Naciągnęłam czarny kaptur, pilnują by nie spaść ze schodów. Nie wątpię, że byłoby to widowiskowe wydarzenie, ale narobienie takiej ilości hałasu poskutkowałoby wezwaniem policji wojskowej. Daruje sobie tą przyjemność, wobec tego wolę być cicho jak mysz kościelna. Swoją drogą to całkiem przydatne zwierzęta - raczej nie jest to temat, który w tym momencie powinien zawracać głowę. Przetarłam spocone czoło, zerkając do tyłu na resztę grupy. Sądząc po zdeterminowanych minach, wybrałam odpowiednie osoby do pomocy. Początkowo Armin, wzbudził lekkie wątpliwości, ale cholera ten dzieciak jest mądry. Myślałam nad tym, co musiało stać się w jego życiu, że tak szybko dorósł, a potem dowiedziałam się, że pochodzi z Shiganshiny. Nie tylko on, dwójka tuż za nim również zdążyła przeżyć piekło. Eren, prawdopodobnie przeżywa je codzienne.
- Widzisz, coś istotnego?
Odsłoniłam kaptur, zarzucając rude pasma na plecy. U góry wiało zdecydowanie za mocno na swobodny spacer po skraju muru. Każdy z nas, zaczepił kotwiczkę o fragment mając nadzieję, że tym razem pozostanie cały.
- Kompletnie nic. - odpowiedział wprost, wychylając głowę. - Po co, ktoś miałby tworzyć mur z całej armii tytanów? - zmienił temat.
Nie miałam pojęcia, jedyne co zapamiętałam z ostatniej wizyty to donośny krzyk Wielebnego. To jeden z powodów, czemu teraz działam w ukryciu z małą pomocą. Wyznawcy murów to sekta, która jest w stanie rzucać w ciebie jabłkami, bylebyś przestał. Nie spodobała im się moja udana próba, rozłupania drugiego już fragmentu i odkrycia, jeszcze większej niewiadomej. Należałam do szczęśliwców, który dostał owocem łącznie z Moblitem używającym łomu. Siniak, nie zagoił się po dziś dzień.
- Nie wiem. - potarłam ramiona, gdy zrobiło się chłodniej. - Są jak posągi, niemożliwe do ruszenia.
- W niczym nie przypominają tytanów, widzianych na polach walki oprócz...
- Kolosalnego. - Eren, dokończył za Mikase z całej siły, zaciskając szczękę. - Jeśli kiedykolwiek dowiem się kim on jest, zabiję go. - uniósł głowę, spojrzeniem przysięgając zemstę.
Wierzyłam mu, od samego początku ukazywał ogromne zdeterminowanie. Zacisnęłam rękę na ramieniu, oddając gest wsparcia.
- O ile jest rozumny. - dodałam. - Choć, wszystko wskazuje na to, że tak.
Dyskusję, przerwał Armin informującym o tym, że powoli zaczyna świtać. Nie mamy dużo czasu, dlatego od razu zabrałam się do pracy. Zawisłam tuż nad twarzą kreatury, pokrytej wystającymi żyłami z uporem wycinając cienką próbkę, tkanki z policzka. Skalpel, bez pytanie pożyczyłam od Arthura, ale nie musi o tym wiedzieć. Zaczął już oficjalnie pracować w korpusie, a po dogłębnej sekcji zwłok piszą o nim gazety, zachwalając niesamowity talent. Perfekcyjnie, opisał cały możliwy przebieg zbrodni, wskazując na dokładne rany, nacięcia. Jeśli rzeczywiście, pierwszy raz zajmował się takim przypadkiem to może czas całkowicie zmienić profesje. Zamiast ratowania ludzi, równie dobrze może badać trupy. Z osobistego punktu widzenia, wydaje mi się to mniej ekscytującym zajęciem, ale co ja tam wiem. Jestem tylko naukowcem.
- Schodzimy. - machnęłam ręką, chowając linki. - Szybko.
Nie wiem czy to jest to, co miał na myśli Erwin. Kiedy powiedział, że mogę działać przyjęłam jego słowa bardzo dosadnie. Na tyle, że byłam w stanie wstać w środku nocy i przyjechać pod korpus zwiadowców. Świętą trójcę wywaliłam z łóżek, zapraszając na ekscytującą przeprawę.
- Ktoś tam jest.
Monolog w głowie, przerwał zaniepokojony głos Mikasy. Podążyłam spojrzeniem za dzieciakami, obserwując postać skrytą pod płaszczem czerni. Gdy tylko zobaczyła, że jej się przyglądamy ruszyła owczym pędem.
CZYTASZ
Freckled 》Levi x OC|🔞
FanfictionAdeline nie mogła stać obojętnie, słysząc wieści o rzekomo nowym odkryciu zwiadowców. Jako wykwalifikowany naukowiec, by uwierzyć musiała zobaczyć wszystko na własne oczy. Dzięki znajomości z dowódcą oddziału stacjonarnego, dostaje solidne wsparcie...