Ares
— Jeśli to schrzanisz, możesz już nie wracać — rzucił Gustav ostro, z widoczną irytacją. Tupnął nogą o podłogę, skrzyżował ręce na piersi, nie spuszczając wzroku z publiczności.
Z jednej strony był świadomy, że istnieje ryzyko niepowodzenia, ale z drugiej strony modlił się, aby tak się nie stało. Gdyż jego życie i dalsza kariera były teraz w naszych rękach.
— Nie martw się, Gustav. Poradzimy sobie.
Mój wzrok mimowolnie powędrował w stronę Jasmine. Rozmawiała z Gustavem, próbując go uspokoić i zapewnić, że wszystko pójdzie dobrze. Kiedy jednak zauważyła, że się na nią patrzę, jej spojrzenie spotkało się z moim, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. To był najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem. Gdy jej usta wróciły do naturalnego kształtu, w myślach błagałem ją, żeby pokazała mi go jeszcze raz.
Gustav dotknął mojego ramienia i z poważną miną skinął głową, dając mi do zrozumienia, że muszę dać z siebie wszystko, bo inaczej mogę się pożegnać z głową.
Odwróciłem się w stronę publiczności. Widziałem, jak wielu uczniów i rodziców z niecierpliwością czeka na nasz występ. W tłumie dostrzegłem także moich rodziców. Co oni tu do cholery robią? Miałem nadzieję, że udławią się popcornem i wyjdą przed końcem naszego występu.
— Gotowy? — zapytała Jasmine, również spoglądając na tłum. Była zestresowana, co doskonale wyczuwałem.
W moim sercu narastała chęć, aby uciec stąd razem z nią i zabrać ją w miejsce, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. Na przykład do lasu − całkiem przyjemne miejsce, żeby robić bardzo przyjemne rzeczy.
— Zawsze — odparłem z przekonaniem i chwyciłem ją za rękę. W pierwszej chwili wyglądała na zaskoczoną, ale po chwili uścisnęła moją dłoń. Razem ruszyliśmy na scenę, gdzie przywitały nas oklaski i gwizdy publiczności.
W chwili, gdy stanęliśmy na środku sceny, wszystko zgasło, a ludzie zaczęli się niepokoić. W mgnieniu oka reflektory oświetliły nasze postacie, skupiając na nas uwagę tłumu.
Zanurzony w roli, zacząłem recytować słowa jak mantrę, starając się wczuć w postać, którą grałem. Współpraca z Jasmine przebiegała niezwykle gładko, jakbyśmy występowali razem od lat. Jej wyraz twarzy, gesty i sposób, w jaki wplatała je w każde zdanie, dodały mocy naszej scenie.
W tej chwili byłem całkowicie pochłonięty przez jej głos, który otaczał mnie z każdej strony. Gdy patrzyłem na nią, zaczynałem pozwalać sobie na to, bym na jej skinienie palca stał u jej boku, czekając na jej rozkazy. Tak nie powinno być. To ja miałem kontrolować swoje życie, a nie ona. Dlaczego więc oddawałem jej tę władzę?
Stanąłem w cieniu, obserwując, jak reflektory oświetlają jej twarz. W tym momencie pomyślałem sobie: „Anioł". Była uosobieniem czystości, dobra i delikatności. Choć krucha, była zarazem najpiękniejszą osobą, jaką znałem. Po wszystkim, co przeszła, wciąż szła przez życie z podniesioną głową. Była wszystkim, czym sam chciałbym być.
Kiedy występ się skończył, na sali rozległy się ostatnie brawa, a uśmiechów na naszych twarzach nie dało się ukryć. Wiedziałem, że to był moment, w którym naprawdę poczułem, że coś czuję.
Po raz pierwszy zrobiłem coś, co dało mi satysfakcję i nie było to związane z moim dotychczasowym życiem. Wszystko to bladło w pieprzonym cieniu, gdy porównywałem to do uczucia, że działam z nią.
Jasmine była promieniem słońca, który świecił na całą publiczność, jak najpiękniejsza gwiazda na niebie, stojąca obok mnie i świecąca tak cholernie jasno. Moim jedynym marzeniem było zatrzymać ją przy sobie na zawsze.
CZYTASZ
Healing Hearts (Tom I & II)
RomanceZasada nr 1: Żadnych romantycznych relacji między współlokatorami. Co mogło pójść nie tak? Jasmine Thompson, ambitna studentka prawa na Uniwersytecie Stanford, miała jeden cel: wyrwać się z toksycznej przeszłości, z dala od okrutnej macochy i demonó...