2.

200 16 0
                                    


Zbudziłem się następnego ranka pomiędzy promieniami letniego słońca. Coś mi nie pasowało. 

- Miło, że wstałeś. 

Już myślałem, że znów słyszę ten głos. Całe szczęście był to tylko Kai.

- Powiedzmy. Co tam? 

- Śniadanie za kwadrans. 

- A od kiedy to ty mnie budzisz a nie ja ciebie? - Spytałem, bo zawsze było na odwrót.

- Od kiedy stałeś się królewną na ziarnku grochu. - Zadrwił ze mnie.

- Bardzo śmieszne. 

- A teraz na serio, zacznij chodzić wcześniej spać, bo kiedyś Cię nie obudzę i będziesz się tłumaczył Mistrzowi. - Żeby to było takie łatwe...

- Jasne. - Powiedziałem od niechcenia przeciągając się przy tym, ale natychmiast położyłem się z powrotem. 

- Wstawaj! - Usłyszałem z korytarza. Z skąd on wiedział? 

No dobra, jakoś wygrzebałem się z łóżka i zaczłapałem do łazienki, aby wziąść prysznic. Chłód oplutł moje ciało zanim zdążyłem puścić wodę a świeży podmuch wiatru wpadający przez małe okienko wypełnił pomieszczenie. 

Siedziałem tam jakieś dziesięć minut. Wyszedłem z ręcznikiem, którym przecierałem zmierzwione włosy. Założyłem ubrania i powędrowałem z powrotem by odłożyć materiał i przeczesać włosy. 

Grzebałem jeszcze w szafce w poszukiwaniu grzebienia oraz robiąc pierwsze zacesanie  kiedy:

- I po co to robisz? I tak wiatr je rozpieprzy. - Znałem ten głos. Znałem aż za dobrze. 

- Gdzie jesteś? - Przybrałem pozycję bojową.

- Tutaj... - Usłyszałem to łącznie z sykiem zaraz za mną. 

Spojrzałem w lustro przede mną. Nikogo nie widziałem, odwróciłem się ale efekt był ten sam. Wydawało mi się? Nie. A może?

Spoglądam na zegar w pokoju. Będę się musiał tłumaczyć...

***

Zaspał Jay, więc obeszło się dla mnie przyjemnie. Ufff... 

Wchodzę do siebie nadal w znakomitym nastroju po wspólnym posiłku.

- Jak było na śniadanku?

- Co? - Zapytałem przez przypadek na głos.

- To co słyszałeś. - Nie mogłem zlokalizować z skąd dobiega ten dźwięk.

Po chwili jednak już wiedziałem a do tego zdałem sobie sprawę do kogo ta gama głosu należy...

- Z s-skąd się tu wziąłeś? - Spytałem patrząc w losowe miejsce. 

Gdy ręcznik zsunął się z kaloryfera co spowodowałem ja, odskoczyłem na bok. Czekałem na odpowiedź która nie nadeszła. Serio?

Zamiast zaalarmować o tym wydarzeniu wszystkich ja najzwyklej w świecie poszedłem na poranny trening na świeżym powietrzu. Jestem pojebany. Słyszę głosy i zachowuje to dla siebie. Chociaż, może to dobrze? Jeszcze mnie do jakiegoś wariatkowa wsadzą i w tedy będzie klops.











Fantasma / Lloyd GarmadonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz