła brwi w chwilowej konsternacji. Nie mógł się powstrzymać, uwielbiał mieć ją na wyciągnięcie dłoni w swoich ramionach i móc trzymać ją tak długo, jak tylko mu pozwalała.

— Zaraz cię walnę — burknęła z zażenowaniem. Declan uniósł brwi w zdumieniu i parsknął cichym śmiechem.

— Dlaczego?

— Nie znoszę ich — otworzyła oczy, by napotkać jego niedowierzające spojrzenie. — Tych przeklętych piegów.

— Nie żartuj sobie — objął obiema dłońmi jej policzki. — Są piękne — zniżył się na wysokość jej oczu, by dostrzec mknące przez jej twarz rozbawienie. — I urocze. Cała jesteś piękna i urocza — Dalia nie zdołała zapanować nad rozbawieniem i cicho zachichotała.

Declan otworzył usta w zdumieniu, a ona wręcz przeciwnie. Pospiesznie zakryła usta i schowała twarz w poduszkę.

— O Boże... — jęknęła z zażenowaniem.

— Zrób to jeszcze raz — złapał jej nadgarstki, by ponownie spojrzeć w jej oczy.

— Lecz się. To było niezamierzone — wymamrotała, mocniej wciskając twarz w materiał poduszki. — Declan! — pisnęła, kiedy ponownie złapał jej dłonie.

— Nigdy nie słyszałem, żebyś...

— I nigdy więcej nie usłyszysz — obruszyła się. — Ciesz się, że nie chrumknęłam jak prosiak, bo już byś mnie nigdy nie zobaczył — Declan parsknął niekontrolowanym śmiechem, bo uwielbiał kiedy z zawstydzenia stawała się rozbrajająco bezpośrednia.

— Wtedy, nigdy nikomu bym cię nie oddał — w końcu rozluźniła uścisk i pozwoliła spojrzeć sobie w oczy.

— Masz zaskakująco niepokojące fetysze, wiesz?

Do utraty tchu [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz