Nikt nie wierzył, że to moja ostatnia godzina nad książką. Ba! Ja sama, również uważałam, że na tym się nie skończy. Mimo to nie mogłam przestać, a to wszystko przez Rolinsona.
Stary dziad już prawie gryzący piach, postanowił wydać literaturę naukową. Opartą na pomówieniach, kłamstwach i braku jakichkolwiek dowodów.
Wydano gazety z pierwszymi rozdziałami, mające zachęcić do kupna grubych ksiąg. Niestety, ludzie natarczywie szukający prawdy, chwytają się ostatniej deski ratunku.
Jeśli to choć odrobinę, pasuje do ich ideologii.W ten właśnie sposób, obrałam sobie za misję udowodnienie swoich racji. Nie każdy z pobożnych wiosek, ufa mi na tyle, by zmienić zdanie – dlatego, potrzebuje faktów.
- Adeline Kelly! - zagrzmiał głos tuż za mną.
Zamknęłam lekturę, uwalniając wielkie kłęby kurzu. Naciągnęłam koszulę na nos, dławiąc się prawie do wyplucia płuc.
- Córko, popadasz w paranoje.
Złapałam gazetę, która o mało nie uderzyła mnie w locie. Rzuciłam ostatnie spojrzenie mężczyźnie, przyglądając się pierwszej stronie.
- Co?! - krzyknęłam, gwałtownie wstając. - Nie, niemożliwe przecież... - zacisnęłam usta.
- Jedź to sprawdzić. - machnął ręką, ściągając z szafki okruszki po malinowej bułeczce.
Oparłam ręce na biurku z całej siły, ściskając drewno. Niemożliwe, to co przeczytałam, wydawało się być lipną prowokacją, wzbudzającą kontrowersje. Czyżby zwiadowcą, aż tak zależało na pomocy przy odbudowie zniszczeń, by przykładać łapy do wydania, tak kontrowersyjnych informacji?
Westchnęłam, spoglądając na książkę. Widocznie mu się upiekło, jeszcze trochę pożyje, zanim padnie na zawał. Strzeliłam karkiem, pociągając za wajchę odsuwającą drzwi. Zbudowanie pracowni, ukrytej za regałami było moim jednym z lepszych pomysłów.
- Pani Kelly? - podbiegł, przechylając głowę. - Wszystko w porządku? Myślałem, że... - wskazał na rolki pergaminu.
- Zmiana planów. - uniosłam wzrok, łapiąc go za ramiona. - Idź przygotować konie, niedługo wyruszamy.
Wypuścił trzymane przedmioty, natychmiast wykonując rozkaz.
Odgarnęłam rude kosmyki z twarzy, żwawo podchodząc do drzwi łazienki. Na szczęście okazała się pusta, co tylko wskazywało na to, że Elizabeth od rana plewi w ogródku. Zażyłam szybkiej kąpieli, owijając ciało białym ręcznikiem. Przetarłam dłonią zaparowane lustro, odsłaniając widok na piegowatą twarz przykrytą mgłą zmęczenia. Czekoladowe oczy, podobnie jak reszta wyrażały głębokie znużenie. Potrzebowałam snu, ale wiem, że jest to sprawa nie cierpiąca zwłoki.Sięgnęłam po puder, nakładając grubą warstwę na policzki, nos i czoło. Umiejętności malowania nauczyła mnie mama, gdy jako mała dziewczynka natarczywie pragnęłam zasłonić piegi.
Najchętniej wsadziłabym wszystkim którzy mnie wyśmiewali, obcas buta w tyłek. Nie ma miejsca na akceptację dzieci, powodujących kompleksy.Rozpuściłam proste włosy, sięgające za łopatki doprowadzając fryzurę do porządku.
Koszula, wcześniej opinająca ciało okazała się za duża. Musiałam nieświadomie schudnąć, co absolutnie mi się nie podobało. Lubiłam swoje duże piersi, jędrne uda i kształtne ciało. Wezmę się za to, gdy tylko znajdę chwilę czasu. Jeśli tak dalej będzie, nabawię się zaniku mięśni.
- Wszystko gotowe do drogi!
Thomas, mieszkał po sąsiedzku. Z tego względu, był przyzwyczajony do moich spontanicznych pomysłów, uwzględniających w nich badania o trzeciej w nocy. Miałam kilku, różnych pomocników, lecz każdy prędzej, czy później został wykopany za drzwi.
Młody student o kręconych włosach i łagodnym usposobieniu spełniał wszystkie, moje kryteria.- Zaraz do ciebie przyjdę!
Wbiegłam do pokoju wysuwając spod łóżka, brązową walizkę. Wrzuciłam do niej ubrania, nie analizując co dokładnie ze sobą zabieram. Mało mnie to obchodziło, najważniejsze żebym nie paradowała nago.
- Buty.
Ojciec stanął w progu, podając wysokie kozaki od których niemiłosiernie, bolały nogi. Dla niego wzrost był problemem, uważał, że nie wyglądam poważnie przez co ludzie, mogą traktować mnie z dystansem.
Byłam przyzwyczajona, że naukowców traktuje się z przymrużeniem oka. Zobaczymy, kto będzie się śmiał kiedy ponownie, świat o mnie usłyszy.- Pixis jest na miejscu. - dodał na odchodne. - Pomoże wam wejść.
Przytaknęłam, dopinając suwak. Na pożegnanie, pocałowałam rodzicielkę w policzek, dołączając do dwudziestoletniego studenta. Z emocji, ledwo mogłam wysiedzieć na koniu. Czekała nas długa podróż.
- Ruszamy, prosto do siedziby zwiadowców!
***
CZYTASZ
Freckled 》Levi x OC|🔞
FanfictionAdeline nie mogła stać obojętnie, słysząc wieści o rzekomo nowym odkryciu zwiadowców. Jako wykwalifikowany naukowiec, by uwierzyć musiała zobaczyć wszystko na własne oczy. Dzięki znajomości z dowódcą oddziału stacjonarnego, dostaje solidne wsparcie...