Przepraszam za tak nagły wyjazd, nie mogę dłużej zostać w korpusie. W razie potrzeby, służę pomocą na odległość.
Adeline Kelly.
Złożyłam świstek na pół, wrzucając kopertkę do drewnianej skrzyni. Dopiero po tygodniu, zdołałam nabazgrać krótką wiadomość do Erwin 'a Smith 'a. Wcześniej nie miałam do tego głowy, poza tym w tle toczył się proces przeciwko zwiadowcom.
Przejechałam opuszkami po niewielkich, cienkich bliznach na przedramionach. Arthur wykonał kawał dobrej roboty, odrobina maści i za kilka miesięcy być może, prawie nie będzie śladu. Przekręciłam klucz, zdejmując buty. Dziwnie tak wrócić do cichego miejsca szczególnie teraz, gdy ojca nie ma, a matka całe dnie siedzi w ogródku. Wsunęłam na stopy futrzane kapcie, podążając w stronę kuchni.- Och, Addie! - zaświergotała z dworu. - Podaj mi proszę worek!
Odłożyłam łyżkę, którą miałam zamiar nabrać kopiastą porcje dżemu, podnosząc z podłogi pięć kilogramów ziemi. Otworzyłam tylne drzwi, wychodząc na niewielki ogródek z kilkoma grządkami pełnymi warzyw. Elizabeth w długiej spódnicy i szarej chuście na głowie, siedziała po łokcie ubabrana w ziemi. Mimo, że zbliżam się do trzydziestki, moja rodzicielka ma zaledwie czterdzieści siedem lat. Urodziła bardzo młodo, ledwo skończyła siedemnastkę, ale stanęli na wysokości zadania zatrzymując dziecko.
- Dziękuję, kochanie. - odgarnęła rudy lok, wystający spod materiału.
Posiadała zaledwie kilka pasm siwych włosów, resztę pokrywała burza intensywnie, rudych loków. Oprócz mojej prostej struktury włosa po ojcu, byłyśmy niemal identyczne. Te same ciemne oczy, piegowata cera i zadarte nosy. Jeśli zaś chodzi o charakter, cóż... w porównaniu do mnie, jest niepoprawną optymistką. Kocham ją, ale momentami spędza mi sen z powiek swoim podejściem do życia.
- Jak się czujesz? - położyła rękę na mojej dłoni. - Wydajesz się smutna od kiedy wróciłaś, czy wszystko dobrze? - zmrużyła oczy, przesuwając kciukiem po skórze. - Musisz używać kremu Aduś, masz popękane dłonie...
Nie cierpię tego, że muszę ją okłamać. Czuje się winna, mimo, że robię to tylko i wyłącznie dla jej dobra. Zasługuje na to, żeby nie wracać do przeszłości, w zupełności wystarczy, że ja muszę przez to przechodzić.
- W porządku, tylko jestem trochę przemęczona. - wysiliłam się na uśmiech, całując kobietę w czubek głowy.
- Tak się o ciebie bałam! - położyła dłoń na czole. - Gdy tata mi powiedział... - pokręciła głową. - Ale wierzyłam, że dasz radę moja dzielna. - z czułością, pogładziła policzek.
Podejrzewam, że reakcja ojca była zgoła odmienna. Pewnie wściekł się, niemal wysadzając dom w powietrze. Koniec, końców wyjechał, a to oznacza, że musiał przemyśleć po kim jestem tak nieodpowiedzialna. W trakcie wypraw ryzyko utraty życia jest ogromne, wystarczy spojrzeć na skalę ostatniej ekspedycji. Niemniej jednak, możesz doświadczyć rzeczy, których nawet moja wyobraźnia nie obejmuje. Dla naukowca, szukającego celu w życiu czas w siedzibie zwiadowców dał wiele nowych możliwości oraz dwa razy więcej pytań, na które nie znam odpowiedzi.
Odkroiłam piętkę świeżego chleba, nakładając grubą warstwę słodkiej mazi. Wskoczyłam na blat i zajadając się świeżym pieczywem, ponownie wyjrzałam przez okno. Może gdzieś w głębi miałam nadzieję, że za dziesiątym razem znajdę coś fascynującego. Dopiero teraz odczułam znaczącą różnicę między życiem w mieście, a na wsi. W normalnych okolicznościach, pewnie dawno pomyślałbym o wyprowadzce. Ugryzłam kolejny kawałek z mniejszą satysfakcją niż poprzedni. Nieprzyjemne wspomnienia, choć bardzo dawne nadal powodowały wir w brzuchu. Może teraz nadszedł ten czas, by całkowicie się przełamać? Na samą myśl czuję się gorzej, ale nie mogę wieczne stać w miejscu.
CZYTASZ
Freckled 》Levi x OC|🔞
FanfictionAdeline nie mogła stać obojętnie, słysząc wieści o rzekomo nowym odkryciu zwiadowców. Jako wykwalifikowany naukowiec, by uwierzyć musiała zobaczyć wszystko na własne oczy. Dzięki znajomości z dowódcą oddziału stacjonarnego, dostaje solidne wsparcie...