《12》

314 19 4
                                    

Nastała sroga zima, pełna białego puchu sięgającego, aż po kostki. Ekspedycje, zostały wstrzymane na czas nieokreślony. Dopóki, siedziałam w mieszkaniu z ciepłą herbatą i kocem - wszystko było w porządku.
Jednak, wielkimi krokami zbliżał się dzień o którym wolałam zapomnieć. Gdybym posiadała taką moc, wymazałabym pamięć wszystkim. Naprawdę do cholery wszystkim. Przez to nie dali mi spokoju, a rozemocjonowany Thomas postanowił jechać ze mną. Wobec, tej całej tragedii zaopatrzyłam się w ciepłe ubrania.

- Nie poznałem Pani. - stwierdził, mrużąc oczy.

Prychnęłam, naciągając czapkę. Przesadzali, mogłam ubrać się znacznie cieplej. Założyłam tylko - podwójne skarpety w zabawne wzory, zimowe buty ocieplane futrem, ogrzewane rajstopy, czarne puchowe spodnie. Na górze, postawiłam na konkretne, porządne warstwy - bluzka na ramiączkach, potem z krótkim, następnie z długim rękawem. Oczywiście całość, dopełniłam wełnianym swetrem, kurtką za dużą o rozmiar żeby było ciepłej.

- Ach i jeszcze, podwójne rękawiczki, szalik... - wyliczałam, zastanawiając się, czy o czymś zapomniałam.

- To... - Eren, przekrzywił głowę. - Dużo.

Sam ubrany był bardzo skromnie. Jak na moje, zaraz się przeziębi i zamiast korzystać, będzie leżeć w łóżku. Zarzuciłam warkoczem do tyłu, wygrzebując z plecaka grubą książkę. Ostatnio, na dłużej zostałam w domu rodzinnym, nie chcąc, by Elizabeth siedziała sama. Wobec tego, podsłuchałam kilka plotek o wciąż kwitnącej karierze Rolinsona. Czułam się żałosne nadal w to brnąć, przecież mogłam odpuścić, prawda?

Nie, kurwa nie ma opcji.

Dopóki żyje, nie spocznę mimo, że w ostatnich miesiącach osiadłam na laurach. A to wszystko, przez korpus zwiadowczy. Nawet teraz, zamiast pracować nad artykułem, jadę na jakiś obóz. Boże, jestem nienormalna.

- Jesteś.

Uniosłam głowę, wypuszczając z ust obłok pary.

- Co? - zapytałam, nie spuszczając wzroku z rozmówcy. - Coś powiedziałam na głos?

Wcisnął ręce w kieszenie kurtki, wzdychając z wielkim wycieńczeniem. Nie miał na sobie nawet czapki, naprawdę zwiadowcy nie są normalnymi ludźmi. Spojrzałam na Jaeager 'a rozmawiającego z Arminem. Co do niektórych, mam większą pewność.

- Będzie ci zimno. - wskazałam palcem kruczoczarne włosy, obsypane płatkami śniegu.

- Umiem o siebie zadbać. - przywołał grupę jednym kiwnięciem, rozkazując ustawić się w szeregu. - Nie spierdolcie tego wyjazdu. - podsumował, sprawiając, że kolejny raz zamrugałam.

Cóż, te słowa znacząco różniły się od pompatycznych przemówień Smith 'a.
Stanęłam obok Levi 'ego, obserwując zebranych. I choć nie chciałam tego robić, mimowolnie spojrzałam na Reiner 'a i Berthold 'a. Obmyśliłam szybki plan i mam nadzieję, że uda mi się dowiedzieć nieco więcej.

- Spocznijcie. - rozkazał twardo, samemu rozluźniając postawę. - Kelly. - obrócił się, mierząc nieprzychylnym spojrzeniem zaciętego kobaltu. - Jeśli będziesz za wolna, zostawię cię.

- To nawoływanie do zabójstwa? Zaraz pomyślę, pod który paragraf mogę cię podciągnąć... - przyłożyłam palec do ust, szukając w głowie odpowiedniego rozdziału.

- Daruj sobie. - burknął.

- Dobra. - przewróciłam oczami. - Ale przypominam, że jestem starsza gówniarzu. - wskazałam palcem. - Może jestem wolna, ale nie traktuj mnie jak dziecka.

Nie wspomniałam o tym, że ponownie zaczęłam ćwiczyć. Po podjęciu decyzji, uznałam, że nie mogę narobić wstydu. Niemal wszystkie dzieciaki, należą do grupy tych wysportowanych. Z wyjątkiem Christy, cały czas spoczywającej z boku. Zagryzłam wargę, zastanawiając się, czy w jej sprawie coś ruszyło do przodu. Może w końcu, dostanę odpowiedzi na upragnione pytania.

Freckled 》Levi x OC|🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz