《15》

319 21 5
                                    

Nie wróciłam na noc do mieszkania. Reszta spraw za bardzo pochłonęła głowę, by marnować czas na podróż powrotną. Postanowiłam odwiedzić Wielebnego. Mimo późnej pory, wiedziałam, że nie śpi. Ostatnim razem wyznał, że nie sypia od kiedy powiedział prawdę. Zapytany czemu z powrotem, powrócił do milczenia. Tym razem, było podobnie.

- Herbaty? - uniosłam imbryk, zardzewiały zębem czasu.

Subtelnie skinął głową, powracając do odmawiania różańca. Zdjęłam pokrywkę, odkładając przedmiot na koronkową serwetkę. Na początku, przychodziłam tu bardzo niechętnie. Nick, znany jako największy fanatyk, nie sprawiał wrażenia osoby przyjemnej do spędzania wspólnego czasu. Rozprawa sądowa w sprawie Jeager 'a, również nie pomogła w zmianie przekonań. Jednak, coś się zmieniło. Rok temu, gdy byliśmy uwięzieni pośród ruin dopiero miałam okazję, ujrzeć prawdziwą twarz - słabą, bezsilną i zmęczoną życiem.

Może to też maska, być może tylko się ośmieszam, lecz...

- Proszę. - schyliłam się, ustawiając porcelanę na stoliku.

Zauważyłam w nim człowieka. Nadal, nie zapomnę wielu rzeczy i nie będę udawać krystalicznej, bo przychodzę tu również z nadzieją. Nadzieją na wyciągnięcie nowych informacji.

- Masz rodzinę, Nick?

Z oczywistych względów, nie posiadał żony ani dzieci, ale zauważyłam, by odwiedzał go ktoś inny oprócz mnie.

- Siostrę.

Ledwo wytrwałam, by nie zachłysnąć się naparem. Nie przypuszczałam, że odpowie przynajmniej nie tak szybko.

- Nie macie kontaktu? - otworzyłam wieczko metalowej puszki, przesuwając na środek maślane ciasteczka mamy.

Spuścił głowę, układając dłonie na czarnej sutannie.

- My członkowie kultu murów, nie mamy czasu na rodzinę.

Smutne słowa. W trakcie niektórych spotkań, wypowiadał jeszcze gorsze. Wygląda na to, że wyparł się własnej rodziny, by czcić trzy święte mury.

Maria, Rose, Sina...

Wierzą, że są nietykalne, robią wszystko, by ochronić je przed nieczystościami. Są na tyle lojalni, poświęcają własne życie dla jednego celu.

- Czy waszym celem jest ukrywanie, prawdy? Zatajacie, prawdziwą naturę murów?

Wielebni, przynależący do organizacji pochodzą z różnych terenów, obejmujących mury. Zakładając, że każdy z nich posiada potężną wiedzę, ujawnienie jej doprowadziłoby do ogromnego przełomu.

- Robimy, co słuszne. - odpowiedział zdawkowo, sięgając po słodycz.

Kolejny raz, przynoszę mu coś, co w wolnym czasie stworzyła Elizabeth. Początkowo, myślał, że chce go otruć dlatego sięgałam po jedzenie pierwsza.

- To morderstwo... - ciągnęłam dalej, korzystając z przychylnej postawy. - Co oznacza dla was?

Zmarszczył czoło, nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Sięgnęłam do torby, przewieszonej po przeciwnej stronie. W notatniku będącym moją prawą ręką, zapisałam charakterystyczne rzeczy. Z powodu dużego szoku, niektóre elementy, wyglądu ciał zostały wymazane z mojej pamięci, lecz są pewne rzeczy o których nie zapomnimy. Nigdy, choćby obdzierano nas ze skóry.

- Oczy. - przewróciłam stronę. - Jaką symbolikę, niosą w waszych księgach wydłubane oczy?

Dłonie, stopy przybito zardzewiałymi gwoździami, doprowadzając do ropiejącego zakażenia. Żółto - zielona, gęsta wydzielina skapywała na policzki z rozciętych oczodołów. Puste gałki oczne, wisiały na ostatnich żyłach uderzając o niegdyś, być może widoczne kości policzkowe.

Freckled 》Levi x OC|🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz