Rozdział 10

17 3 0
                                    

𝐗𝐢𝐧𝐠𝐪𝐢𝐮

Kiedy wróciłem do domu po obiedzie u babci, musiałem się trochę zrelaksować. Byłem zbyt zdenerwowany, żeby rozmawiać z kimkolwiek ale wtedy przypomniał mi się Aether i to, o czym myślałem przed obiadem. Stwierdziłem, że pomimo mojego humoru warto załatwić tą sprawę jak najszybciej.

Wyjąłem telefon z kieszeni, wybierając numer do Aethera. Doszedłem do wniosku, że nie będę do niego dzwonić i mu przeszkadzać, więc po prostu napisałem mu bardzo szczegółową wiadomość, która zawierała wszystkie potrzebne mu informacje dotyczące planowanego wyjazdu. W głębi duszy liczyłem, że się zgodzi... w sensie taką miałem nadzieję i po części się spodziewałem. Napewno chciał zobaczyć Xiao po tak długiej rozłące. Wiedziałem, że wciąż go kocha, ale bardzo dobrze udawał, że aż tak bardzo nie przejmuje się wyjazdem Xiao.

Wysłałem wiadomość, odkładając telefon. Westchnąłem... to był dosyć ciężki dzień pod względem emocjonalnym. Usiadłem na łóżko, po chwili zdejmując wisiorek z mojej szyi. Był to srebrny naszyjnik z kropelką wody, który dostałem od Chongyuna. Wpatrywałem się w niego, czując nostalgię.. podarował mi go wtedy, trzy lata temu, kiedy przyszedł aby się pożegnać. To było nasze ostatnie spotkanie..

Odłożyłem wspomniana rzecz na szafkę nocną, kładąc się na łóżku. Byłem zmęczony, więc zamknąłem oczy i szybko zasnąłem.

***

kilka dni później, dokładnie w piątek przyszła do mnie Xiangling, aby się spakować. Dokładnie to spakować mnie, bo ona zrobiła to już dawno temu... wkońcu jutro miał być lot, prawda?

- dobra, napewno musisz wziąć sporo ciuchów i te swoje kosmetyki do pielęgnacji - prychnęła.

- tak, tak, to już mam - kiwnąłem głową. - jeszcze tylko kilka rzeczy i będę gotowy. A co z Aetherem? Też jest już spakowany?

Finalnie wyszło na to, że Aether miał lecieć z nami. Zgodził się odrazu, jak tylko mu zaproponowałem... cieszył się, że wkońcu będzie miał okazję zobaczyć Xiao, mimo iż wszyscy nie mieliśmy pewności czy po koncercie wejdziemy z nimi w jakąkolwiek interakcje.

- podobno jest... przynajmniej tak mi powiedział - odpowiedziała moja przyjaciółka.

- no dobra - spakowałem jeszcze kilka pierdołów. - ...mam totalnego stresa. Cholera, w sensie nie wiem co zrobię jak go zobaczę. A co on zrobi jak zobaczy mnie?

- myślę, że potrzebujesz odstresowania - pokiwała głową. - normalnie ci nie proponuje, bo wiem, że rzadko to robisz, ale chcesz zapalić?

- chyba dziś mi się przyda - kiwnąłem głową. - chodzmy na balkon, bo ciotka zabije mnie jak będzie śmierdzieć w domu.

Takim sposobem obaj wyszliśmy na balkon, a Xiangling podała mi papierosa, a ja podpaliłem go zapalniczką. Przyłożyłem go do ust, zaciągając się dymem. Zwykle nie paliłem, bo nie cierpiałem tego typu nałogów.. ale dziś szatanowi udało się mnie podkusić.

- spokojnie.. naprawdę, rozumiem twój stres, ale to ci nie pomoże, wiesz o tym - stwierdziła fakt.

- wiem, ale pomimo wszystko nie widziałem go aż 3 lata - westchnąłem, ponownie się zaciągając. - ciekawe czy mnie w ogóle jeszcze pamięta.

- no juz przestań tak przeżywać i lepiej dopakuj resztę tych swoich manatków - wrocila do środka, czekając aż ja wypalę. zaciągnąłem się raz ostatni i również wróciłem do pomieszczenia

***

Nastepnego dnia około 4 nad ranem byliśmy już na lotnisku. Lot mieliśmy bardzo wcześnie, bo już o 5. Dziś się tak narazie nie stresowałem, ale może to dlatego, że do końca do mnie nie doszło, że właśnie lecę do Korei Południowej.

- dobra.. to jest nasza bramka - wskazała na bramkę numer 4.

- mhm - kiwnąłem głową, kiedy razem z Aetherem podążyliśmy za nią. Lotnisko było całkiem duże i było tu pełno ludzi, więc nie miałem ochoty się gubić.

- powinna otworzyć się jakoś niedługo, także mamy jeszcze chwilę na chill out - powiedziała, siadając na jedno z krzeseł. Poszliśmy w jej ślady.

Wziąłem wdech i wydech, a w mojej głowie było wiele myśli. Ciągle zadawałem sobie te same pytania, co wcześniej.

- widzę, że się stresujesz... - mruknęł do mnie blondyn.

- tak, ale chyba nie tak bardzo, jak wczoraj - wzruszyłem ramionami, odwracajac wzrok.

- skoro tak mówisz.. - uśmiechnął się lekko. Chyba nie chciał drążyć tematu..

Po chwili usłyszeliśmy komunikat o tym, że bramka numer 4, otwiera się, a samolot, który leci do Seoul'u wylatuje za 20 minut. Wstaliśmy, odrazu ustawiając się w kolejkę. Kiedy wkońcu nadeszła nasza kolej, daliśmy bilety do zeskanowania i udaliśmy się w stronę przejścia do samolotu.

Usiedliśmy na swoje miejsca. Stwierdziłem, że odpuszczę Xiangling miejsce przy oknie, jako iż była ona główną kamerą naszego wyjazdu. Ja siedziałem obok niej, a Aether usiadł zaraz przy przejściu.

Po kilkunastu minutach, samolot oderwał się od podłoża. Granatowo włosa oczywiście wszystko filmowała... ja stwierdziłem, że muszę odespać te godziny, które zabrało mi wczesne wstanie oraz dojechanie na lotnisko.

—————————————————————————

Mamy trochę.. nudny rozdział XDDD ale jest. Mogę wam zdradzić że już w następnych będzie działo się o wiele więcej 😻
Mam nadzieję, że tak czy siak wam się spodoba.
I wracamy do regularnego wstawiania rozdziałów co niedzielę! (Mam nadzieję)

Milego czytania! ❤️💪🏻

09.06.2024

ꔘThe whisper of the 𝐖𝐀𝐓𝐄𝐑ꔘ - Chongyun x XingqiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz